20 paź

Jerzy Górzański: Nawijanie makaronu na uszy

W skrzynce na listy znalazłem kartonik ozdobiony rysunkiem kwiatka i napisem: „Całuski od inżynierki”. Nic więcej.
Moja żona nie zdziwiła się, chociaż ten kartonowy artefakt pobudził ją do refleksji:
– Dziś niektórzy nie są przygotowani na swoją głupotę.
Jeżeli chodzi o mnie, często przywołuję powiedzenie Victora Hugo (specjalisty od „Nędzników”): „Głupcem wolno być każdemu, pod warunkiem: żeby nie dawał złego przykładu.”
Jest bardziej demokratyczne i zawsze na czasie.
Tajemnicza „inżynierka”, jeżeli chodzi o feministyczną poprawność językową, jest bez zarzutu. Tak jak, powiedzmy, socjolożka, filozofka, ministra czy wojskowa kapitanka. Wraz ze zmianami obyczajowymi zmienia się również język. Czasami przybiera kształt fantazji lingwistycznej. Read More

20 paź

Jacek Świerk: Szkice do autoportretu hipokryty

Święty rozbiera się w garderobie:
perlista sztuczna szczęka wpadła do niedomytej szklanki
niebieskie soczewki już odpoczywają w pudełku
z aparatu słuchowego wyjmuje zasilanie
aureola kołyszę się na gwoździu
jak zardzewiałe koło od roweru
święty zdziera teatralną szpachelką wesołe policzki
spod rękawiczek wyłaniają się paznokcie obgryzione do krwi
pod elegancką koszulą spoczywa zdechły podkoszulek
ascetyczny gorset tamował swobodny oddech
spodnie ukrywają przechowalnię ścieków. Read More

20 paź

Katarzyna Dębska: Tu, u nas, na Dalekiej północy Wielkiego Miasta… (fragment)

Tu, u nas, na Dalekiej Północy Wielkiego Miasta zimy są chłodniejsze niż na Południu. Na początku grudnia z nieba spadają tony białego puchu, przykrywają ulice i domy grubą pierzyną. I dalej nie dzieje się nic. Nikt nie odśnieża chodników, nie zrzuca śniegu na podwórko sąsiada. Bo i po co. Więc całymi tygodniami leżą te bryły brudnego śniegu na ulicach, chodnikach, ścieżkach, dachach, ławkach, podwórkach. Dorośli nie skarżą się na twardniejące na mrozie zaspy przeszkadzające w chodzeniu, dzieci nie pragną lepić bałwanów. Czasem tylko wychodzą na dwór w swych za małych kurteczkach i dziurawych rękawiczkach, siadają na oblodzonych ławkach i przyglądają się głodującym wróblom. Read More

20 paź

Wojciech Kaliszewski: Wiersze, które są

Ogród wierszy czarnogórskich. Tak egzotyczny i tak – wydawałoby się – nierzeczywisty, bo wcześniej nieobecny, jakby niemy. I oto otwiera się, jest, zaskakuje swoją różnorodnością, tonacjami, perspektywą obrazów, zmiennością nastrojów. Jest miejscem, przez które biegną granice światła i cienia. Jest polem bitwy i odpoczynku. Jest miejscem człowieka na ziemi. Read More

20 paź

Marcin Sas: Droga do baru

Naprawdę nie interesują mnie bieżące
choroby, cudowne uzdrowienia, albo
inne światowe wydarzenia z krzykliwych
wybiegów nagości. Z szacunku do tego

nie interesuję się tym. Milczę, a milczenie
wypowiada się dość wyraźnie. Zajmuję
stanowisko księżyca, bo myślę, że lepiej budzić się
ze wszystkiego wypoczętym. Tak jak dzisiaj: Read More

20 paź

Rafał Wojasiński: Wstyd

Miał rodzinę i mieszkanie. Pracował tyle, żeby wystarczyło na ważne wydatki. Niektórzy tak właśnie mają przeżyć swój czas. Mieszkał z żoną i dziećmi w bloku na skraju miasta. Kilkadziesiąt kilometrów na północ była wieś Koczanów. Czasami wsiadał w samochód i jechał tam, żeby popatrzeć na miejsce, które go zachwycało. Była to nieduża przestrzeń pola, na której rósł zagajnik. Tuż przy zaroślach stał murowany dom. Wieczorem w jego oknach paliły się światła. Michał zatrzymał samochód na poboczu i stanął pod drzewem przydrożnym. Późna jesień, zimny wiatr i zapadający wieczór. W ciemnym oknie przy wejściu zapaliło się światło. Dom miał najwyżej siedemdziesiąt metrów kwadratowych. Za nim ciągnęło się pole puste i płaskie. Musiał tam przyjeżdżać chociaż raz w tygodniu. Inaczej wariował i wszystko doprowadzało go do szału. W tym domu mieszkała rodzina. Kobieta i mężczyzna mieli najwyżej po czterdzieści lat, dwoje dzieci. Dorastającego chłopca, silnego i modnie się ubierającego i dziewczynę. Dziewczyna mogła mieć około dwudziestu lat. Pojawiała się przy domu chyba dość rzadko. Michał przez rok widział ją najwyżej trzy razy. Zaczęło się wszystko od patrzenia na ten dom i ludzi w nim mieszkających. Read More