Małgorzata Karolina Piekarska: W świecie wyobraźni
Poznałam w swoim życiu wiele osób, które straciły wzrok i są lub były z tego powodu nieszczęśliwe. Znam też przypadki ludzi, którzy z powodu ślepoty odbierali sobie życie. Jeden z bardzo znanych polskich pisarzy wyskoczył przez okno, gdyż prawie nic już nie widział. Zostały po nim zapisane na kartce słowa o tym, że czarna plama na jego oku ma kształt naleśnika. Znałam też ludzi szczęśliwych, którym los zabierając wzrok dał inne dary.
Miałam 12 lat, gdy poznałam swoją stryjeczno-stryjeczną babkę (jej mama z domu Piekarska była rodzoną siostrą mojego pradziadka). Babka była niewidomą zakonnicą w Laskach. Jej zakonne imię brzmiało Jana. Straciła wzrok z głodu na Syberii jeszcze w latach 20-tych, gdzie zesłano ją za krzewienie patriotyzmu i nauczanie na Kresach. W pamięci zostały jej obrazy z dzieciństwa. Była pogodna. Oglądała mnie dłońmi. Bałam się tego oglądania. Dotykając mojej twarzy, wyczuła mój strach. Pogłaskała po policzku. Pokazałam jej wtedy medal, który dostałam od taty z okazji pierwszej pielgrzymki Papieża do Polski. Oglądała go, wodząc po nim dłońmi. Powiedziała, że jest piękny. Medal był z emaliowanymi wstawkami. Musiałam jej opowiedzieć, jakie ma kolory.
W domu zrobiłam frottage, czyli położyłam medal pod kartką papieru i potarłam go przez tę kartkę ołówkiem. Chciałam zobaczyć jak ona to widziała. Przypomniało mi się to patrząc na prace Urszuli. Frottage medalu papieskiego był pierwszym, który wykonałam z myślą o niewidomej stryjeczno-stryjecznej babce. Od tej pory zawsze widząc tego typu prace, myślałam o takich jak ona. Jednak prace Dulewicz są pierwszymi, które widzę, że zostały zrobione specjalnie z tą intencją. I to niezwykle mnie porusza.
Poznałam wielu niewidomych od dziecka. Takich, którzy nie widzieli nigdy nic. Którzy świat poznają dotykając go dłońmi. Nikt z nich nie powiedział mi, że żałuje, że nie widzi. A jeden powiedział nawet, że nie umie sobie wyobrazić, czego miałby żałować. Wie, jak wygląda świat. Dotykał w nim już tylu rzeczy. A przed nim kolejne nowe. Ale i ci, którzy widzą nie wszystko widzieli od razu. Prace Dulewicz w pewien sposób pokazują sposób „patrzenia” i odbierania świata zewnętrznego przez niewidomych. Pokazują, że nie jest on nieciekawy. Jest „tylko” albo „aż” inny.
Frottage to jedna z najstarszych i najprostszych technik, służąca już w starożytności Chińczykom do odwzorowywania na papierze np. reliefów z kamieni. Nazwy użyto jednak po raz pierwszy w latach 20-tych XX wieku, gdy Max Ernst zafascynował się widokiem starej podłogi, widząc na niej ukryte wzory. W ilu filmach stosowano tę metodę, by zbadać, co wcześniej na papierze pod spodem napisał ktoś długopisem? Nie zliczę. Nawet w starym filmie „M – morderca” Fritza Langa pojawia się motyw z krzywym podłożem, źle oszlifowanym, drewnianym parapetem, którego faktura zdradza mordercę. Cóż… niewiele rzeczy jest absolutnie gładkich. Świat nie jest też czarno-biały. Nawet te szarości w pracach Dulewicz mają wiele odcieni. Mały książę odkrył, że „dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Prace Dulewicz pokazują jak niewiele widzimy, patrząc. Jak wiele nam umyka, gdy przelatujemy coś wzrokiem. Jak często nasze postrzeganie bywa powierzchowne.