„Gdzieś w Polsce, gdzieś w Warszawie, stąd o pół świata gdzieś…”
Anna Ciciszwili podarowała nam poezję Sary Teasdale
Nakładem wydawnictwa Austeria, które od lat prezentuje najwyższy poziom edytorski, a do swojej siedziby w Krakowie dopisuje też Budapeszt i Syrakuzy, ukazał się tom „Wierszy wybranych” Sary Teasdale w przekładach Anny Ciciszwili (ISBN 978-83-7866-461-1).
Sara Teasdale (1884-1933) urodziła się w St. Louis w Missouri; później przeprowadziła się do Chicago, gdzie zbliżyła się do środowiska literackiego wokół czasopisma „Poetry”, prowadzonego przez Harriet Monroe. W 1916 roku razem z mężem Ernestem Filsingerem przeprowadziła się do Nowego Jorku. Debiutowała w 1907 roku tomikiem „Sonnets to Duse and Other Poems”. Później ukazało się jeszcze sześć tomików jej poezji, a po przedwczesnej śmierci na skutek przedawkowania leków nasennych zbiorek „Strange Victory”. Poezja Sary Teasdale charakteryzuje się doskonałością formalną i zwięzłością, poetka eksperymentowała też z formą monologu dramatycznego. Za swoją twórczość otrzymała nagrody Columbia University Poetry Society Prize oraz Poetry Society of America Price.
We wzorowo wydanym tomie oryginalne wiersze Sary Teasdale w języku angielskim sąsiadują z ich polskimi przekładami. Poprzedza je obszerny wstęp autorstwa Anna Ciciszwili. Czytamy tam, że „poezja Sary Teasdale w Polsce nie jest znana. Na świecie tłumaczono ją na wiele języków… Obecnie coraz więcej kompozytorów i piosenkarzy sięga po teksty Sary Teasdale, które ze względu na klasyczną formę i melodyjność są pieśniami. W Europie do swojego repertuaru włączyły ją między innymi: Susanne Abbuechl, Josefine Lindstrand i Maria Klouckova. W Polsce Andrzej Rejman stworzył dziesiątki utworów, które śpiewają Aga Zaryan, Ewa Górska, Karolina Jankowska, Malgorzata Blaszyńska i ukraińska śpiewaczka ze Lwowa – Sofiya Fedyna”.
To się nie zmieni
To się nie zmieni teraz
Po tylu latach;
Życie tego nie zmyło
Łzami rozstania;
Śmierć nie pogrzebie,
Żyć będzie
e wszystkich moich pieśniach dla ciebie
Kiedy odejdę.
„A jednak wiersze uparcie szukają takich tłumaczy, którzy muszą starać się niemożliwe wytłumaczyć na nowe, a w istocie te same. To jakby opowieść o reinkarnacji dusz szukających nowego bytowania. Bardzo ciekawie opowiada o tym Anna Ciciszwili” – tak w tekście umieszczonym na „skrzydełku” okładki napisał Ernest Bryll, a na drugim „skrzydełku” Jerzy Antczak dodał, że „Anna Ciciszwili staje się zjawiskiem. Przekładając nie słowa na słowa a pojęcie na pojęcie, dokonuje jakiejś niezwykłej alchemii słów, które nie tracąc kolorytu ich pierwowzorów, uzyskują trzecią wartość, często lepszą od oryginału”.
Anna Ciciszwili jest absolwentką Wydziału Żywienia SGGW-AR w Warszawie. Z zamiłowania poetka, malarka, laureatka konkursów poetyckich, od wielu lat jurorka konkursu poezji klasycznej w Sulejówku.
Ze wstępu Anny Ciciszwili: Któż dzisiaj wie, kim była Sara Teasdale, amerykańska poetka przełomu XIX i XX wieku? Przyznam, że jeszcze kilka lat temu i ja nie miałam pojęcia o jej istnieniu.
Sara przyszła do mnie sama. To nieprawdopodobne, a jednak tak się stało. Wchodziła w moje życie małymi krokami, niepostrzeżenie. Początkowo pod postacią utworów muzycznych, które do jej wierszy tworzył mój przyjaciel Andrzej Rejman. Wysyłał mi je mailem. Wtedy bardziej interesowała mnie muzyka niż tekst piosenki. Nie starałam się nawet go rozumieć. Zastanawiało mnie jedynie dlaczego swoje utwory Andrzej chce śpiewać po angielsku? Czy w Polsce nie lepiej byłoby tworzyć w języku ojczystym? Ale Andrzej tego nie chciał. W jego reakcji wyczuwałam jakieś dziwne przywiązanie do oryginalnych tekstów, jakiś nieprawdopodobny szacunek do autorki wierszy. Zauważyłam, że nawiązał z nią pewnego rodzaju przyjaźń. Sprowadzał ze Stanów przedwojenne wydania poezji Sary, bo lubił komponować otwierając żywą książkę. Kiedyś w czasie pracy książka upadła i kiedy otworzył ją na przypadkowej stronie, przeczytał wiersz rozpoczynający się słowami: „In Warsaw, In Poland half the world away, the one I love best of all thought of me to-day;” (W Warszawie, w Polsce, stąd o pół świata gdzieś, najukochańszy mój jedyny, pomyślał o mnie dziś).
Opowiadał mi o tym, jak bardzo go to poruszyło. Zdziwił się, że na początku XX wieku w amerykańskiej poezji przewija się Polska i Warszawa. Poczuł nagle jakby Sara chciała mu coś powiedzieć. Ale takie słowa? Przeszył go dreszcz. Wprawdzie pracował już jakiś czas z jej poezją, nawet ją polubił. Wyczuwał przesłanie i klimat wierszy. Komponował kierując się ich nastrojem. Ale poczuł, że ona teraz mocniej chwyciła go za rękę i ciągnie do siebie. Jakby chciała powiedzieć: „Nie odchodź! Zostań ze mną! Otwieram Ci drogę do pracy nad moimi wierszami, ufam Ci!”.
Dzień i noc
Gdzieś w Polsce, gdzieś w Warszawie,
Stąd o pół świata gdzieś,
Wstał dzień i mój kochany
Tęskni już za mną dziś;
Poczułam to, wybiegłam,
Jak uskrzydlony ptak,
Pod roztańczone nieba
Głos jego przyniósł wiatr.
Utulił mnie w ramionach
W paproci ukrył las,
A jasna toń jeziora,
Srebrzyła jego twarz –
A u mnie noc zapada
I gwiazdy szepczą w krąg:
„Ta Polska i Warszawa
są o pół świata stąd”.