Zacząłbym od tego, kim — według Pana — jest dzisiaj poeta? I czy poeta to zawód, sposób na życie, a może misja lub powołanie?
Jest tym, kim był zawsze: człowiekiem przekonanym, że poezja to najpiękniejsza forma rozmowy, daleka od orzekania, czym jest prawda, od światopoglądowych sporów, będących domeną filozofii i na całkiem innym poziomie — polityki. Że to rozmowa, w której albo dochodzi do absolutnej zgody między piszącym a czytającym, mówiącym a słuchającym, albo nie dochodzi do niczego. Odbiorca albo zamieszkuje w tekście, bo dobrze się w nim czuje, albo do niego nie wchodzi, bo nie jest w stanie. Wejście jest równoznaczne z chęcią zamieszkania. Dlatego nie można obrażać się na poetów, którzy nie są dla nas. Inna sprawa, że dziś trudniej być poetą niż sto czy dwieście lat temu, ponieważ wyczerpał się romantyczny mit wieszcza, w Polsce szczególnie żywotny. Nie boleję nad tym specjalnie, bo nie uwierzyłbym współczesnemu autorowi, który rości sobie pretensje do bycia prorokiem, wizjonerem, przewodnikiem, ale moją nieufność budzi także model poety — wytwórcy tekstów, których potencjał tkwi wyłącznie w zestawieniach słów, w technicznych chwytach, w intertekstualnych gierkach, w inteligentnej dowcipkowatości. Poezja, jeśli ma przetrwać, musi być faktem metafizycznym, a nie wyłącznie psychologicznym, literackim lub co najgorsze — towarzyskim. A mówiąc o wierszu „metafizyczny”, myślę: „konieczny”, zawdzięczający swoją prawdę temu, że nie mógł być napisany inaczej, konfrontujący nas z tym, co w nas ciemne, albo jasne, w każdym razie niezrozumiałe. Umożliwiający spotkanie w milczeniu. Tym samym odpowiedziałem na drugą część pytania. Pisanie jest koniecznością. Oczywiście, grafomani też odczuwają jakąś konieczność i pojawia się problem, jak te konieczności odróżnić. To zadanie dla czytelnika. Read More →