15 mar

Andrzej Samborski: LIST W BUTELCE

Przed kilku laty z Internetu wyłowiłem – niczym list w butelce – wiersze Zygmunta Frankla. Z Izraela – lecz pisane po angielsku. W języku obcym, a przecież zaskakująco swojskie – w sposobie myślenia, poczuciu humoru, podtekstach. I piękne. Niestety, ich autor już nie żył. Zmarł 21 października 1997 roku w domu nad morzem, w Tel Awiwie.
Zygmunt Frankel tworzył w języku angielskim. Był centralną postacią The Israel Association of Writers in English. Jego powieść „Short War, Short Lives” wydało wydawnictwo Abelard-Schuman w Nowym Jorku. Opowiadania i wiersze znalazły się w magazynach literackich Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Izraela: „Transatlantic Review”, „London Magazine”, „Adam International Review”, „The European”, „Tel-Aviv Review”.
Większość życia spędził w Izraelu, jednak po hebrajsku napisał jedynie serię książek dla dzieci. Bajki te wydano także po angielsku i japońsku. Minipowieść „Octopus” ukazała się w przekładzie na arabski. Na hebrajski przetłumaczono zbiór krótkich form prozatorskich, „A Witch Growing Old”. Po polsku jego wiersze po raz pierwszy zostały zaprezentowane dopiero w 2004 roku, w moich przekładach, w lubelskim kwartalniku „Akcent”. Następnie także w polskojęzycznej prasie izraelskiej – w pismach: „Nowiny-Kurier”, „Kontury”.
Ponoć w każdym z języków, który opanował, mówił z silnym polskim akcentem. Jednak nigdy niczego nie napisał po polsku, chociaż urodził się w Wieliczce – 10 czerwca 1929 roku. Dzieciństwo spędził we Lwowie, a stamtąd w 1940, wraz z matką i rodzeństwem, trafił za Ural. Ojciec, oficer Legionów Piłsudskiego, został zamordowany, omal też nie zginęła matka – tuż po wojnie, w roku 1946, podczas pogromu w Kielcach. Pani Gizy nie wywleczono z pociągu, tak jak innych Żydów. Ani wygląd, ani wymowa nie zdradziły jej pochodzenia. Franklowie byli rodziną zasymilowaną, mocno wtopioną w polską kulturę.
Parę miesięcy później Zygmunt Frankel płynął już przez Bałtyk do Szwecji. Studia inżynierskie i plastyczne odbył w Wielkiej Brytanii. Przez jakiś czas mieszkał w Belgii. W 1952 roku dotarł do Izraela. O ludziach, którzy wydostawali się poza Żelazną Kurtynę mawiano, że wybrali wolność. Właśnie jako świadectwo takiego wyboru odczytuję dalsze życie i twórczość Frankla. Pozostawał niezależny, zdystansowany, z przymrużeniem oka – pozwalającym trafiać w sedno spraw, o których pisał.
A przy tym nie przymykał oczu (obydwu na raz) na rzeczy trudne, poważne, takie jak antysemityzm, stosunki izraelsko-palestyńskie, doświadczenia z czasów II wojny światowej oraz z wojen, w których brał udział w Izraelu. Wątki autobiograficzne obecne są w jego opowiadaniach i w licznych – często, jak je określał, niezbyt grzecznych – wierszach.
Mija już dziesięć lat odkąd Zygmunt Frankel wyruszył w ostatnią podróż, poza najdalszy horyzont, a wciąż na nowo otwierają się przed nami światy jego twórczych dokonań. Przesłanie tego „listu w butelce” – tekstów literackich i dzieł plastycznych, które oto wydobywam dla państwa, czytelników „Wyspy”, z internetowej sieci – nie jest bynajmniej wołaniem o pomoc rozbitka.
Zygmunt Frankel żył pełnią życia. A i butelka… musiała być po nie byle jakim trunku.

_______
Zainteresowanych pełniejszym poznaniem twórczości literackiej i plastycznej Zygmunta Frankla zapraszam do odwiedzenia strony internetowej www.zygmuntfrankel.com