Andrzej Samborski: Ku pokrzepieniu serc
Katarzyna Krenz, Królowa pszczół. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011.
Katarzyna Krenz jest poetką, pisarką, tłumaczką i dziennikarką. Obecnie, w ślad za W ogrodzie Mirandy (2008) i Lekcją tańca (2009), ukazała się jej trzecia powieść.
Kim jest tytułowa Królowa pszczół? To Europa. Ta historia jest rozbudowaną przypowieścią w rodzaju Alchemika Paulo Coelho. Bohaterowie wyruszają w drogę, aby odnaleźć siebie, osiągnąć samospełnienie w tym, co dla każdego z nich jest najważniejsze. Czy będzie to miłość, czy pozostawienie za sobą bolesnej przeszłości, czy wypełnienie ostatniej woli zmarłej matki, czy choćby tylko możliwość obfotografowania ciekawych miejsc w podróży na Zachód, dokąd wcześniej utrudniała dostęp żelazna kurtyna.
Wszystko to przy okazji (to, co najważniejsze, zwykle właśnie tak się zdarza): „przygotowali krótką śpiewogrę na podstawie Cudu mniemanego, czyli krakowiaków i górali, coś na kształt spektaklu commedii dell’arte” – i wyruszyli zdezelowanym autobusem w tournée po Niemczech, Francji i Hiszpanii.
Na początku jest… szczęśliwe zakończenie. Oto środek lata ostatniego roku ubiegłego wieku, miasteczko Ołownik na Mazurach, zaraz ma odbyć się ślub, niczym wielki finał, w którym wszyscy aktorzy raz jeszcze wyjdą przed publiczność do ukłonów. Reszta jest wspomnieniem – rozdziałami (niejako scenami) podzielonymi na pięć części (jakby aktów) fragmentami z Życia pszczół Maurice’a Maeterlincka. Społeczność pszczelego ula postawiona zostaje za wzór, za przykład harmonijnego rozwoju. Wiadomo, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. „Cudem mniemanym” tej powieści jest idea wspólnej, znów jednej dla wszystkich Europy – panującej nad rojowiskiem jednostek, jednoczącej je wokół wyższych celów.
W czasie premiery Krakowiaków i Górali, w przededniu trzeciego rozbioru, pokrzepieniu serc posłużyło dowcipnie przedstawione (aż żal, że nierealne) życzenie, iżby można było pomiędzy walczącymi narodami przeciągnąć drut elektryczny, który by je rozdzielił i nie dopuścił do dalszych najazdów. W intencji, aby podnosić na duchu, sztuka Bogusławskiego po wielokroć powracała na deski teatrów; także po 1989 roku – z komentującymi bieżące wydarzenia kupletami Wojciecha Młynarskiego. Śpiewał wtedy: „Róbmy swoje”.
Tamte czasy aspirowania do członkostwa w Unii Europejskiej mnie osobiście wydają się dziś, w dobie kryzysu, zdumiewająco odległe. Z trudem przypominam sobie atmosferę owych dni. Odnajduję ją chyba w Królowej pszczół.
Jest to oczywiście fikcja literacka. Ale, być może, powołaniem artysty jest pokazywać rzeczywistości, jaką być powinna? Europa z powieści Katarzyny Krenz jest miejscem, gdzie nadzieje się spełniają. Bohaterowie budzą sympatię, prowadzą rozumne dialogi. Opisy są nastrojowe i nieraz przyprawione wysmakowanym humorem sytuacyjnym. Nie wiadomo, czy grupa ludzi, których poznajemy w jej książce i którzy odnajdują samych siebie w drodze na festiwal teatralny do Pampeluny, dotarła tam w końcu. W ostatniej scenie na przełęczy Roncevaux w Pirenejach, w miejscu, gdzie kiedyś zginął rycerz Roland, a teraz zepsuł się ich autobus, akcja powieści ulega zawieszeniu.
Za to przed oczyma czytelników rozpościera się wizja kontynentu spowitego mrokiem, gdzieś w dali trwa sabat czarownic z Fausta Goethego. Czy nasze europejskie dziedzictwo jest zagrożone? Czym? Czyżby duchem niezgody?
W chwilach smutku, zwątpienia można sięgnąć po Królową pszczół Katarzyny Krenz i przeczytać, że: „Komuś musimy zaufać – dlaczego nie pszczołom?”.