Mirosław Bańko: Malować dźwięki
Samogłoski Artura Rimbauda przypominają o zjawisku barwnego słyszenia, będącym przejawem synestezji. Barwy podstawowych samogłosek (w przekładzie Adama Ważyka) określone zostały następująco: „A czerń, E biel, I czerwień, U zieleń, O błękit”. Nie należy ich brać zbyt dosłownie, poetyckie pomysły Rimbauda mogły mieć inną genezę niż efekty synestetyczne. Według jednej z interpretacji ich źródłem było zauroczenie miłosne, a kolory zostały przypisane nie głoskom, lecz literom: odwrócone A miało przypominać intymne miejsce u zbiegu ud, obrócone E – piersi, I – usta lub wargi sromowe itd. Takie wyjaśnienie jest efektowne, ale degraduje utwór do rzędu szkolnych abecedariuszy, w których podobieństwo liter do określonych kształtów miało ułatwiać naukę czytania, por. początek Wiejskiego abecadła Lenartowicza: „Jako chacin dach tak A usiadło,/ B złociste jak dynia przy dyni,/ C jak chomąt, co się na koń czyni”.
W późniejszym wierszu Tuwima konwencja tego gatunku służy już tylko zabawie: „B – zbiło sobie brzuszki,/ A – zwichnęło nóżki,/ O – jak balon pękło”.
Barwne słyszenie jednak istnieje, zostało udokumentowane naukowo, zainteresowani mogą poczytać o jego domniemanych przyczynach. Określone dźwięki są też w sposób systematyczny kojarzone z określonymi kształtami, bądź przywodzą na myśl inne wrażenia zmysłowe. Na przykład A (teraz już głoska, a nie litera) okazuje się większe od I, B silniejsze od P, M słodsze od S, a R bardziej męskie niż L. Słowo bouba badani kojarzą z figurą o obłych kształtach, a słowo kiki z figurą kanciastą. Zapytani, który z dwóch stołów – mil czy mal – jest większy, niemal jednomyślnie wskazują na drugi. Firmy działające w zakresie tzw. brand namingu dobrze o tym wiedzą i dobrze zarabiają na wymyślaniu nazw odpowiednich do danych towarów lub usług.
(…)
Cały felieton do przeczytania w numerze 3/2016 Kwartalnika Literackiego WYSPA – do kupienia tutaj>>