Marta Brzezińska: Rymowanki z krańca świata metafory
Eda Ostrowska, Ptak w tak-taku [Widowisko poetycko-muzyczne]. SIW Katowice 2013
Sięgając po tomik Edy Ostrowskiej Ptak w tak-taku [Widowisko poetycko-muzyczne], właściwie wiadomo, czego się spodziewać. Będzie się kotłowało z wersu na wers zapamiętalej, do rytmu, do taktu i do bólu. Będzie groteskowo, będzie ironicznie i będzie szczerze: „kiedy byłam / słodką dziewczynką / zabijałam koty / żebyś wiedział o tym / nie dla psoty / lecz z niemoty”. Zmysłowość, wolność ekspresji i niezwykła świadomość języka układają się w pobrzmiewające znajomo konfiguracje. Barokowość poezji Ostrowskiej, dynamicznie utkana, pozaplatana z konceptów i paradoksów jest jej znakiem rozpoznawczym – i niewątpliwie sprawdza się również w tym tomiku jako podstawowy trop interpretacyjny:
porzucał i wracał
w powietrznej trąbie
piękny chłopiec
zepsuty w środku
jak w kołowrotku
Poetycki monolog Ptak w tak-taku jest pieśnią bardzo złożoną, otwierającą ścieżki wielu sensów. Ujmuję ją jednak jako jednolity głos, bo choć znaki podziału są widoczne, tak w dedykacjach poszczególnych fragmentów, jak w i opracowaniu graficznym, to przecież trudno oprzeć się wrażeniu paradoksalnej spójności i wspólnej wrażeniowości, którą zgodnie budują wszystkie wersy.
W tomiku rozbrzmiewa wiele tonów, lecz swego rodzaju brutalność, okrucieństwo i ostrość wizji wraz z towarzyszącym im poetycko-upiornym, może nawet zbyt pogodnym zadziwieniem, zapatrzeniem aż do krańców literackiej materii – jest tu w jakimś sensie lejtmotywem wyrażanych przeżyć:
gdy otwierasz
usta do śmiechu
spada łuska
z człowieka
zgniłe łodzie
i kołatka
rozpłatanej
czaszki
Eda Ostrowska bardzo dokładnie i uważnie dokonuje prezentacji zapisu emocji w języku poetyckim, o którym można myśleć metaforycznie jako o jednym ze sposobów przekładu, tłumaczenia mowy życia. Bo też tak się trochę ten tomik czyta – jak przedziwny reportaż, zapiski z obserwacji istnienia, przekład jego szmerów, odgłosów, a przede wszystkim widoków – z barwami, fakturą, uchwyconym ruchem i nieustanną przemianą. Zapiski przekładowe z życia, krajobrazów bytu, tak w miniaturze, jak i w perspektywie dalekiej, kosmicznej, niczym w barokowych skrajnościach doświadczenia – raczej nie obiecują spełnienia, a jedynie są świadectwem ciągłego poszukiwania wyrażania: wiele tu niejasnych zwrotów, fraz splątanych, jakby niedosłyszanych i niedopisanych, są też takie adaptowane dosłownie, dobitnie, ostro, powracające echem w poetyckiej wrażliwości. Nieustanne wrzenie w kotle życia przekłada się z trudem, a rodzące się wciąż wersy okrutnie przypominają o krańcu słowa:
wytrzepuję wiersze
z rękawa
i zawsze coś zostaje
ze skrzypiącym
żurawiem
dla kościelnej baby
ryba w wodzie
kobieta
w sekretach
ptak w tak-taku
dziobią mak
Każda właściwie zwrotka poetyckiej piosenki jawi się niczym szarada, tym trudniejsza, że nasycona biograficznymi odniesieniami i autotematycznymi śladami („wiadro ciepłej krwi / chlusnęłam śmierci w drzwi”). W tym zapisie-przekładzie konfrontacji z życiem, doniesieniach z pola walki na styku ja i nie-ja, odczuwanego i wyobrażonego, materii i ducha – zauważalne są echa tradycji poetyckiej manifestowane poprzez rozsiane tu i tam pomocne parafrazy, literackie szczeble, uchwyty i drogowskazy („uwolniłam ducha / teraz mnie nie słucha / biegnie w poprzek / dłoni i wpada do ucha / niespokojnej toni”; „synu złotousty / komu katem / komu królem / komu bólem / będziesz”). Dla czytelnika stanowić mogą oparcie, budować wspierającą sieć skojarzeń, bowiem podążanie za poetką pieśniarką, stąpającą po krawędziach wyrażania uczuć i emocji, po ostrej grani metafory, nie jest łatwe. Poezja Edy Ostrowskiej stanowi zawsze rodzaj emocjonalnego i interpretacyjnego wyzwania, intelektualnej gry, wyjątkowo jednak satysfakcjonujących poprzez niezwykłą, niepowtarzalną metaforykę i nastrój.