15 mar

Noty: MARIA NUROWSKA, KSIĘŻYC NAD ZAKOPANEM

W.A.B., Warszawa 2006, s. 280, ISBN 83-7414-206-5

Suwalszczyzna‚ kilka mazurskich leśniczówek‚ podlaski dworek‚ Krokowa nad Bałtykiem‚ a w Warszawie punktowiec na osiedlu „Za Żelazną Bramą”‚ staromiejska kamieniczka‚ przedwojenny dom na Mokotowie i luksusowy apartamentowiec obok Łazienek‚ wreszcie góralska chata pod Tatrami – to kolejne przystanki na życiowym szlaku Marii Nurowskiej‚ pisarki błędnie utożsamianej z literaturą kobiecą. „Jak to się wszystko zaczęło? Dlaczego zostałam pisarką? Kiedy pytają mnie o to czytelnicy‚ myślę sobie‚ że moim życiem zawsze rządził przypadek‚ więc i pisarką zostałam przypadkiem” – powiada pisarka na wstępie do tej autobiografii znaczonej adresami.
Bardzo osobista‚ by nie rzec – intymna‚ książka Marii Nurowskiej to nie tylko zapis skomplikowanego życia rodzinnego‚ twórczego rozwoju i historii powstawania kolejnych powieści. „Księżyc nad Zakopanem” jest nostalgiczną opowieścią o domach: od utraconego raju ojcowskiej leśniczówki‚ przez mieszkanka‚ w których z trudem mieściła się maszyna do pisania‚ aż do perypetii z wymarzonym siedliskiem w polskich Tatrach. W świecie‚ w którym sława jest kapryśna‚ mężczyźni niestali‚ a rzeczywistość – czy to socjalizmu‚ czy wczesnego kapitalizmu – obfituje w paradoksy‚ najważniejsze (oprócz miłości) wydaje się własne miejsce na ziemi.
Literacka autobiografia Nurowskiej to lektura przykuwająca uwagę piękną polszczyzną. A także barwnymi dykteryjkami ( np. tą, w jaki sposób przekonała Juliana Stryjkowskiego do zamieszczenia jej debiutanckiego opowiadania na łamach „Twórczości”)‚ wnikliwymi obserwacjami (maniery „malarki‚ a ostatnio pisarki”‚ konferującej przez telefon podczas obiadu w jadalni ZAIKS-owskiej „Halamy” w Zakopanem) oraz kąśliwymi ocenami zjawisk i ludzi. Książkę przeczytałem w jeden wieczór i na pewno będę do niej często powracał.
(to-rt)