TEMA. Dorota Suwalska: Wyspa w dwóch świętych kolorach. Wystawa malarstwa i rysunku Tomislava Buntaka
W szóstym numerze „Wyspy” gościmy twórców z Chorwacji. Również
w Galerii. I przyznam, że bardzo mnie ten fakt cieszy. Autor najnowszej wystawy — Tomislav Buntak to młody, lecz już utytułowany malarz i rysownik. Urodził się 1971 w Zagrzebiu. Tam również w 1997 uzyskał tytuł malarza i nauczyciela sztuki w pracowni profesora M. Šuteja. Obecnie ma na swoim koncie kilka znaczących nagród, udział w licznych wystawach w kraju i zagranicą i uczestnictwo w programie rezydenckim w Nowym Jorku.
Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że trudno wyobrazić sobie artystę, którego twórczość lepiej by pasowała na wystawę w Kwartalniku Literackim “Wyspa”. Zarówno z uwagi na chętnie podkreślane przez krytyków literackie oraz biblijno-mitologiczne tropy obecne w jego twórczości; jak również wyspiarsko-idylliczną tematykę.
Buntak przysłał do „Wyspy” prace ze swego najbardziej chyba znanego cyklu “Ostateczne Zwycięstwo Niebiańskiej Armii”. Cykl ten wziął swój początek z intymnych “notatek” które autor “spisywał” piórkiem w szkicowniku, by wreszcie przybrać postać monumentalnej kompozycji obejmującej wszystkie ściany jednego z salonów wystawowych 16stej Międzynarodowej Wystawy Rysunku w Rijece.
Nie mam pewności, czy namalowana przez Buntaka kraina „niebiańskich ludzi” to rzeczywiście wyspa. Nie wyobrażam sobie jednak, by mogło być inaczej. Skąd by się wzięły sielskie sceny na plaży, pływacy nurkujący wśród wielorybów, baraszkujące delfiny i wszechobecne morskie ptactwo? Nawet tam, gdzie w tle widzimy jedynie piasek i skały ocean wydaje się być obecny gdzieś poza kadrem. Choćby poprzez obecność zasypanych po szyję ogromnych posagów, które przypominają mi nieco moai z Wyspy Wielkanocnej.
A może ocean schowany jest po drugiej stronie gór, jak morze w Chorwacji? Cichy i przyjazny jest nie tylko źródłem życia i pokarmu, lecz również chroni–oddziela od rzeczywistego świata. Bo wyspa “nie bian” już od pierwszego wejrzenia okazuje się lądem niezwyczajnym. Jej mieszkańcy są piękni, smukli, długonodzy, jakby stworzeni do wędrowania. I niewinnie nadzy. Choć przy tej niewinności ich nagość jest bardzo zmysłowa. Można spotkać wśród nich anioły i bóstwa. Niezwykłe jest również to, że ludzie żyją w harmonii ze zwierzętami. Niezależnie, czy są to psy, konie czy olbrzymie lwy i tygrysy baraszkujące jak spragnione pieszczot kocięta, czy też mitologiczne jednorożce.
Budując ten świat Tomislav Buntak ograniczył się do dwóch niezwykłych barw: srebra i złota, co okazało się genialnym posunięciem. Ustawiło bowiem cały cykl zarówno w warstwie wizualno–kompozycyjnej —cieplejszy złoty “idzie do przodu” tworząc pierwszy plan, zaś chłodniejszy srebrny “cofa się w tło”, pozwalając uzyskać głębię perspektywy — jak i symbolicznej. Użycie dwóch “świętych” kolorów od pierwszej chwili sugeruje, że mamy do czynienia z krainą nie z tego świata — mityczną Arkadią, Olimpem lub rajem. Z powodów technologicznych wewnątrz „Wyspy” zobaczymy „rajskie sceny” w wersji czarno–białej. Ale od czego wyobraźnia? A tej czytelnikom „Wyspy” na pewno nie brakuje.
Wyobraźnia przyda się również by spojrzeć na dzieło w kontekście czasu i miejsca w którym powstawało — pierwsze szkice pochodzą z końca dramatycznych dla Bałkanów lat dziewięćdziesiątych. To pozwoli nam zobaczyć złoto–srebrną utopię w zupełnie innym świetle. Trzymane w dłoniach „złotych ludzi” podróżne kije przestają być wyłącznie metaforą wędrówki. Zaś tęsknota za idealną społecznością i skłonność do tworzenia oderwanych od rzeczywistości idealnych światów nabierają szczególnego znaczenia.