Dopiero po wielu latach doszedłem do przekonania, jak bardzo jednak byłem przez tamten czas zdewastowany. Zniewolenie wdarło się w umysł, zatruło wyobraźnię, niewidzialne cugle trzymały mnie na uwięzi i choć widziałem zło i czułem jego skutki, nie zdołałem tego, co pisałem, wypiętrzyć, unieść wysoko, jak marzyłem, i przez to uczynić doskonalszym, trwalszym, bardziej porażającym. Grzęzłem tak często, zapadałem się głęboko. To były koszty. Już do końca nie dam rady. Szkoda.
To są ostatnie słowa Marka Nowakowskiego opublikowane w samym końcu jego 79-letniego życia w Postscriptum, finalizującym Dziennik podróży w przeszłość.
A jednak dla uważnego czytelnika prozy Marka Nowakowskiego gorzkie słowa z Dziennika podróży w przeszłość nie powinny być zaskoczeniem. W opowiadaniu Jeden dzień w Europie z 1982 roku znalazło się, na przykład, takie wyznanie: „Ten ciągły boks. Ze sobą i z pisaniem. Lat przybywa. Po czterdziestce. Książek kilkanaście. Obca łapa nigdy moim pisaniem nie sterowała. A mimo to, ile spętania, niemożności. Krok coraz cięższy, niewola przyzwyczajeń, drobne, coraz częstsze ustępstwa. Gorączka uszła. Płaskie, rozdeptane te moje dni, noce”. Read More →