20 lip

Karol Maliszewski: Głosy z pustki. Po to literatura

Nie wiem na razie, o co w niej chodzi, ale dobrze mi z tą książką. A nawet trudno mi się od niej oderwać. Już zupełnie zapomniałem, co to takiego magia bezinteresownej lektury, a tu masz (ta książka to Pornofonia Jacka Bieruta). Może nie do końca bezinteresowna, ale na pewno magia. Zaś co do interesu, to jakiś jego cień polegałby na tym, że gdyby Jacek zapytał mnie, co sądzę, to byłbym w stanie odpowiedzieć, albo odpowiedziałbym, że nie sądzę, bo jeszcze przeżywam. Ale to tylko cień. Bo tak naprawdę mogę się rozpłynąć przy lekturze bez napinania. Żadnych wystąpień przed kamerami nie będzie, żadnych recenzji. Tylko dla siebie w atmosferze intymności. Codziennie po kawałku, bo nie chcę, żeby za szybko się skończyło. Magia, intymność, może jeszcze transcendencja – same nadęte do nieprzytomności słowa. A ta książka jest przytomna i prosta. Jak droga do wolności. Read More

20 lip

Bohdan Zadura. Wiersze wybrane

Ciągnie wilka do lasu
spośród rodzajów mądrości
na przykład takich jak mądrość ludowa
mądrość po szkodzie
najbardziej podejrzana wydaje mi się
mądrość natury

choć ewolucjonizm bardziej mnie przekonuje
niż kreacjonizm
(nawet w wersji inteligentnego projektu)
prawie codziennie gdy biorę żel
i maszynkę do golenia
myślę czy ludzkość kiedykolwiek
doczeka czasu gdy ta mądra natura
usunie zarost z twarzy mężczyzn
i włosy z łydek kobiet Read More

20 lip

Stanisław Czerniak. Wiersze wybrane

Piramida
W pewnym wieku
w każdym śnie
może się pojawić ktoś,
kogo nie ma.

Głównym celem piramid było zagradzanie drogi
do cudzego snu, przecieranie szlaku
do nieba.

Lecz złamano pieczęcie, przesunięto głazy,
wtargnęli tam złodzieje, a potem turyści.

Schronie Kafki zwierzę czuwa
w piramidzie sięgającej do Hadesu,
która kruszy się i pęka.
Złodziejem jest każdy szmer, wszystko może być turystą,
nawet własny byt, którego nie ma. Read More

20 lip

Janusz Drzewucki Poezja, filozofia i erudycja

1.
Nie ukrywam: jestem pod wrażeniem studium krytycznoliterackiego Krzysztofa Derdowskiego o poezji Stanisława Czerniaka Mistyka, zwierzęta i koany. I to z kilku powodów. Po pierwsze – z uwagi na bohatera tej książki. Urodzony w 1948 roku Stanisław Czerniak nie jest pierwszoplanową postacią współczesnej literatury polskiej tak jak jego rówieśnicy, np. Stanisław Barańczak, Adam Zagajewski czy Stanisław Stabro – przedstawiciele pokolenia ’68, zwanego także generacją Nowej Fali – bądź Józef Baran lub Adam Ziemianin – członkowie polemicznej w stosunku do Nowej Fali (pod względem programowym i artystycznym) grupy poetyckiej Tylicz. Czerniak jest outsiderem, czy jak kto woli tzw. poetą osobnym, podobnie jak Bohdan Zadura i Bogusław Kierc, należący wszak do tego samego pokolenia. Tyle tylko, że Czerniak nigdy dotąd nie cieszył się ani takim rozgłosem, ani takim uznaniem jak Zadura i Kierc. Read More

20 lip

Z pięciu minut wielki zamęt. Z wizytą u Krzysztofa Niewrzędy. Rozmawia Dorota Hoffmann

Nie spotkam się z Krzysztofem Niewrzędą gdzieś na mieście, jak to jest w zwyczaju w Berlinie. Nie widzimy się w kafejce, klubie ani też knajpie na rogu – odwiedzam autora w jego domu w dzielnicy Pankow, gdyż po operacji nogi lekarze polecili mu kilkutygodniowy bezruch.
Ze stacji Schönhauser Allee mam zaledwie dwa przystanki metrem. Kiedy „dwójka” nadjeżdża, wsiadam do najbliższego wagonu. Według rozkładu jazdy podróż powinna trwać pięć minut – pamięć podsuwa mi te historyczne pięć minut Niewrzędy, które przyniósł mu rok 2000 wraz z programem Polen 2000. W zbiorze esejów Czas przeprowadzki wspominał ten czas: Read More

20 lip

Piotr Wojciechowski: Czas zatrzymany trybu domyślnego

Kiedy mówi się o taternikach, alpinistach, himalaistach, nie ma pojęcia „niespodziewanej śmierci”. Śmierć jest częścią tego procederu, niewiadomą w równaniu, milczącym towarzyszem drogi. Wie się, że w każdej chwili może wtrącić do rozmowy to jedno, co ma do powiedzenia – „już, teraz”. Chodzenie po górach i jaskiniach obdarzyło mnie wieloma przyjaciółmi, bez nich byłbym kim innym, gdzie indziej. Wielu przyjaciół zaniosło swoją młodość na przełęcze w chmurach.
To czterdzieści lat temu. Lipiec 1972, upalne rano. Siedzieliśmy w kawiarni wytwórni filmowej na Chełmskiej, był tam i Staszek Latałło i Agnieszka Holland. Wszyscy byliśmy w ekipie filmowej Zanussiego, kręcącej Iluminację. Podszedł do naszego stolika operator Edek Kłosiński. Read More

20 lip

Ryszard Lenc: Po spektaklu

Pamięci Jacka T.
Aleksandria, w 1933 roku
Przyszedł pierwszy. Zawsze zjawia się przed innymi, zawsze jest tam, gdzie ma być, długo przed wyznaczoną godziną. Na lekcje − gdy jeszcze pracował w szkole (Wysoka Rada wyrzuciła go z dnia na dzień za „rozwiązłość i niemoralność”) − wchodził do klas, zanim jeszcze pedel zaczynał machać ciężkim, pamiętającym chyba czasy budowy Kanału, mosiężnym dzwonkiem. Woźny przebiegał korytarze, tupiąc buciorami i pokrzykując na rozwrzeszczane falangi młodych hypaspistài, a on sterczał przy tablicy i mapach wojen Aleksandra, czekając cierpliwie na swoich pięknych, niesfornych efebów. („Wykształcenie to dobro, którego nic nie jest wstanie nas pozbawić” − powtarzał im często, mimo że nie bardzo wierzył w skuteczność takich pouczeń.) Ta jego męcząca nadgorliwość – przed otwarciem giełdy (gdzie potem zarabiał na życie) sterczał zawsze godzinę w holu, czekając na gong otwierający sesję. Przed każdą próbą w teatrze siedział w kącie pod sceną, odmierzając minuty do przyjścia kolegów i reżysera i licząc tłuste faraonowe mrówki maszerujące monotonnie tam i z powrotem. Read More