15 paź

Wacław Holewiński: W OPOZYCJI DO WSZYSTKICH

Włodzimierz Bolecki, Ptasznik z Wilna. O Józefie Mackiewiczu /zarys monograficzny/, Arcana 2007, s. 919

Kontra to tyle, co przeciw, przeciwko. I to jedno słowo, tytuł znakomitej powieści Józefa Mackiewicza, najlepiej oddaje nie tylko charakter twórczości niedoszłego noblisty ale i jego osobowości. Gdy brałem do ręki ogromny, ponad dziewięciusetstronicowy tom Boleckiego, dręczyło mnie kilka pytań: czy obrona Mackiewicza wciąż jeszcze, osiemnaście lat po odzyskaniu niepodległości, dwadzieścia kilka lat po wprowadzeniu do obiegu krajowego /fakt, że początkowo podziemnego/ jego książek, jest konieczna? Czy błoto, które oblepiło pisarza, infamia, którą tak skutecznie dodano do jego nazwiska, wciąż kołacze w głowach Polaków? I wreszcie czy dalej jest po prostu pisarzem nieznanym?
Kilka tygodni temu, w Rzeczpospolitej, pewna dama polecała Karierowicza, dodając mniej więcej tyle: warto czytać – Mackiewicz to jeden z najbardziej niedocenionych pisarzy polskich. Początkowo zatrząsłem się z oburzenia. Nieznany? Niedoceniony? Przecież, przynajmniej dla mojego pokolenia, to jeden z najważniejszych pisarzy, to ktoś, kto w dużej mierze kształtował moje/nasze, poglądy. To ktoś, kto na wiele lat przed Sołżenicynem – wcale nie gorzej od niego – potrafił trafnie zdefiniować sowiecki totalitaryzm. Wziąłem do ręki książkę Boleckiego… Wbrew temu, co napisano na okładce, to nie jest „monografia jednego z największych pisarzy emigracyjnych…”. Ta książka jest czymś znacznie więcej. Jest nie tylko przewodnikiem po wciąż na nowo odczytywanej, odkrywanej i uzupełnianej twórczości „Ptasznika z Wilna”. Jest też świadectwem osobistego, emocjonalnego stosunku badacza do krzywdy wyrządzonej autorowi „Lewej wolnej” na tak wielu poziomach.
Kim więc był Józef Mackiewicz? Dziewięćset zagranicznych recenzji jego książek sytuowałoby go najbliżej Witolda Gombrowicza i Czesława Miłosza. No może dołączyliby do tego Stanisław Lem, Wisława Szymborska i Ryszard Kapuściński. Prawdopodobnie twórczość żadnego innego polskiego twórcy nie spotkała się choćby z porównywalnym odzewem /choć trzeba uczciwie powiedzieć, że liczba recenzji w żadnej mierze nie przełożyła się na ilość przekładów/. A w Polsce? Przepraszam za przydługi cytat, wydaje się on jednak konieczny: „Mimo akcji promocyjnej Wydawcy z lat 1993-1995 oraz telewizyjnego, trzyczęściowego filmu o J. Mackiewiczu pt. ‘Jedynie prawda jest ciekawa’, recepcja Dzieł Józefa Mackiewicza w ówczesnych mediach praktycznie nie istniała. Warto dodać, że redakcje najważniejszych czasopism i gazet, oprócz egzemplarzy recenzyjnych, otrzymywały faksem informacje o każdym nowym tomie Dzieł. Pierwszym kilkunastu tomom Dzieł Józefa Mackiewicza ówczesna prasa wysokonakładowa („Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita”, „Życie”) ani tygodniki praktycznie nie poświęciły w ogóle miejsca (wyjątkiem było kilka pism literackich: lubelskie „Kresy” i krakowskie „Arcana”). Obojętność, a właściwie zmowa milczenia panująca w ówczesnych mediach na temat pisarstwa Mackiewicza, miała niewątpliwie wpływ na to, że od roku 1993 do 2006 roczna sprzedaż poszczególnych tytułów książek Józefa Mackiewicza wahała się pomiędzy 200 a 500 egzemplarzy. W rezultacie tak niskiego zapotrzebowania księgarzy na książki autora Kontry, w roku 2000 w hurtowniach znajdowało się jeszcze przeszło dwadzieścia jeden tysięcy egzemplarzy różnych książek Mackiewicza (sic!), to znaczy nie zamówionych przez księgarzy z powodu braku zainteresowania czytelników. Od 1993 do 2006 roku liczba książek Mackiewicza dostępnych w księgarniach w Polsce sięgała trzydziestu tysięcy egzemplarzy, podczas gdy średnia sprzedaż wszystkich tytułów Mackiewicza w tym okresie wynosiła ok. 2 tysięcy woluminów rocznie (sic!)”.
Z całej książki to właśnie te dane poraziły mnie najbardziej. Bo, jako żywo, okazało się, że Mackiewicz wciąż jest pisarzem w Polsce nieznanym! Jakiś czas temu, dyskutując z jednym z moich znajomych, profesorem warszawskiego uniwersytetu, o Giertychowej liście lektur, obaj mieliśmy wrażenie, że bardzo brakuje na nim jednego nazwiska. Że wszystkie inne były, są, albo z pomocą rozporządzeń takich jak poprzedniego Ministra Edukacji, jeszcze /ze szkodą dla licealistów/ będą. Nie ma wciąż jednego. Co więcej, nikt dotychczas, publicznie, nie zapytał: a może jednak? A może choć jedna?
Parafrazując monolog z „kultowego” /jakże nienawidzę tego słowa/ filmu III RP, można ironicznie powiedzieć: bo on zły charakter miał. Wyliczmy pokrótce: władze II RP ganił za ich politykę wobec „krajowców”, po kampanii wrześniowej w sposób niezwykle ostry krytykował rządy sanacyjne, pochwalił zajęcie Wilna przez Litwinów /mniejsze zło/ w 1939 roku, w 1941 roku ogłosił 4 teksty /część z nich to fragmenty Drogi donikąd/ w „Gońcu Codziennym”, piśmie wydawanym w Wilnie za zgodą Niemców /tam też ukazał się z nim wywiad dotyczący podróży do Katynia/, na emigracji pisze książkę o Katyniu, wchodzi w spór z większością emigracji /Gustaw Herling-Grudziński w uzasadnieniu przyznania mu Nagrody Kultury: „…z wyłączeniem publicystyki politycznej uznanej przez „Kulturę” za ‘niepoczytalną’”/…
Warto wreszcie zasygnalizować to czego w książce nie ma: znamienny głos Adama Michnika na temat wydawania książek Mackiewicza jeszcze w podziemiu, w NOW-ej: „po moim trupie” i znany list Jacka Trznadla w sporze między Niną Karsow, właścicielką praw do tekstów Józefa Mackiewicza, i rodziną zmarłego w 1985 roku pisarza.
Jeszcze raz zapytam, czym jest książka Włodzimierza Boleckiego, autora nie tylko przenikliwych esejów ale i rozpraw historyczno i krytycznoliterackich? W moim odczuciu jest znakomicie udokumentowanym świadectwem. Książka, której znacznie poszerzone II wydanie trafiło do naszych rąk, przez całe lata będzie podstawową lekturą mackiewiczologów. Od niej będą zaczynać wszystkie swoje badania i na niej też ludzie uczciwi będę kończyć swe spory o Józefa Mackiewicza. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.