Andrzej Samborski: TOMASZA JASTRUNA PRZEDMOWA DO CISZY
Tomasz Jastrun, Powitania i pożegnania, Iskry, Warszawa 2007
To bardzo osobiste wiersze. Ich intymność onieśmiela. Szokuje dosadność, z którą Tomasz Jastrun mówi o umarłych, umierających i mających umrzeć, czyli (wcześniej czy później) o każdym z nas. Jednym z przewodników w nieznane staje się tu jego od dawna nieżyjący ojciec, Mieczysław Jastrun. Oto: „znowu frunie / Do swojego ulubionego tematu / Do śmierci / Wołam / Nie tak daleko tato / Ale jest za późno / I spada jak gwiazda / Ze spopieloną głową” (Spadająca gwiazda).
Atmosferę dzieła dobitnie oddaje okładka – reprodukcja XVII-wiecznego płótna. Ciepłe światło świecy wydobywa z mroku postać pokutującej Marii Magdaleny. W centrum kompozycji, na kolanach kobiety, leży czaszka, na stole – szubieniczny sznur, krzyżyk, dwie księgi. Biblijny motyw został przez Georges’a de la Toura przeniesiony we współczesną mu rzeczywistość, a tajemnica śmierci skonfrontowana z inną… Jego modelka odwraca wzrok, jakby skrywała własny sekret. Jest chyba, jak kiedyś mawiano, przy nadziei.
Liczne u poety aluzje do Pisma Świętego wpisane są w konteksty jak najbardziej współczesne, bo autobiograficzne. Tom nosi tytuł „Powitania i pożegnania”. Autor witając swojego nowonarodzonego syna wyznaje: „Stał się cud / A ja przecież nie wierzę w cuda / Dotykam jego główki / Wątpiący Tomasz / I nadal nie wierzę / Chociaż wokół tyle wina / Zamienionego w krew” (Bokser). Lecz nawet na akt narodzin ściele się cień grozy: „Antoni wygląda jak bokser /…/ I patrzy / Spod opuchłych powiek / I milczy / Ja-jestem-człowiek”.
Na podobieństwo barokowych martwych natur odmalowane są w tych wierszach więdnące kwiaty, korzenie drzew wybrzuszające asfalt na cmentarzu, czy też mieszkanie zmarłego przyjaciela: „Zamknięte na zakurzone okna / Dwa pokoje/ Opuszczone książki i ściany / Nic z tego nie rozumieją / Podobnie jak ja / Nie rozumiem / Ale braterstwo z przedmiotami / Zbliża mnie do tajemnicy” (Opuszczeni).
Zwiastunami nieuniknionego okazują się tu nawet słupy wysokiego napięcia. W mistrzowskiej grze słów jesteśmy prowadzeni od obrazu osłupiałego na widok oznak starości ojca, poprzez kilka krótkich wersów, ku pustemu pejzażowi, już bez niego. „Upływ czasu / Osłupi każdego z nas” (Słupy wysokiego napięcia). Autor sam już osiwiał. Rówieśnicy, koledzy i koleżanki ze szkolnej ławy umierają: „Ala ma raka / Rak zjadł Alę” (Ala). Pokolenie po pokoleniu czeka ten sam los.
Nie niosą pociechy spotkania z dawniej bliskimi ludźmi. To, co było, umarło. Piękno ulega zatraceniu, do tego stopnia, że aż chciałoby się zamknąć oczy, uszy i nos: „Nic tak nie wzrusza / Jak smród / Starych wagonów PKP” (Koniec biegu). Szczególnie drastyczne są sceny zabijania much, komarów, karaluchów, pająków. Nieustanna zagłada owadów jest niczym memento.
A jednak, dla małego Antoniego wszystko jest nowe, fascynujące. Jego dziecięcy uśmiech – „Od ucha do brzucha” (Znowu uśmiech) – rozświetla mrok, pozwala po łobuzersku przymknąć oko, pokazać język, zrymować dla kawału: „W toalecie” do: „We wszeświecie” (Powrót z wakacji). To właśnie daje siłę, by iść naprzód w pochodzie pokoleń. Choć chyba nie warto się spieszyć.
„Zaraz wygłoszę przemowę do ciszy” – napisał Tomasz Jastrun (Nad grobem). Może właśnie po to, aby wyrazić niewyrażalne, powstał ten tom poezji przejmującej metafizycznym dreszczem.