09 wrz

Marta Brzezińska: Kuferek poety

Tadeusz Różewicz, To i owo. Biuro Literackie, Wrocław 2012.

To i owo to rodzaj kuferka lub szufladki z różnościami. Trochę tutaj ironii, trochę humoru, garść gorzkich obserwacji, urocze pralinki parodii, rysunki, zdjęcia i zapiski poety, różne okruchy i okruszki. Ten zbiór nie jest jednak jakimś niespodziewanym, spontanicznym żartem, to Różewicz taki jak zawsze, choć może nieco w innym kostiumie, a może należałoby powiedzieć – płaszczu. Poetycka swada nie stoi tu w sprzeczności ze skłonnością do dziecięcej wręcz zabawy, a siła słowa, rażąca jak zwykle, zawiera w sobie jednocześnie oznaki wahania, których się nie wstydzi.

W tym kuferku Tadeusza Różewicza obok nocnych zapisków obserwacyjno-słuchowych, rękopiśmiennych zapisków poetyckich, dedykacji, regularnych wierszy i rysunków, leży też pióro Poety, który może pozwolić sobie i pozwala na coraz większy dystans, do ludzi i do świata, do siebie samego. Profesjonalizm zawodowca to pióro i styl autora, reflektującego swoją pozycję wobec człowieczeństwa własnego, odczuwanego i opisywanego – staje się samo przedmiotem opisu, wyrażenia, tak jak opowieść o pisaniu i poezja.

czytanie przepisywanie
poprawianie i czytanie
milczenie i wściekłość
odczytywanie
to jest właśnie „Zawód”
pisarza poety i
literata

Opowieść o zaklinaniu materii pisarskiej dokonuje się również sprawą obrazków i obrazeczków, całego mikrokosmosu znaków, które towarzyszą słowom. Formuła zapisków sprawdza się dobrze w tym notowaniu spostrzeżeń jako autotematyczna i nieco konwencjonalna forma. To z jednej strony gest osobisty, a z drugiej trudno się oprzeć wrażeniu, że wpisany w pewnego rodzaju autorską kreację, w przełamywanie statecznego wizerunku Poety. Odnajdywanie drobnych skarbów w zbiorku To i owo jest doświadczeniem bardzo ciekawym, wywołującym wrażenie intymnego kontaktu, jakby faktycznie Poeta się nieco odkrywał, zapraszał do siebie, bliżej słów i odczuć. Formuła dialogu z własnym wizerunkiem przetyka To i owo, zgłasza się co chwilę, jakby wywołana do odpowiedzi, niczym jeden z elementów twórczej samokontroli.

godzi się bowiem
„klasykowi” (mistrzu, mistrzu)

wysłać do redakcji
cały wiersz
porażający
a nie jakiś
głodny kawałek

Poeta w pewnym momencie bierze na warsztat Szekspira, dokonuje na nim zabiegu, który nazywa „adaptacją” i „adopcją”, i ku radości czytelnika gra z szekspirowskimi postaciami. Oto Fortynbras przyprowadza sobie z polskiej wojny wybrankę Wandę z Krakowa, która nie chciała Niemca, a Otello z Hamletem i Falstaffem występują na jednej scenie. Wśród komentarzy do rzeczywistości, drobnych sprawozdań z codzienności, jest wiele miejsca na literackie gry, równie bezkompromisowe i ironiczne.

To pióro Poety, które profesję czyni sposobem życia, byłoby może właśnie nawet bardziej podobne różdżce szekspirowskiego Prospera, tej szczególnej postaci, która przetworzona przez teatralną i filmową popkulturę symbolizuje po trosze mędrca i błazna, maga i bezsilnego starca, dziecko, poetę i starego aktora. Może tylko tak, z pozycji ambiwalencji, mieszania porządków można dać sobie radę z rzeczywistością. Codzienność, która pobrzmiewa tekstami, a raczej rozpisuje się w ciągi komunikatów, zamienia poetycki głos w szmer, dramat (u) Poety topi się paradoksalnie i brawurowo w szarości, bylejakości, której rytm wyznacza:

kuchnia pascala
kuchnia platona

król duch w bigosie
we własnym sosie

Zwyczajność i codzienność przytłacza, choć na szczęście, wciąż na nowo obłaskawiana jest przez poetyckie słowo. Poeta wadzi się z nią ale i bywa czasem nieco zniecierpliwiony. Gdy potrząsnąć kuferkiem pełnym różności, zagrzechocze po dawnemu śmierć, wyjrzy na chwilkę pozbawiona iluzji dojrzałość oraz lekkie zmęczenie dźwiganiem archiwum pamięci, płaszcza demiurga i poetyckiego autorytetu.