Marek Ławrynowicz: NA POETYCKICH ANTYPODACH
Agnieszka Syska, Krzyk przedświatów, Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz 2007
Ryszard Sobieszczański, i spotkałem człowieka…, Nowy Świat, Warszawa 2006
To naturalne, że redakcja śledzi los „swoich” autorów (piszę w cudzysłowie, bo nikogo nie możemy sobie rzecz jasna przywłaszczyć), obserwuje ich z ciekawością i życzliwie zarazem. Nic dziwnego zatem, że z radością odnotowuję pojawianie się książek poetyckich Agnieszki Syskiej (to jej debiut książkowy) i Ryszarda Sobieszczańskiego.
Syska i Sobieszczański to autorzy tak różni, że pisanie o nich w jednym teksie to zadanie karkołomne, może nawet niewykonalne. Trzydziestoletnia Syska, doktorantka na Wydziale Teologicznym, uniwersytety Kardynała Stefana Wyszyńskiego, jest poetka lingwistyczną i to powiedziałbym należącą do radykalnego skrzydła tego gatunku. Osoby do tego rodzaju poetyki nieprzyzwyczajone mogą reagować na wiersze autorki „Krzyku przedświatów” zdumieniem, a może nawet oburzeniem. Ja jednak radzę państwu wczytać się w zawiłe nie tylko językowo, ale nade wszystko intelektualnie wiersze Syskiej. Odnajdziemy wtedy w tej poezji nieoczekiwane światy, odkryte przez autorkę. Niech przykładem będzie wiersz „przedświaty”: „z przedświatów krzyczy do słońca / żeby cię niebo pochłonęło / z przedświatów krzyczy do księżyca / żeby cię niebo pochłonęło / z zaświatów krzyczy słońce / żeby cię ziemia pochłonęła / z zaświatów krzyczy księżyc / żeby cię ziemia pochłonęła / z przedświatów krzyczą zaświaty”. W tym wierszu nie chodzi o grę językiem, chodzi o filozoficzny, a może teologiczny dyskurs, którego współczesna kultura w zasadzie nie prowadzi, bo żyjemy dziś, jak by to napisał Hermann Hesse „w epoce felietonu”. Skromny objętościowo to Agnieszki Syskiej przypomina nam, ze język nie musi służyć doraźnym błahostkom, jest narzędziem także rozważania spraw ważniejszych – najważniejszych. Autorka nie tyle koncentruje się na języku ile raczej poprzez język dochodzi do obrazu świata. Język jest łodzią, która niesie poetkę w jej tylko znanym kierunku. Nie wszystkie wiersze w „Krzyku zaświatów” są dostatecznie precyzyjne, zdarzają się słabsze utwory. Praca Syskiej przypomina szlifierza diamentów: każdy fałszywy ruch może spowodować katastrofę. W każdym razie polecam państwa uwadze tę oryginalna poetkę.
Ryszarda Sobieszczańskiego specjalnie polecać nie muszę, bo jest on poetą jeśli nie znanym to na pewno rozpoznawalnym. Nowy tom „i spotkałem człowieka…” pokazuje poetę wrażliwego, delikatnego, osobnego. Mnie najbardziej (może dlatego że jestem prozaikiem) przypadł do gustu Sobieszczański autor lirycznych opowieści o sobie, rodzinie i znajomych „Zamiast życiorysu”, „Gliwa”, „Wuj Klemens”. Życie ludzkie zawiera się tu w niewielu słowach, ale zdaje się pełne, kompletne, prawdziwie nie tyle opisane, co zapisane. Smutna stad wynika refleksja –kilkadziesiąt lat ludzkiej radości i udręki to w sumie kilka zdań w notesie poety. Pięknie pisze tez Sobieszczański o żonie „Listek / kropelka / wietrzyk / muszelka / łyżeczka /melodyjka / wineczko /melancholijka / wierszyk / okruszynka / opłatek / Helminka”. W takiej tonacji pisywał o Natalii Gałczyński i chyba nikt po nim. Jeszcze innym atutem poety jest umiejętność opisywania przyrody, coraz rzadsza w naszym zurbanizowanym świecie. Wszystko to razem czyni z Ryszarda Sobieszczańskiego poetę nieco staroświeckiego, postrzegającego świat poprzez sprawy drobne, mało istotne postacie, którym zawsze potrafi nadać wymiar magiczny. Są też w tym tomie wiersze na tematy przez duże „T”, ale te jakoś mniej przypadły mi do gustu. Ale być może każdy ceni to co mu najbliższe.
Jeśli uznacie, ze Sobieszczański zbyt prosty sięgnijcie po Syską. Jeśli wiersze Syskiej zbyt odbiegają od waszych wyobrażeń o poezji wróćcie do Sobieszczańskiego. A jeśli ani jedno, ani drugie? Nie szkodzi, na szczęście nie brak poetów na tym najpiękniejszym ze światów.