20 mar

Magdalena Wojak: Trzy wcielenia Don Kichota

Piotr Mitzner, Gabinet cieni, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2007

„Wolność, Sanczo, jest najcenniejszym darem użyczonym ludziom przez niebo; nie mogą się z nią równać skarby, jakie ziemia zamyka, ani jakie może kryje; dla wolności jak i dla czci, można i należy narażać życie; przeciwnie zaś, niewola jest największym złem, jakie może spotkać człowieka” – przekonywał swojego wiernego towarzysza wykreowany przez Cervantesa błędny rycerz.
Gdyby jednak doświadczył chaosu XX wieku, jego szaleństwo wydałoby mu się zabawną igraszką rozumu. Gdyby dotknął absurdu historii – walka wiatrakami okazałaby się konieczna i ważna. Gdyby chciał mimo wszystko i wbrew wszystkiemu zachować wierność sobie – musiałby powtórzyć te słowa i upodobnić się do bohaterów książki Piotra Mitznera, który, podobnie jak Sanczo Pansa, tropi ślady istnienia ludzi o niezwykłych biografiach.
Współczesny Don Kichot wędruje zawsze sam, mimo iż otaczają go ludzie. Musi milczeć, gdyż słowo często odsłania swą zdradliwą naturę. Jest zamknięty w klatce nie dlatego, że to on zagraża rzeczywistości, ale ona jemu. Traci bibliotekę, co sprawia, że musi pamiętać lepiej i dotkliwiej. Mitzner, zapisując jego splątane dzieje, ujmuje je w tryptyk: tworzy biografię-mozaikę Hansa Śliwińskiego, polifoniczną opowieść o życiu Henryka Józewskiego oraz  biografię intelektualną Adama Mauersbergera.
Wszystkich łączy romantyczne pojmowanie życia, duchowa aktywność oraz trud (od)budowania własnej „kompozycji istnienia” tak często burzonej przez bieg nieoczekiwanych wypadków. Ich wspólne credo określił doskonale Henryk Józewski: „Zawsze sobie myślałem, że należy wejść w porozumienie z Nieznanym i tak układać swoje życie. Trzeba liczyć na to, co w buchalterii zdrowego rozsądku obliczyć się nie da, co nie mieści się w ramach tak modnego dziś układu konieczności przyczynowo-przyrodniczych”.
A Mauersberger dopowiedział: „Jak grać z losem, to dużą stawkę”. W tym sensie wszyscy byli błędnymi rycerzami. Z jedną tylko różnicą: Don Kichot Cervantesa uznał za prawdę zmyślenie poetów i dlatego zapragnął uwolnić świat od krzywdy, popadając z nim w konflikt; Don Kichotowie dwudziestowieczni są skazani na prawdę o współczesności, która, wyrzucając ich siłą ze swojego głównego nurtu, niejednokrotnie prowadzi do odkrycia niespójności i chaosu w przestrzeni zewnętrznej i wewnętrznej. I sami czasami nawet poezję tworzą.
Wiedzieli o tym wszyscy trzej: Hans Śliwiński – kompozytor-samouk, miłośnik muzyki i pięknych kobiet, poeta, filozof i żołnierz, Henryk Józewski – wybitny polityk,  konspirator skazany na śmierć i malarz oraz Adam Mauersberger – muzealnik-wizjoner, tłumacz, intelektualista, zanurzony w literaturze francuskiej ironista i animator życia kulturalnego w konspiracji.
Mimo iż ich splątane i trudne życiorysy biegły zupełnie innymi torami, łączyła ich gotowość do działania oraz otwarcie wobec rzeczywistości i historii, która wysączała z nich siły, odbierając rangę czynom, a ich autorom nadając wymiar widmowy. Wszyscy spotykali się w gabinecie cieni – na peryferiach życia publicznego, istniejąc jako półoficjalne kopie ludzi szczęśliwych, wybitnych, spełnionych oraz powszechnie znanych i szanowanych.
Szlachetność uczuć, niezmierna siła woli, dystans i fanatyczna wiara w wyznawane wartości oraz niezwykle mocno pulsujące życie wewnętrzne niewątpliwie łączą ich z Don Kichotem. Hans rozsmakowany w istnieniu nawet w czasie wojny szukał ukojenia w muzyce, wewnętrznie z dystansowany, lecz pełen idealistycznej wiary w Piłsudskiego Henryk widział w świecie „teatr istnienia i stawania się”, nieco zdziwaczały Adam cierpiący na poczucie „przezroczystości świata” szukał w nagłych olśnieniach i piętrzonych paradoksach ukrytej natury bytu i języka, wierząc że „prawda objawia się we fragmentach, które kalecząc nasze serce budzą w nas Nieśmiertelność”.
Właśnie Mauersberger najbardziej przypomina błędnego rycerza. Skłonny do negacji rzeczywistości, pragnął wyzwolenia od zła czającego się w realistycznej dosłowności opartej na „czasie chronologicznie śmiertelnym”. Żył na przekór światu, wbrew niemu jak Don Kichot, we własnej autobiografii określał się przez zdania zaprzeczone. „Trzeba robić rzeczy niepotrzebne” – pisał do Jerzego Turowicza – mocno przekonany, że to, co nie istnieje jest równie ważne jako to, co uznane za oczywiste, zwłaszcza, że istotą ludzkiej świadomości jest metafora.
Wszyscy bohaterowie książki Piotra Mitznera byli wielowymiarowi. Doświadczenie klęsk nie złamało ich, lecz przeciwnie – wydobyło głębię. Płonęli światłem modelowanym przez mrok-cień. Ten cień przecinał ich biografie, ale nie zdołał złamać.
Podobnie jak Cervantesowski Don Kichot, aby dotrzeć do prawdy, która często stawała się źródłem goryczy i przekonania o ironii losu, tułali się po świecie w poszukiwaniu  swojego miejsca. Mitzner ciekawie i trafnie dobiera atrybuty postaci, formułując tytuły rozdziałów. Hansa określa mianem wiecznego tułacza, ukazując jego trudności z tożsamością rozpiętą pomiędzy kulturą polską i niemiecką; Adama Mauersbergera nazywa Mistrzem, gdyż jego życie było sztuką bardzo siebie świadomą, przypominającą anegdotę i esej jednocześnie. Pisząc o Henryku Józewskim, wyeksponował jego milczenie, co tym bardziej podkreśla, że jego życie wiecznego konspiratora było półlegalne i dlatego pozwolił, by współautorami opowieści stali się jego przyjaciele.
Wszyscy byli zwielokrotnieni. Intensywności doznawania i wchłaniania świata oraz woli kształtowania go starczyłoby z pewnością na kilka interesujących żywotów. Jednak bohaterowie Mitznera musieli dokonać nie lada wysiłku by pomieścić w granicach jednego – cały duchowy bagaż, którego ciężar znał z całą pewnością tylko ich protoplasta z La Manczy.