08 lip

Magdalena Wojak: Radość czytania

Maria Jentys, Argonauci naszych czasów. O prozie polskiej (i niepolskiej), Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2009

„Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu/ po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę” — wzywał niegdyś z ironią Pan Cogito. „Idź, a znajdziesz — szukaj uważnie i patrz, bo złote runo może być ukryte w Tobie” — zdaje się polemizować z nim w swojej najnowszej książce Maria Jentys. Sama na wzór mitycznego Jazona staje na czele wielkiej literackiej wyprawy: dwudziestu trzech współczesnych pisarzy wydobywa z cieśnin zapomnienia i zagubienia w kulturowym nadmiarze i skłania do zaistnienia w intymnej relacji z czytelnikiem. Autorka z niezwykłą subtelnością podprowadza każdego z nich, przygotowuje niejako dwie wrażliwości do konfrontacji– przybliża, współodczuwa, opowiada, ogarnia czułą wyobraźnią. Scala. Tworzy bardzo interesujące opowieści o człowieku żyjącym w swoim dziele i o dziele jako pochodnej życia.

Każdy argonauta dryfuje samotnie — każdy na własną miarę walczy z potworami (kryjącymi się przede wszystkim w wyobraźni), szuka ocalenia i oczyszczenia (nie sławy i przygód) i pragnie odzyskać królestwo (które dla każdego znaczy coś innego). Każdy ma swoją Medeę.

Obszary pisarskich penetracji raz po raz przekraczają granice realności i fikcji — wychylają się ku trudno dostępnym rejonom metafizyki i psychoanalizy. Współcześni poszukiwacze złotego runa poruszają się w wątłym przesmyku światła i mroku — jakby pomni, że ich protoplaści musieli dotrzeć do Kolchidy — krainy Ajetesa — syna boga słońca, którego córka Medea służyła bogini ciemności — Hekacie. Podobnie jak oni są zwycięzcy i przeklęci, ocaleni i skazani.

Maria Jentys rozpoczyna swoją podróż pogodnie i spokojnie. Eseje o Kazimierzu Orłosiu („Zatrzymać czas”), Marianie Pilocie („Pogoda świata”) czy Janie Drzeżdżonie („Duch światła”) są jak powolne opuszczanie znajomego portu: kontemplacja natury, zaduma nad przemijaniem, poszukiwanie Tajemnicy zaszyfrowanej w zjawiskach na pozór błahych wpisują je w sferę odwiecznych ludzkich rozmyślań.

Pierwsze zachwianie równowagi przynosi opowieść o Piotrze Bednarskim — dramatycznym zmaganiom małego chłopca z żywiołem historii (Nieludzka Ziemia, stalinowskie represje) towarzyszy przekonanie o ogromnym potencjale tkwiącym w człowieku (w każdym ukryte jest arcydzieło — dlatego wyprawa po złote runo niesie oczyszczenie i wyzwolenie). Eseje o Eustachym Rylskim i Macieju Malickim dopełniają się, stanowią dwugłos o złożoności bycia człowieka w świecie (i w świetle). Poczucie obcości, wykorzenienia, niezdolności do okazywania uczuć wydaje się zrównoważone jasnym i ciepłym obrazem „życiochodzenia i życiopisania” autora „Wszystko jest”.

Jednak prawdziwy trud współczesnych argonautów zapowiada esej o powieści Leszka Szarugi zatytułowany „Obszar przemiany”. Tu los wymyka się spod kontroli, a doświadczenie sytuacji granicznej (choroba, dotknięcie śmierci) otwiera nie tylko na konfrontację z własną przeszłością, nie tylko z historią w ogóle, ale nade wszystko pozwala znaleźć się w centrum wszechświata.

I właśnie dopiero teraz, gdy jej Argos płynie po zupełnie nieznanych wodach, Maria Jentys może przystąpić do opowieści najtrudniejszych i niezwykłych zarazem: takimi są, w moim mniemaniu, eseje o Tadeuszu Siejaku i Krystynie Sakowicz. To apogeum wyprawy. Czas próby i duchowych zmagań pisarza, autorki i czytelnika.

W tekście pt. „Żarliwy świadek epoki” autorka z żarliwością właśnie pragnie ocalić od zapomnienia chodzieskiego pisarza, u którego pragnienie tworzenia było równie silne, co świadomość powolnego umierania. Opowieść o człowieku i powstającym w bólu dziele staje się opowieścią o przyjaźni. Fragmenty prywatnych listów i zapisków diarystycznych, trud odszyfrowania z rękopisu zniekształconych przez chorobę liter, determinacja w dążeniu do odtworzenia twórczego zamysłu naszkicowanego jedynie w pobieżnym konspekcie ujawniają bardzo osobisty, niemal intymny wydźwięk eseju. To niejako rozmowa z umarłym o tym, jak ważne jest jego dzieło.

Jednak prawdziwym doznaniem mroku (bez szans na jakikolwiek przebłysk) jest opowieść o twórczości Krystyny Sakowicz. „Odmienne stany świadomości” to istne zstąpienie do piekieł. W tej literackiej krainie ciemność zatrważa, zniewala, paraliżuje. Budzi żywioły nienawiści, złości i pogardy. Tu słowo kryje zaszyfrowane wielkie i groźne Tajemnice. Wraz z tą niezwykłą argonautką Maria Jentys wędruje ku granicom wyobraźni. Jednocześnie tak głęboko wchodzi w jej świat, że trudniejsze niż zrozumienie kreowanych obrazów, wydaje się jej ich urzeczywistnienie przez pisarkę. Eseistka proponuje strategię tej trudnej lektury, omawiając „Szamotaninę” — dziennik Krystyny Sakowicz. Brzmi ona: dać się unieść pełnemu nieoczekiwanych wirów i spadków strumieniowi świadomości, który samą autorkę unosi poza nią samą — w rejony nieznane, dziewicze; tam, gdzie doznania ekstremalne przybliżają do Nieznanego, a sam człowiek staje się snem.

Jak ocalić siebie po takiej wyprawie? Jak ogarnąć żywioły, które szaleją dookoła? Jentys proponuje trzy postawy w kolejnych tekstach: ironię i dystans („Człowiek tragikomiczny” — o Marku Ławrynowiczu), niezłomność i wierność sobie do końca („Człowiek heroiczny” — o Wacławie Holewińskim) oraz bunt („Człowiek niepokorny” — o Januszu Rudnickim, „Żywioły buntu” — o Mariuszu Sieniewiczu). Można też odnaleźć sojusznika. Takimi wydają się dla autorki Olga Tokarczuk i Zyta Rudzka. Jedna jako wierna współtowarzyszka wciąż ponawianych wypraw po nowy wymiar Prawdy i Tajemnicy, druga — jako twórczyni „fascynującego i porażającego obrazu człowieka — istoty ze światła i mroku, z czarnej krwi, szaleństwa i śmiechu”.

Nie jest ważne czy wszyscy argonauci dotarli do celu. Nie jest istotne, z jakimi żywiołami przyszło im się zmierzyć; czy Medeą była historia, pamięć czy tęsknota. Największym sukcesem Marii Jentys jest to, że pisząc o argonautach, sama argonautką jest i sprawia, że czytelnik argonautą chce się stać. Subtelny, precyzyjny i bogaty język esejów wciąga. Niezwykła uważność, z jaką autorka przygląda się literackim postaciom i ich twórcom, wzrusza i porusza. Sprawia, że i nam udziela się radość czytania.