Magdalena Wojak: Przestrzeń wystawiona na próbę
Wisława Szymborska, Tutaj, Wydawnictwo Znak
Nigdy nie jestem tylko tu, jako to szczelnie zamknięte ciało, lecz jestem także i tam, to znaczy przestrzeń jest terenem mojego postoju, tylko dzięki temu mogę iść przez nią
Martin Heidegger
Zdumienie umożliwia szczególne doświadczenie rzeczywistości, tworzy z nią intymną więź: zbliża poprzez zachwyt, wielokształt i piękno oraz przeraża nadmiarem, przeczuwanym chaosem. Wisława Szymborska niejednokrotnie podejmowała próbę opisania swojej relacji ze światem, którego „naraz tyle ze wszystkich stron świata”. „Koniec i początek” określał granice bezkresu; wyrażał trud karczowania własnego miejsca. „Chwila” – najmniejsza kropla nieskończoności miała faustycznie trwać, by stać się jednostką intensywności przeżywania i ulotności zdarzeń. „Dwukropek” oznaczał pauzę, namysł, niemożność wypowiedzenia, porządkowanie doznań – zapowiadał ciszę przed eksplozją. Najnowszy tom poetycki „Tutaj” jest rodzajem ontologicznego eksperymentu: poetka oddziela obszar własny od obcego, gigantycznym cyrklem wyznacza wokół siebie przestrzeń bliską, oswojoną i przyswojoną. Pisząc o tym, co jest t u – dystansuje się wobec t a m.
Nieruchoma noga cyrkla mocno przytwierdza do świata mówiące j a. To ono staje się centrum. Druga noga kreśli okolice – wyznacza miejsca, dotyka sfer granicznych, penetruje makro i mikrokosmos, śmiało łącząc pamięć, śmierć, wyobraźnię, sen i słowo. Wychyla się ku t y.
W swoim poetyckim świecie Szymborska nie tylko buduje własne przestrzenie, ale je spiętrza i nawarstwia, kumuluje ich sensy, domaga się dialogu – „nazywa po swojemu i chroni od złego” („Tutaj”). Krąg po kręgu precyzyjnie, wciąż na nowo definiuje siebie.
Okolica pierwsza mieści się pomiędzy Ziemią a domem. To miejsce permanentnej kreatywności:
Tutaj wytwarza się krzesła i smutki,
Nożyczki, skrzypce, czułość, tranzystory,
Zapory wodne, żarty, filiżanki
Masowa produkcja przedmiotów i przeżyć z jednej strony świadczy o aksjologicznym chaosie, z drugiej – potwierdza antropocentryczny wymiar tej przestrzeni. Ziemia kręci się nieustannie „w zamieci galaktyk”, pozostająca „od zawsze na zawsze we władzy żywiołów” tylko na chwilę wydaje się bezpieczna dla człowieka podróżującego na gapę, nielegalnie i przypadkiem. Dopiero w domu, zamknięty w czterech ścianach bez „żadnych przeraźliwych szczelin, którymi by donikąd (…) wywiało” może czuć się u siebie.
I właśnie tu, w samotności, chcąc wzmocnić poczucie wewnętrznej równowagi, wyłącznie na własny użytek kreśli kolejną okolicę rozciągającą się w sferze czasu – obejmującą pamięć i śmierć. Raz zamyka się w przestrzeni biografii i losu („Kilkunastoletnia”), innym razem rozpościera się pomiędzy koniecznością pamiętania a koniecznością istnienia i pisania („Trudne życie z pamięcią”, „Mikrokosmos”). Śmierć bywa tu zadaniem dla profesjonalistów („Zamachowcy”) – jest czymś normalnym, wpisanym w rytm codzienności i jednocześnie traumatycznym, nie do zaakceptowania – budzi gniew i pustoszy nawet język („Identyfikacja”). Zamieszkiwanie tej okolicy jest bardzo trudne – niejednokrotnie rodzi bunt, osacza, boli. Ma w sobie coś z dotykania nicości, uświadamia niemożność odzyskania utraconych obrazów („Portret z pamięci”). Pozornie znana, choć wciąż wymykająca się, przestrzeń okazuje się „rozdęta do bezkresu” – pusta i pełna, zamknięta i otwarta jednocześnie. Pulsująca, zmienna, nadaktywna. Tylko wyobraźnia („zalążek zmysłu udziału”) może nad nią zapanować.
Wykreowany przez nią obszar dotyka snu. Mimo że rozpina się na czasach przeszłym i przyszłym, wydaje się bezpieczny i trwały. Na zawsze usprawiedliwiony poprzez piękno, bo jak czytamy w wierszu zatytułowanym „Vermeer”:
Dopóki ta kobieta z Rijksmuseum
W namalowanej ciszy i skupieniu
Mleko z dzbanka do miski przelewa,
Nie zasługuje Świat
Na koniec świata.
Jednak okolice wyobrażone tylko częściowo spełniają ludzkie marzenie o absolutnej wolności i dowolności bycia. Sen, mimo iż na przekór rozumowi piętrzy „góry tak bardzo kamienne jakby stały na jawie”, stwarza „ściany wykonane z twardego powietrza” oraz uzdalnia do lotu i rozmowy z umarłymi, wypełniając szczeliny pomiędzy niewiedzą a tajemnicą – tworzy światy nietrwałe, istniejące tylko do momentu „zanim zadzwoni budzik” („Sny”). Również wyobraźnia umożliwiająca podróż w czasie nie daje szansy na prawdziwe spotkanie twarzą w twarz („W podróży”).
Szymborska wie, że świat to nie tylko to, co istnieje w swojej pełni w sposób widoczny, odczuwa(l)ny i ujmowa(l)ny – „tutaj” jest zawsze związane z osobą i jej „poszczególnością” – jest miejscem wędrującym jak cień. To dlatego tak wiele wierszy przypomina solliloquium – dialog, nawet z samym sobą zawsze jest sprawdzianem dla nowo wykreślonego fragmentu rzeczywistości. Oddzielanie „tutaj” od „tam” jest nie lada zadaniem, zwłaszcza że Natura płata nam figle: „nakłada nam twarze kiedyś już noszone” („Myśli nawiedzające mnie na ruchliwych ulicach”) i trudno sprostać życiu „na piątym biegu”, bez pilota dodanego do dzieła Prousta („Nieczytanie”). Poetka czyni to po mistrzowsku, przemierzając spiętrzone przestrzenie dzięki niemal wszechobecnej ironii. To ona wprowadza ruch – każde „tutaj” oddala i weryfikuje, wzywa do poszukiwania wciąż nowych terytoriów do zdobycia, nazwania i chronienia.
Szymborska, pisząc „Tutaj”, wchodzi w dialog z Czesławem Miłoszem – bezpośrednio wskazując jakość przeżywania i doświadczenia świata, której nie sposób dookreślić. Przy czym – o ile Miłoszowe „To” oznaczało „natknięcie się na kamienny mur, i zrozumienie, że ten mur nie ustąpi żadnym naszym błaganiom”, o tyle dla Szymborskiej „Tutaj” jest wezwaniem do ciągłego przekraczania granic. Żadna z nich bowiem nie jest ostateczna…