15 paź

Lomografia

Lomografia jest dziełem przypadku i on też staje się narzędziem sprawczym w rękach fotografującego.

O ile w tradycyjnej fotografii estetyka kształtuje, praktyka fotograficzna nakazuje a doświadczenia pokoleń uczą, to lomografia staje w opozycji do wszystkiego, co dotychczas uznawane było za udane zdjęcie. Często nieostre, przejaskrawione, silnie skontrastowane, lomograficzne fotki są obrazem chwili, która umyka, a wraz z nią przemija unikatowa mieszanka barw, gra światła i cienia, ludzie i przestrzeń w zmiennych konfiguracjach, życie, które nie czeka na nasz fotograficzny refleks.
Chwila, emocja, bodziec, impuls, mózg, palec, spust, trzask (migawka opadła, porcja światła wykradziona, impresja nie stygnącego życia wyekstrahowana) – 1/10 sekundy.

Lomografia…
Pozwala każdemu śmiertelnikowi na spontaniczne uwiecznianie impresji będących dziełem codziennych zbiegów okoliczności. Wystarczy by jego oko, a może raczej, jak powiedzieliby, członkowie społeczności łomograficznej, biodro uzbrojone było w LOMO KOMPAKT AUTOMAT, Holgę lub inne cudeńko, które wyszło z rąk techników i inżynierów radzieckiej fabryki zbrojeniowo – optycznej LOMO. LC-A cud techniki inżynieryjnej, mały, automatyczny aparacik, z masywną stalową konstrukcją, roznoszący techniczną woń smarów, typowy przedstawiciel radzieckiej jakości produkcji.

Przypadkowe odkrycie
Aparat LC- A wzbudził ciekawość austriackich studentów, krążących po Pradze i cieszących oko świeżo budującą się czeską demokracją roku 1999-ego. Aparat wpadł im w ręce w jednym ze staroświeckich sklepów ze sprzętem fotograficznym, dokąd został wyparty przez zalew tanich produktów azjatyckiej myśli technicznej. Zaciekawieni kupili od razu kilka sztuk i nie zastanawiając się, uraczeni wyśmienitym czeskim piwem, czynili swą fotograficzną powinność, strzelając fotki z biodra, znad głowy, spomiędzy nóg. Po powrocie do Wiednia, wywołali zdjęcia w najtańszy możliwy sposób – w pobliskim supermarkecie. W efekcie otrzymali tysiące zaskakująco jaskrawych, mocno skontrastowanych, czasem nieostrych zdjęć, które utrwalały sobą emocje, ulotność chwili w sposób jakiego nie znali z tradycyjnych fotografii. To wystarczyło, by zrozumieli, że w czeskim antykwariacie z radzieckimi aparatami czeka na odkrycie zupełnie nowa jakość fotografii, źródło śmiałych impresji, a mianowicie LOMO KOMPAKT AUTOMAT.
Wkrótce rzesze amatorów lomografii zaczęły konsumować światowe zasoby LOMO aparatów, co przyczyniło się do nienasyconego głodu tego sprzętu, któremu produkcja zakładów optycznych w Sankt Petersburgu oraz skuteczna i niesamowicie wydajna poczta rosyjska nie były w stanie sprostać. Zresztą wkrótce miało dojść do zamknięcia fabryki. Wobec rychłej katastrofy wiedeńscy studenci postanowili wybrać się do Sankt Petersburga z misją ratowania lomospołeczności przed głodem aparatów i wszelkiego sprzętu o lomograficznych właściwościach światłoczułych. Po zrelacjonowaniu fotograficznej eksplozji jaką wywołało ich odkrycie, obiecując stały dopływ zamówień na LOMO sprzęt, zdołali przekonać kierowników fabryki i samego Vladimira Putina (ówczesnego vice burmistrza Sankt Petersburga) do wznowienia produkcji. Obecnie Lomographic Society przeniosło produkcję aparatu LC – A do Chin.

Co czyni LC-A tak wyjątkowym?
Dziecko radzieckiej myśli technicznej (dla którego prototypem był japoński mini aparat) wyprodukowane w zakładach zbrojeniowo – optycznych LOMO miało się stać obowiązkowym narzędziem każdego szanującego się komunisty. Miało uwieczniać obrazy radzieckiej sielanki, idyllę codziennego życia, ostatnie wakacje w bułgarskich Złotych Piaskach… Zaspokoić głód socjalistycznego społeczeństwa na niezawodny, powszechnie dostępny i tani aparat dla mas.
W masywnej obudowie LC-A mieści się jednak subtelna optyka. Szerokokątne widzenie obiektywu Minitar 1, pozwala na uchwycenie obiektu bez konieczności spoglądania przez wizjer, a zaprojektowane przez prof. Radionova soczewki utrwalają na zdjęciach głębsze nasycenie kolorów, większy ich kontrast oraz niezdefiniowaną ostrość. Automatyczne sterowanie czasami naświetlania uzależnione od manualnego ustawienia przesłony daje gwarancję odpowiedniego naświetlenia kliszy, co czyni ten aparat pierwowzorem późniejszych „idiot cameras”. Tak naprawdę, im gorsze warunki oświetleniowe tym lepszą okazję do wykazania się ma ŁOMO aparat – dlatego też wykonywanie zdjęć nocą, w ciemnych pomieszczeniach czy o świcie pozwala promieniom światła i kolorom, uchwyconym i przyćmionym przez tradycyjny aparat, ujawnić się w postaci feerii lomograficznych efektów. Szczególnie ważnym i nieodłącznym efektem każdego zdjęcia zrobionego LOMO-aparatem jest tak zwane winietowanie – brzegi zdjęć są nieco ciemniejsze i mniej ostre niż środek kadru, co czyni je naturalnym obramowaniem obrazu.

La crème de la crème
Zbierzmy teraz śmietankę. Zabawa dopiero się zaczęła. LOMO poprzez naciśnięcie spustu wyzwala najbardziej niekonwencjonalne pomysły: życzymy sobie widocznych na zdjęciach perforacji kliszy – proszę bardzo: wystarczy umieścić kliszę 35 mm w aparacie średnio-formatowym, przeznaczonym dla filmu 6×6 cm. Eksperymentować można również ze szkłem powiększającym wykonując makro-zdjęcia, bawić się strumieniem światła skierowanym w obiektyw, długimi czasami naświetleń nocą, kolorowymi fleszami w trakcie wieczornych eskapad czy tak zwanymi krosami.
Czym  jest krosowanie? – to wywoływanie materiału światłoczułego w odczynnikach nie przeznaczonych do danego typu materiału (przykładowo wywołanie negatywu w chemikaliach służących do wywoływania slajdów lub na odwrót). Jako rezultat otrzymujemy zdjęcia o przekłamanej kolorystyce i kontraście; efekt bywa ciekawy.
Jeśli głód nie został zaspokojony odwiedzić należy http://shop.lomography.com/microsites/lca/ – stronę, która dostarcza  lomograficznych sztuczek pozwalających przykładowo na celowe niedoświetlenie lub prześwietlenie filmu. Innym, niebanalnym trikiem jest dwukrotne naświetlenie tej samej klatki filmu, co daje nieco metafizyczny efekt przenikania się obrazów. Warto pamiętać jednak, że jak we wszystkim, tak i w lomografii, umiar jest wskazany i jak opowiada Paweł  Jaczewski*1: „Niejednokrotnie byłem bardzo niepocieszony, że moje zdjęcia z imprezy lub z wakacji są tragiczne lub ich nie ma, gdyż zgodnie z ideologia lomo eksperymentowałem, na przykład używając klisz przeterminowanych o 5 lat!”

10 złotych zasad łomografii

Choć lomografia to czysta zabawa, to jednak u jej źródeł leży stworzony przez pionierów lomografii, dekalog. Po zapoznaniu się z nim odkrywamy jednak, że jego istotą zawartą w dziesiątej regule, jest zaprzeczenie wszystkich pozostałych.

1. Noś aparat ŁOMO zawsze ze sobą. Łomografia nie może być zaplanowana, wszystko musi odbywać się naturalnie. Bądź gotowy i NIGDY nie zostawiaj swojego aparatu w domu! Nawet nie wiesz, w którym momencie nadejdzie chwila warta sfotografowania.
2. Rób zdjęcia o każdej porze dnia i nocy!24 godziny na dobę Twój LOMO powinien być gotowy do działania. Zapomnij o technice i oświetleniu – po prostu pstrykaj.
3. ŁOMO nie jest dodatkiem do Twojego życia lecz jest jego częścią! Niech lomografia stanie się tak naturalnym i oczywistym elementem Twojego życia jak spanie, jedzenie czy oddychanie.
4. „Pstrykaj z biodra” LOMO nigdy nie przeszkadza Ci bardziej niż wtedy gdy trzymasz go przy twarzy. Blokuje widoczność, hamuje Twoją ekspresję, utrudnia rozmowę i zmusza oczy do patrzenie przez malutkie okienko. Możesz jednak swobodnie uniknąć tych niedogodności. Szerokokątny obiektyw Minitar 1 i ręczny fokus pozwalają na robienie zdjęć ze wszystkich perspektyw. Możesz robić fotki trzymając LOMO nad sobą, przed sobą, pstrykać z biodra, między nogami i w każdy inny sposób, jaki przyjdzie Ci do głowy
5. Fotografuj przedmioty najbliżej jak możesz! Zmniejsz dystans pomiędzy sobą a tym co fotografujesz. Istota rzeczy tkwi w szczegółach. Jesteś blisko, widzisz więcej.
6. Nie myśl! Kieruj się instynktem i emocjami. Zapomnij o regułach, zasadach, konwencjach. Nie zastanawiaj się i nie analizuj. Uwolnij swoje zmysły i pstrykaj jak tylko zachcesz.
7. Bądź szybki! Bywają momenty kiedy nawet ułamek sekundy może mieć znaczenie. W lomografii pierwsze wrażenie jest tym co liczy się najbardziej, a każda chwila jest wartością sama w sobie. Bądź szybki, ufaj sobie i dobrze się baw.
8. Nie musisz wiedzieć co akurat sfotografowałeś! W lomografii tak jak w życiu przypadek często decyduje o wszystkim. Wykorzystaj to! Dzięki temu uzyskasz nowe, odmienne spojrzenie na otaczający świat. Daj się ponieść, a efekty będą naprawdę zaskakujące…
9. …. i nie musisz wiedzieć tego też później! Za jakiś czas dostajesz wywołane zdjęcia i wpadasz w osłupienie. „Cóż to może być?!?!” Na zdjęciach jest tylko to co sam zrobiłeś lecz co do niektórych fotek sam nie wiesz skąd pochodzą. I wcale nie musisz!
10. Nie przejmuj się zasadami! Możesz o nich zapomnieć. Odkryj swoją własną drogę do lomografii. Fotografuje co chcesz, jak chcesz i kiedy chcesz. Powyższe 10 zasad jest tylko po to by uwolnić Twój umysł i nie przejmuj się tym co wpojono Ci do tej pory na temat fotografii. Zrealizuj wszystko to co wpadnie ci do głowy, wypróbuj to! Niech LOMO otworzy Ci nową drogę do robienia zdjęć! *2

Społeczność lomograficzna
Społeczność lomograficzna liczy obecnie około 500.000 członków, w tym znane osobistości jak Robert Redford, Moby czy Brian Eno. To co było zresztą w Polsce absolutna nowością i tętniło świeżością inicjatyw, miało miejsce jakieś 2 lata temu, relacjonuje Mirella von Chrupek, jedna z osób, tworzących trzon grupy  www.lomuj.sie.pl *3 „Wtedy też ostro działaliśmy. Teraz już są nowe rzeczy, a co wytrwalsi pozostali przy Lomo, ja po prostu interesuje się aparacikami samymi w sobie i fotografią. Nie wiem czy to Lomo czy nie. Może Lomo to coś na fajny początek. Na początek miłości do fotografii.”
Społeczność skupiona jest teoretycznie wokół osi wymiany informacji jaką jest międzynarodowy portal www.lomography.com, który wygenerowany został po założeniu stowarzyszenia Lomographic Society w Wiedniu. Po prawdzie jednak, po rozmowie z Mirellą von Chrupek i Pawłem Jaczewskim, można odnieść wrażenie, że ich stosunek do stowarzyszenia jest nieco pejoratywny. Jak twierdzą, osoby tworzące portal lomography.com poprzez sprzedaż aparatów oraz gadżetów, uczyniły z lomografii świetne źródło dochodów, co kłóci się z lomograficznym przesłaniem. Lomografia miała zapewnić każdemu możliwość tworzenia tysięcy tętniących życiem zdjęć, wyzwalając od kosztownych mechanizmów związanych tradycyjną fotografią.
LOMO fotki układane są na potrzeby imprez, prezentacji czy dla wzmocnienia efektu na pionowych panelach, jedna koło drugiej. Efektem są ściany pokryte tysiącami zdjęć czyli: Lomowalls. Takie obiekty prezentowane były na wystawach w Nowym Jorku, Wiedniu, Berlinie, Tokio, Madryt czy też Moskwa.
W Polsce jednym z pierwszych miast, w którym zaczęła rozwijać się lomografia była Łódź. Tam też w maju 2005 roku ruszył projekt LOMO_LODZ. Powstał wtedy magazyn internetowy w pliku PDF ( tzw. zin), gdzie prezentowane były zdjęcia postindustrialnego miasta. Fotoprojektowi towarzyszyły imprezy kulturalne, pokazy slajdów LOMO fotek, sprzedaż gadżetów i aparatów dostarczonych przez Polską Ambasadę Lomograficzną.
W Warszawie jako jedna z pierwszych lomozajawkę szerzyć zaczęła Bogna Świątkowska. Kierowana przez nią Fundacja Bęc Zmiana, zainicjowała istnienie strony www.lomo.art.pl. Dzięki Fundacji powstał również pierwszy w Warszawie sklep ze sprzętem lomograficznym oraz odbyło się wiele lomoimprez.
Obecnie Lomographic Society organizuje siódmy Światowy Kongres Lomograficzny, który odbędzie się w Londynie w dniach 17 – 23 września. Jedną z głównych atrakcji będzie gigantyczna Lomościana na Trafalgar Square, ułożona z 100.000 zdjęć, do których jak twierdzą organizatorzy, każdy może dołożyć swoją Lomocegiełkę. Imprezy towarzyszące to panele dyskusyjne, spotkania z największymi, uznanymi twórcami, koncerty, całonocne wypady fotograficzne. Wszystkie informacje o tej imprezie i wielu innych odbywających się na całym świecie na stronie www.lomography.com.
De facto to co służyć miało celom radzieckiej myśli propagandowej, stało się dzięki otwartym umysłom, narzędziem demokratyzacji myśli fotograficznej, Lomografią.

Alicja Kowalewska

1. Paweł swój pierwszy aparat wygrzebał z czeluści domowej szafy 3 lata temu. Gadżecik stał się wkrótce przyczynkiem do nowej fascynacji, absolutnego zatracenia dla rozedrganego kolorami, efektami, nieprzewidywalnego świata lomograficznych zdjęć .
2. Tekst zaczerpnięty z portalu www.lomuj.sie.pl
3. Serwis www.lomuj.sie.pl tworzą  Maciek Lebiedowicz, Justyna
Burzyńska, Maciek Zych, Monika Marlica i Magda Podkrolewicz i Mirella von Chrupek. Założycielami są Maciek Lebiedowicz i Justyna Burzyńska.