Jerzy Górzański: Wysklepianie z tendencją do rolowania
W dzisiejszych czasach, w których szczegółowe nad wyraz opisywanie detali, a także śmiałość w porównywaniu czegoś z czymś, czy też dementowanie tego i owego, również przepraszanie wszystkich za wszystko (tytuł z gazety: „Kanibale przepraszają misjonarzy”, co trzeba przetłumaczyć na: kucharz przeprasza obiad), to są najczęściej występujące kwestie, ale, rzecz jasna, nie jedyne.
Zacznijmy od tytułu niniejszego felietonu. Wysklepianie z tendencją do rolowania. W biuletynie medycznym „Zdrowe nogi” natrafiamy na „Typy wrastania paznokci”. Okazuje się, że są dwa typy: „typ młodzieżowy – charakteryzujący się płaską płytką paznokciową”. Oraz „typ dorosły – płytka paznokciowa jest wysklepiona z tendencją do rolowania”.
No to rolujmy dalej. Motto felietonu zostało wzięte z Marka Twaina (jest on autorem mojego ulubionego powiedzenia: „Wszyscy mówią o fatalnej pogodzie, ale nikt nic nie robi w tej sprawie”). To motto do niniejszego felietonu brzmi następująco: „Bądźmy wdzięczni idiotom. Gdyby nie oni, reszta nigdy nie osiągnęłaby sukcesu”.
Można by dodać: siła, a może przewaga idiotyzmu polega na tym, że zawsze i na ogół więcej jest idiotów niż ludzi. W roku 1910 nikt jeszcze nie podejrzewał, że mniejszość idiotyczna może stać się w przyszłości większością. Poziom idioctwa, że się tak wyrażę, był stosunkowo wyrównany. Niewinnie i rzec można: mało idiotycznie brzmią ówczesne zalecenia lekarzy w walce z taką nimfomanią, czyli jak byśmy dziś powiedzieli poprawnościowo: zdrowym popędem seksualnym. Czyli: „Brać środki uspokajające o nazwie »Tiber«, robić ablucje, siadać na zimnym i planować małżeństwo”.
Mając zapewne w pamięci słowa włoskiego jezuity z 1433 roku: „Mężczyzna i kobieta, którzy rozbierają się do naga, by się obejmować, nie popełniają prawdziwego grzechu”.
Dodajmy: jeżeli rzeczywiście istnieje „prawdziwy grzech”, to wszystko jeszcze przed nami.
Wyczytałem w jakiejś gazecie, że przed wojną, w latach trzydziestych ubiegłego wieku, boye w hotelu Bristol (dziś tak pięknie odrestaurowanym) pili ocet, żeby nie urosnąć. Mały boy hotelowy miał podobno większe wzięcie.
Oglądałem dawno temu komedię włoską. Jeden z bohaterów wypowiadał się na temat wzrostu Włochów: „Są tacy mali, bo ciągle im mówiono w dzieciństwie, że jak urosną, to pójdą do pracy”.
Jeżeli chodzi o mnie, to już w dzieciństwie zacząłem pracować, dzięki czemu urosłem, że ho, ho… Niestety, utraciłem płynność finansową. Zbierałem butelki po wódce, po bramach i klatkach schodowych, ale konkurencja wszystkie wytłukła. Płynności finansowej nie odzyskałem do dziś.
Mędrzec Seneka powiadał: „Jeśli czegoś nie można poprawić, lepiej to przecierpieć”.
No to cierpię. Przeszło pół wieku temu, a więc w latach pięćdziesiątych XX wieku, w książce życzeń i zażaleń restauracji Klubu Dziennikarza, w Warszawie, znaleziono następujące zdanie: „Pobieranie dodatkowych opłat za ocet i musztardę napawa mnie żółcią i goryczą – Julian Tuwim”.
Na moim markerze widnieje napis: „Po użyciu zamknij kapę”.
No to zamykam.