20 mar

Jerzy Górzański: Czekoladki Mozarta

Wspomina Stanisław Cat Mackiewicz w „Odeszli w zmierzch” o pisarzu Wieriesajewie:
„Nie był to pisarz pierwszorzędny. Jak pisze w swoich pamiętnikach, gdy zwierzał się żonie, iż przyszedł mu do głowy temat do nowelki, to zazwyczaj wołała:
– Ależ to wspaniałe! Słuchaj, oddaj pomysł Buninowi. On zrobi z tego arcydzieło!
Albo:
– Opowiedz to Sołogubowi. Zobaczysz, jak to znakomicie wyzyska’.’
Mój kolega prozaik opowiadał mi kiedyś, że jego żona, kiedy on zwierzał się ze swoich pomysłów fabularnych, pytała niezmiennie:
– Czy to ma coś wspólnego z Mozartem?
Mój kolega prozaik już umarł i jego cieniowi dedykuję „Czekoladki Mozarta”:
Właściwa nazwa: Mozartkugeln, z podobizną Amadeusza. Zawrotna ilość sprzedanych czekoladowych kulek – 1 500 000 000.
Piszą w gazetach, że dzięki jego „Eine kleine Nachtmusik” krowy dają więcej mleka.
Wszystko jest smaczne i przepisowe.
Mieści się w przedziale: pomiędzy wzniosłością a wulgarnością.
Czy ktoś jeszcze pamięta, że Mozart czekoladowy był twórcą kanonów? Znalazłem je w piśmie „Forum”.
Zwłaszcza tych dwóch:
„Leck mich im Arsch” – „Pocałuj mnie w dupę”.
Czy „Difficile lectu mihi mars” – „Trudno pocałować się we własną dupę”.
Nie zapominając o rozkosznym „O du eselhafter Martin”, w którym króluje zachęta: „Szybko pocałuj mnie w dupę”.
Ludzie, szczególnie ten przedostatni kanon, przyjmują z melancholijną rezygnacją.
A krowy i świstaki na alpejskiej łące…
To się w zasadzie idealnie układa:
Podobno żona – Konstancja Weber – położyła się obok martwego Mozarta, żeby umrzeć razem z nim.
Nie umiera się z geniuszem (na zawołanie) – mało skuteczny jest argument, że prało mu się koszule.
Zresztą przeżyła go o 50 lat.
A jednak ten obraz – dziś niechybnie postmodernistyczny – nadaje się do powtórzenia.
Konstancja Weber kładzie się obok zmarłego Amadeusza i wyjada mu z ust Mozartkugeln.
Słodycz nie jest przewidująca, ale niech się pożywią także inni.
W końcu Mozart, jak sam przyznał przed śmiercią, „Requiem d-moll” napisał dla siebie.