06 wrz

Jadwiga Gryczyńska-Świerczak: Muranowski Matrix

Beata Chomątowska, Stacja Muranów. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.

Książka Beaty Chomątowskiej Stacja Murarów jest jak patchwork, pozszywany z fragmentów różnorodnej materii, stanowiący jednak całość, mocno z sobą związaną. Autorka zabiera czytelnika w podróż w czasoprzestrzeni: zaprasza między innymi do podróży warszawskim metrem, z którego wychodzimy na powierzchnię na – nieistniejącej w rzeczywistości, ale naniesionej na plany ponad pół wieku temu – stacji Muranów. Zaczynamy spacer po Muranowie i zagłębienie się w historię, tajemnice miejsc i ludzi z nimi związanych. Podróż w czasie i przestrzeni zachęca do zatrzymania się na dłuższy czas w miejscach, które już w rzeczywistości nie istnieją. Jedynie pamięć ludzka i pozostałe nieliczne dokumenty zatrzymują czas, ale pamiętanie „w dużym stopniu zależy od tego, kim jesteśmy, jak patrzymy i dlaczego zależy nam na pamiętaniu.”

Czytelnik przekracza pętlę czasu i znajduje się w innej rzeczywistości – choć w dalszym ciągu w tym samym miejscu, które jednak jest nie do rozpoznania.

…Historia ma swój początek na weneckiej wyspie Murano, której nazwą posłużono się, nazywając jeden z bardziej okazałych pałaców Dzielnicy Północnej, bo tak określono na początku ubiegłego stulecia tereny Warszawy rozlokowane obecnie na Muranowie, Mirowie, Grzybowie i Powązkach. Niewidniejący na żadnych zdjęciach bądź rycinach pałac użyczył swej nazwy ogromnym połaciom miasta – zwanymi później Muranów. Przed oczami czytelnika jawią się miejsca i ludzie, których już nie ma: Muranów, który w 70% zamieszkały jest przez ludność żydowską, dzielnica będąca miastem w mieście, pełna kontrastów. Sąsiadują ze sobą: bieda i bogactwo, nędzne sklepiki z pasażami handlowymi, ciasne oficyny z eleganckimi kamienicami, co krok zakłady przemysłowe, fabryczki, synagogi, judaistyczne szkoły – chedery i bundowskie szkoły świeckie.

Jak w kalejdoskopie zmieniają się obrazy dzielnicy i ludzi tam mieszkających. Splatają się historie dwóch nacji – Polaków i Żydów, zarówno w czasie międzywojnia, okresu okupacji, powstania w getcie, jak i po wojnie. Mówiąc o getcie, można pomyśleć, że to nazwa Murano odcisnęła swoje piętno na historii Muranowa: to na sąsiadującej z wyspą Murano wyspie Ghetto Nuovo utworzono w XVI w. pierwsze getto dla Żydów. Również Muranów stał się terenem getta dla setek tysięcy Żydów i miejscem ich heroicznej walki o zachowanie godności i człowieczeństwa przed całkowitym ich unicestwieniem. Życie w getcie było koszmarem – choroby, głód i żywność zdobywana z narażeniem życia po aryjskiej stronie. Wielu, zdając sobie sprawę z braku szans na przeżycie w getcie, próbowało ucieczki i schronienia po aryjskiej stronie, wykorzystując nawiązane wcześniej kontakty z Polakami. Pomagała im między innymi Pani Irena Lachert – żona architekta Bohdana Lacherta – twórcy powojennej dzielnicy Muranów.

Kontakty i współpraca z Polakami były również przydatne grupie powstańców z Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) przystępujących do zbrojnej walki z Niemcami. 19 kwietnia 1943 roku wybuchło powstanie w getcie, które trwało do 16 maja 1943 r. Już dużo wcześniej wydano rozkaz wyniszczenia całej nacji żydowskiej, a teraz przyszedł czas, aby zrównać z ziemią miejsca, w którym mieszkali. Zgodnie z rozkazem Jurgena Stroopa – kata warszawskiego getta – systematycznie likwidowano kwartał po kwartale, a także dom po domie. Symbolem całkowitego unicestwienia było zburzenie Wielkiej Synagogi na Tłomackiem (obecnie w miejscu synagogi stoi błękitny wieżowiec). Po Żydach nie miał prawa zostać ślad, wywożono ich z Umschlagplatz do Treblinki, a punktem zbornym przed wywózką był budynek obecnej szkoły ekonomicznej na ul. Stawki 4.

Jednakże część mieszkańców getta próbowała ukryć się w głębokich schronach w piwnicach domów. Tylko niewielu z nich udało się przeżyć w swoich kryjówkach – dla pozostałych piwnice domów Muranowa stały się grobem.

Niemiecki pragmatyzm pokazał jednak swe oblicze. Nic nie mogło się zmarnować, a w ruinach było jeszcze przecież tyle dobra: cegły, stolarka, meble, nie mówiąc już o ukrytym złocie i kosztownościach. Utworzono Konzentrationslager Warschau, w którym przebywali m.in. Żydzi wykorzystani do prac przy odzyskiwaniu przydatnych materiałów, plantowaniu terenu. Na Muranowie niemieccy architekci pragnęli stworzyć miasto świadczące o potędze Trzeciej Rzeszy. Koncepcje architektoniczne były imponujące, odzwierciedlały nowy ład w Europie.
Jak w Matrixie z jednej rzeczywistości przechodzimy do innej – powojennej.

Zniszczona Warszawa, a w niej zrównany z ziemią Muranów nie mogły dać schronienia powracającym do domu, którzy po powrocie gnieździli się w ruinach, komórkach, piwnicach… Pojawiła się paląca potrzeba odbudowy miasta. Rozważano różne koncepcje architektoniczne. Autorzy prac nie musieli dopasowywać się do istniejącej zabudowy, z prostej przyczyny – bo taka nie istniała, w szczególności na Muranowie. Założenia były proste: wybudować jak najwięcej mieszkań dla klasy robotniczej, mieszkań małych, ale własnych. Odżyły idee szklanych domów Żeromskiego. Do prac przystąpili z wielkim zapałem zarówno architekci, jak i robotnicy napływający do Stolicy. Zwyciężyła koncepcja architektoniczna Bohdana Lacherta, dzięki której tysiące rodzin miało mieć swoje M. Projekt i budowa nowego Muranowa napotykały na pewne trudności. Splantowanie czy wywiezienie tak ogromnej ilości gruzów wymagałoby dużych nakładów finansowych i czasu; brakowało jednego i drugiego. Nie zabrakło jednakże zapału do odbudowy miasta, robotnicze zespoły biły rekordy wydajności i szybkości pracy.

Muranów – zbudowany na gruzach i z gruzów – miał być pomnikiem upamiętniającym poprzednich mieszkańców. Zamysłem projektanta było „stworzenie czegoś na kształt cokołu, pokazania, że nowe osiedle nie pojawiło się w próżni, na terenie bez właściwości, tylko wyrasta z ruin getta.” Muranów miał odrodzić się jak Feniks z popiołów. Powstały jednak „szare bloki, które wyglądają jak płyty nagrobne – macewy, bo powstały tam, gdzie jest jeden wielki cmentarz.”

W hołdzie mieszkańcom dawnego Muranowa, uczestnikom i przywódcom powstania w getcie – z Mordechajem Anielewiczem na czele – odsłonięto pierwotnie tablicę pamiątkową autorstwa Leona Suzina, a po dwóch latach postawiono pomnik Bohaterów Getta – Natana Rappaporta, pomnik przy Umschlagplatz, a w 70. rocznicę wybuchu powstania Muzeum Historii Żydów Polskich. Lokalizacja tych obiektów była oczywista – Muranów.

Jednak myli się ten, kto myśli, że znając dawny Muranów będzie umiał się odnaleźć w topografii nowego Muranowa. Nie tylko dawne domy nie istnieją, również ulice biegną inaczej, choć część z nich ma stare nazwy; powojenna siatka ulic jest zagadką, nieodczytanym palimpsestem. Nie są to jedyne zmiany na Muranowie. Najważniejsza to wprowadzenie się nowych mieszkańców na miejsce dawnych. Pojawia się ludność napływowa z innych miejscowości, wsi, czy dzielnic Warszawy. „Tamta Warszawa zginęła bezpowrotnie wraz z jej mieszkańcami, ich życiem.” Nowi lokatorzy o istnieniu przedwojennego Muranowa niewiele słyszeli i nie są zainteresowani poznawaniem i odtwarzaniem jego historii. W ten sposób oswojona została tragedia i jej ślady, które wrosły w codzienność. Jedynie w ten sposób można „normalnie funkcjonować”, choć jak mówi Kamil Sipowicz – poeta, plastyk, filozof – wspomnienia trzymają mocno za gardło i podstępnie drążą człowieka. Taktykę „wyparcia” i „niemówienia” stosują również ci, którym udało się ujść z życiem z wojennej zawieruchy.

Ponownie Czytelnik zanurza się w Matrixie i przenosi się z jednej rzeczywistości w drugą. Inaczej widać te same miejsca oglądane oczami turystów odwiedzających świadectwa zagłady, jakże ważne dla pamięci Żydów. Zwiedzającym trudno jest zrozumieć mentalność nowych mieszkańców ukształtowaną w czasach reżimu stalinowskiego, niezwiązanych z nieistniejącym już światem. Rainer Mahlamaki, autor projektu Muzeum Historii Żydów Polskich na Muranowie mówi, że „zawsze zostają ci tylko wyobrażenia przefiltrowane przez osobistą historię. Cudzej nie masz szans w pełni poznać, ten, kto twierdzi inaczej, kłamie.”

W książce Chomątowskiej odbiorca nie zazna nudy: z Muranowa „skok” do NRD, do Francji do Vichy, do Rosji i Związku Radzieckiego, a także do Nowej Huty czy Kazimierza w Krakowie, w ślad za postaciami opisywanymi w „Stacji Muranów”. Koniec podróży wyznaczają słowa wypowiedziane przez Juliana Tuwima w dniu odsłonięcia pomnika Bohaterów Getta „W tej mogile, przyjacielu, leżą nie tylko kości pomordowanych Żydów. Jest w niej także pogrzebane sumienie ludzkości i ono przede wszystkim zmartwychwstać musi”.

Bolesną lekcję odebrali Żydzi i Polacy. Nieznajomość siebie, swoich kultur, lęk przed obcym sprzyjała oddaleniu, niezrozumieniu i nietolerancji. Na potrzeby współegzystencji Ludwik Zamenhof stworzył ideę esperanto. Esperanto to nie tylko język, „ale również nowa cywilizacja, w której wyznawcy różnych religii odnosiliby się do siebie z szacunkiem i tolerancją.”

Stowarzyszenia i organizacje żydowskie stopniowo pojawiają się na terenie Muranowa, pozwalając jego mieszkańcom poznać kulturę i religię, dając możliwość oswojenia się z innym. Innym, który był obecny w tych miejscach przed wojną i w trakcie jej trwania. I tak pętla czasu zatacza koło, przeszłość zaczyna stawać się obecna w teraźniejszości.