15 paź

Jacek Napiórkowski: BIJĄC SIĘ O MGLISTY KONTUR TAJEMNICY

Adriana Szymańska, Autoportret niedokończony, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2007
Adriana Szymańska, Ucieczka-Escape, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów 2007

Adriana Szymańska, ceniona poetka i autorka prozy oraz krytyki literackiej wydała w 2007 r. dwie książki poetyckie. Najpierw w serii Dekada poetów Wydawnictwa Adama Marszałka ukazał się tom   „Autoportret niedokończony”, nieco później w rzeszowskim wydawnictwie Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu dwujęzyczny, polsko- angielski  wybór zatytułowany  „Ucieczka- Escape”.
Pierwsza z omawianych książek zawiera  53 nowe wiersze poetki. Po kilku lekturach  nie mam wątpliwości , że jej  naczelny motyw rozgrywa się na osi podmiotu lirycznego i wszechogarniającej go tajemnicy. W wierszu „Tajemnica ” autorka pisze:
Tłumy wędrowców od wieków biły się / o jej  mglisty kontur. Niektórzy zdzierali do krwi/ dłonie, stopy, serca, niejaki Szekspir, niejaki /Goethe- Mickiewicz-Rilke i Leśmian/ dotknęli nawet jej rąbka, nikt jednak/ nie przedarł się do wnętrza, tam gdzie kipi/ jej niepojęta mowa.
Transcendentność świata ujawnia się niemal w każdym wierszu. Ambasadorami jego sekretów mogłyby być ptaki, krajobrazy, sytuacje, olśnienia, wrażenia i  częstokroć bywają, tyle że poeta w swoim  poznawczym głodzie chce więcej, głębiej, dosadniej, pełniej. Ale wieczność jest zabita deskami świata, odgrodzona od wędrującego, choć on sam jednocześnie odczuwa ją w sobie, przeczuwa, próbuje  oswoić   i nazwać, za każdym razem inaczej i zawsze niedoskonale, choć te manewry z nieodgadnionym niosą duszy ukojenie i namiastkę spełnienia. Dusza jest w tej poezji czymś ważnym, penetrującym, ustalającym porządek i hierarchie. Na przestrzeni czasu zdobywa nad ciałem przewagę, ciałem- które co warto podkreślić- przez lata bez kompleksów dyrygowało orkiestrą życia autorki „Opowieści przestrzeni”. „Śpiewam, ciągle śpiewam, choć nie pojmuję- czemu?”, zwierza się pisarka. „Miedzy toporem rzeczy a sznurem wyobraźni /czekam na jedno proste zdanie/ które mogłoby mnie ocalić/ jakieś to be or not to be”.  Mówieniem pisarka chce ocalić tętniący puls tysiącleci , choć nie wie kim jest, szuka  w swoich praprzodkach własnego początku, i znajduje nobilitowany chromosom ancestora z Krakowa, który okazał się być jagiellońskim skrybą. Jak wielu  Adriana Szymańska ocala od zapomnienia postaci i sytuacje z dzieciństwa. Przypomina Karola Miarkę- mikołowskiego wydawcę w 1894 Historii Biblijnej. Zbiegiem okoliczności w wierszu „List otwarty do poetów z Mikołowa” ta urokliwa, śląska miejscowość powraca znowu, tym razem jako tło dialogu autorki z poetami: Maciejem Meleckim, Arkadiuszem Kremzą, Krzysztofem Siwczykiem. MKE Baczewskim (kolejność podaję za autorką). Do starszych poetów, Zbigniewa Herberta i Tadeusza Różewicza,  zwraca się tylirycznie , z Krystyną Miłobędzką na linii dyskutuje o gramatyce. Tom kończy się świetnym wierszem „ Autoportret z górą lodową”. Świat popadł w niewolę nowej królowej śniegu, która mieszka we wnętrzach telewizyjnych kineskopów i zamraża kolejnych Kajów. Góra lodowa pożera kolejnych, ale poetka woła do niej jak do krowy: Nastąp się! W efekcie  wybacza jej bezlitosny przemiał istnień ludzkich. Dostaje się przy okazji charyzmatycznemu poecie czterdziestolatkowi (chyba Jackowi Podsiadle), którego niefortunną sentencję poetka wkłada w usta rzeczonej góry: siła potrzebna do zrozumienia tego świata przychodzi do mnie przez brzuch.
W opublikowanym  w wydawnictwie Jerzego Fąfary tomie „ Ucieczka- Escape” wersje angielskie pomieszczonych wierszy opracowała tłumaczka Ewa Hryniewicz- Yarbrough. Tom budzi zaufanie oryginalną okładką zaprojektowaną przez Sylwię Tulik z wkomponowanym obrazem Edwarda Hoppera „Hotel Room ”.  Widać na nim nagiego, młodego mężczyznę siedzącego ze spuszczoną głową na hotelowym łóżku w rozgrzebanej pościeli. Nasuwa się wspomnienie  z filmowego obrazu Alana Parkera „The Wall” z muzyką Pink Floyd i Bobem Geldofem  w roli głównej. Samotny bohater, wypchnięty na margines oszalałego świata, pozostawiony własnym demonom, rozgrywający swoje dramaty w ciszy depresyjnych pokoi . Coś z tego klimatu jest w zaprezentowanych wierszach. Książka stopniowo przechodzi w elegijny tom epitafium. Wściekłe tak tak tak/ krzyczane wszystkimi językami tętnic w konflikcie ze światem i jego nieustającą gintojrą, miłosną udręką duszy zamienianej samoistnie w ognisko samotności, tęsknotą za wiecznie schowanym i nieobecnym Stwórcą. Życie poetki to ni śmiech, ni płacz, samodzielny wysiłek monady walczącej ze złem i barbarzyństwem codzienności. Wiara i zwątpienie następują po sobie jak dzień po nocy. Ogromny apetyt na życie, z którego słynie Adriana Szymańska coraz częściej zastępuje modlitwa, rozmowa z Bogiem, chęć dotknięcia tego drugiego świata, którego poetka często szukała wokół siebie, który jednak jest wyraźnie odgrodzony, niedostępny poznaniu zmysłów. Przez tę dziurę tam wejdę odgraża się autorka „In terra”, a ja bym chciał, żeby jeszcze długo tam nie weszła.