Jacek Hnidiuk: Popiół i diament
Ewa Lipska, Pogłos, Wydawnictwo Literackie
Najnowszy tom wierszy Ewy Lipskiej nosi tytuł „Pogłos”. Według definicji ze „Słownika Języka Polskiego” PWN pogłos to: „zjawisko akustyczne polegające na przedłużaniu czasu trwania dźwięku”, czyli „zwielokrotnienie dźwięku”. U Lipskiej pogłos jest czymś więcej niż tylko zwielokrotnionym, pustym echem przebrzmiałego dźwięku, nabiera cech ważkiego memento; to wewnętrzne, nieustannie powracające moralne przynaglenie, etyczny nakaz serca i rozumu. Bez wątpienia cechą charakterystyczną zjawiska pogłosu będzie jego powtarzalność, której efekt końcowy stanowi oczywiście cisza. W przypadku poezji Lipskiej jest wręcz odwrotnie, pogłos nie tylko nie zanika, lecz staje się wciąż towarzyszącą lirycznemu bohaterowi rozterką, o czym pisze w tytułowym wierszu:
Nie mogę wyizolować
mniejszości z krzyku większej całości. Co mówi na
to lekarz? To tylko nie leczony, chroniczny pogłos.
„Pogłos” to także tom, w którym na różnych poetyckich płaszczyznach odnajdziemy pewne elementy (powinienem chyba napisać, że echa) idei wiecznego powrotu. Można powiedzieć, że wszystko już było, wszystko zostało napisane, powiedziane, przeżyte, a mimo to właśnie w tej powtarzalności, jak zdaje się pośrednio uzmysławiać nam autorka, kryje się sekret ludzkiego istnienia:
Co jakiś czas ktoś grzebie w kieszeniach
naszej śmierci. W lęku który
drze się jak ptak na ostrym dyżurze.
(…)
Co jakiś czas ktoś podobny do nas.
W tej samej hotelowej restauracji.
Z tym samym liczydłem które
odejmuje mu rozum.
(„Co jakiś czas”)
Dosyć często pojawia się w tych wierszach miłość, czasem poetka pisze o niej wprost:
Co jakiś czas wraca miłość i niewidome noce podczas których
możemy liczyć jedynie na dotyk.
(„Co jakiś czas”)
Los otwierał ramiona nie dla tych miłości
które kręciły się obok nas
(„Balkon”)
Miłość jest jasnowidzem.
Przewiduje siebie, ciebie i mnie.
(„Miłość”)
Innym razem bardziej pośrednio, gdy opisywani są „on i ona”, połączeni głębokim, wieloletnim uczuciem jak w wierszu „Razem” lub „Wady wzroku”. Miłość ludzi dojrzałych, którzy kochają wzajemnie swoje wszystkie wady i zalety, widzą słabości i fizyczne niedomagania będące nie tylko dowodem naszej śmiertelności, lecz przede wszystkim świadectwem wytrwałości uczucia. I wiedzą, że z miłością nierozerwalnie wiąże się też śmierć (wszak wspaniale pisał o tym Lechoń), ale jest ona tylko „innym rodzajem miłości”. O tym, jak istotną rolę odgrywa miłość w tym tomie, powinien zaświadczyć chociażby fakt, że wiersz „Miłość” znalazł się na czwartej stronie okładki.
W „Pogłosie” pojawia się również, jak i w poprzednich tomach, historiozoficzna refleksja np. w pozbawionym tytułu wierszu, w którym poetka pisze:
Historia znowu kiedyś
nie wyłączy żelazka
mówi z nadzieją ogień
zapatrzony w drewno.
Z dyskretną ironią autorka „Przechowalni ciemności” wprowadza krytykę elementów popkultury, co do wartości której nie pozostawia nikomu złudzeń:
W apartamentach telewizorów
gawiedź z gwiazdami.
Zemsta Galaktyki. Elegantki
z innego wymiaru.
(„Logo”)
„Pogłos” to także wiersze, które moglibyśmy nazwać obywatelskimi albo po prostu świadczące o tym, że codzienna społeczno-polityczna rzeczywistość naszego kraju nie tylko nie jest Lipskiej obojętna, ale wręcz jest bardzo istotna, skoro staje się impulsem do pisania i poetyckim tematem:
Mówię do mojego kraju:
wyprowadź się
wyjedź.
Bądź przez moment
cudzoziemcem.
(„Mówię do mojego kraju”)
Mój kraj idzie przez kraj
z wytatuowanym na
na grubej owłosionej łydce
orłem
który
próbuje wzlecieć
próbuje wzlecieć
próbuje wzlecieć.
(„Mój kraj”)
Owo trzykrotne „próbuje wzlecieć” poprzez zastosowanie powtórzenia przestaje być wyłącznie metaforycznym stwierdzeniem, a przekształca się w rozpaczliwy krzyk (pogłos?).
W niektórych utworach Lipska bardzo udanie łączy formę z treścią; „Miłość”, „Wady wzroku” czy „Ziemska siłownia” to wiersze z niezwykłą siłą poetyckiej ekspresji. Nie uniknęła jednak poetka zdecydowanie nieudanych metafor, jak choćby cytowany wyżej fragment o kraju idącym przez kraj z orłem wytatuowanym na łydce, o miłości „która płaci mandat / za przekroczenie / tych samych błyskawic” lub całkowicie absurdalne „wysportowany gotyk” i „Otwieram usta / i przekręcam w gardle kontakt”.
„Pogłos” można zatem uznać za zbiór bardzo zróżnicowany pod względem poziomu poetyckiej wyobraźni i prób jej realizacji w formie wiersza. Dlatego też niektóre fragmenty tego tomu są doskonałym przykładem, że dajmonion każdego twórcy niekiedy przysypia, co nie zmienia faktu, że wśród popiołów kilku nieudanych metafor odnajdziemy też parę poetyckich diamentów.