15 gru

Jacek Hnidiuk: Medytacje miejskiego filozofa

Tomasz Majzel, Fotoalbum, Wydawnictwo Forma, Szczecin, Bezrzecze 2009

„Fotoalbum” Tomasza Majzela (na uwagę zasługuje świetna oprawa graficzna książki) to drugi tom poezji w dorobku tego czterdziestoczteroletniego autora. Podzielony został na trzy części: I. „Być i nie — wiersze z Polic”, II. „Fotografie”, III. „Świty i zmierzchy”. Pierwszą część charakteryzuje geograficzne ukonkretnienie przedstawionej rzeczywistości, ale wszystkie wiersze z „Fotoalbumu” są właściwie zbiorem refleksji i przemyśleń małomiasteczkowego filozofa. Istotnym elementem w tomie Majzela jest przestrzeń miasta, autor nie odwołuje się do jakiejś uniwersalnej miejskiej rzeczywistości, lecz nazywa ją wprost, dookreślając:

W małych miasteczkach (Police) wszystko jest
na wyciągnięcie ręki… — po długopis
(„W małych miasteczkach…”)

Police jako genius loci autora i bohatera wierszy. Zapewne miejski „rodowód” mają również cykle wierszy zatytułowane „Ławka” i „Spacer” (oprócz tych dwóch wymienionych pojawiają się także cykle „Okno” i „Dom”). Fragmenty urbanistycznego pejzażu stają się pretekstem nie tylko do tworzenia oszczędnych w słowa poetyckich miniakwareli, ale są także dla bohatera impulsem do wysnuwania egzystencjalno–filozoficznych konkluzji. Każdy wiersz staje się (ma być?) metaforyczną sentencją:

Domy kładą się cieniem
podobnie jak lampy samochody i ludzie

to niewielka cena za to
że się jest

zauważalnym
(„Spacer II”)

Ta ławka zawsze jest miejscem
jednocześnie przed i po

ulga
(„Ławka IV”)

Zapewne efektem owych miejskich peregrynacji są również wiersze, w których  pojawia się sfera sacrum:

W małych miasteczkach leżeć bez grama
Śmierci — temat to Chrystus

cokolwiek
(„W małych miasteczkach leżeć…”)

W swej nieomylności Stworzyłeś doskonałe
wieczne i niezmienne poczucie niedoskonałości
i kiedy patrzę i kiedy nie

wszechmiobecne
(„Spacer”)

Jednak odwołania do Chrystusa wydają się być nie tylko poetyckim chwytem, ale sposobem na radzenie sobie z samotnością, słabościami i rozwarstwieniem ludzkiej natury. Być może jednym z powodów osobistych niepokojów jest utrata kogoś bliskiego, co zdawałoby się sugerują niektóre wiersze, np. „Wspomnienie”, „Wspomnienie II”. Bez wątpienia adekwatne stają się w kontekście tych wierszy, słowa poetów (Świetlicki, Różycki) traktujące o poezji jako formie autoterapii. Liryczne „ja” mówi wprost o swoich rozterkach:

Krążyłem jakiś czas wokół dnia z butelek z których
Ulatywały wszystkie zmroki i poranki
(„Butelki”)

(…) brak mi optymizmu
Kwiecień ma swoje prawa
(„2006”)

Jednym z motywów, który kilkukrotnie powraca jest żywioł powietrza (czasem pojawiający się pod postacią wiatru):

Obecność — dawno oczekiwany ruch
powietrza minimalny (…)
(„Obecność…”)

Powietrze rozrzuca wszędzie słoneczne
zajączki (…)
(„Powietrze rozrzuca wszędzie słoneczne…”)

Poszukiwania trwają powietrze otwiera
kolejne drzwi i staje się jasne
(„Powietrze III”)

Wyjaśniając symbolikę powietrza, należałoby przypomnieć, że oznacza ono pragnienie przestrzeni, nieskrępowanej wolności, ale także jest sferą, która oddziela świat ziemski od niebiańskiego. Zastanawiające czy tak właśnie jest u Majzela, czy „powietrze” jest tylko poetyckim rekwizytem?

Wiersze Majzela w przeważającej większości cechuje lapidarność „wypowiadanego” słowa. Czasem ma się jednak wrażenie, że więcej jest w nich niedopowiedzeń i milczenia, aniżeli prób poetyckiego zorganizowania otaczającego świata. A na pewno nie przypominają one, jak sugeruje Piotr Michałowski, będący autorem swego rodzaju posłowia i recenzji w jednym, sposobu: „[…] konstruowania wiersza wedle Przybosiowej dewizy »najmniej słów« […]”. (À propos, tytuł owej recenzji brzmi „Więcej bieli niż słów”). „Fotoalbum” to efekt połączenia prywatnej filozofii istnienia i samotności człowieka zmagającego się z materią rzeczywistości, a zapewne również i słowa. Poezja ta jest zapisem, powtarzając za Przemysławem Czaplińskim, „suwerennej prywatności”, choć nieraz lakonicznej frazie Majzela brakuje wyrazistości i „siły przebicia”.

Na koniec cytat, a właściwie cały wiersz, który w swej treści i bez odnoszenia się do jego tytułu, mógłby być doskonałym komentarzem całego tomu. „O szczęściu”:

Mógłbym opowiedzieć ale
Boję się
Że przegadam

Powiem krótko: nie przegadał.