Jacek Dehnel: Rorschach
Jeśli podejść do biurka, gdzie leży na stosiku innych zdjęć i pocztówek, wygląda jak plansza z testu Rorschacha, tyle tylko, że z prawej strony tło jest nieco ciemniejsze, a kształty — zamazane. Na szczęście jest napis i pamięć — pamięć wież, odbić, gotyckiej architektury, pamięć innych widoków wyspy ze strzelistą iglicą, reprodukowanych w albumach „Najpiękniejsze miejsca świata”, pamięć jej nazwy. I napis „191 MONT– SAINT–MICHEL (Côté Est). — a LL –“.
Napis, z jego czytelnymi regułami, zawsze wszystko wyjaśni. Gdzie góra, gdzie dół, gdzie lewa, gdzie prawa. Trafiamy do krainy opisanego, czyli oczywistego i rozpoznawalnego.
Wystarczy jednak odwrócić pocztówkę, a napis staje się tylko ciągiem bezsensownych znaków, skazą. Wszystko opiera się na cieniutkiej neogotyckiej iglicy — ejże, ejże, nie neogotyckiej i nie iglicy, to dziwna łodyżka, rozrastająca się w szeroki, karbowany kielich, a wyżej w szeroki nawis z kamienia, usiany drobnymi okienkami (okienko to okienko, nawet na odwyrtkę) — jest więc to miejsce zamieszkane, gdzie kominy stają się rurami kanalizacyjnymi, czy może wydechowymi, kto wie, a drzewa rosną w dół rozgałęzionymi, szumiącymi korzeniami; dopiero na tym wznosi się właściwy klasztor
i miasto: rozmyte, wibrujące, gdzie jedynym wyraźnym punktem jest łódka, oparta o ziemię na głowie wioślarza i ostrym dziobie; wyżej zaś niebo z wody i piaskowe baranki opowiadają o zupełnie innej meteorologii, w której nad ziemią przetaczają się krzemowe cumulusy i muliste stratusy, zanurzone w pływach wiatru.
Jeśli prychnąć na napis, taki świat jest do pomyślenia. Ale czy byłby do pomyślenia, gdyby nie inne napisy, setki napisów, akapitów, książek, całych światów opartych na cienkiej iglicy wersu?
Warszawa, 12.VI.2009
Od redakcji: Powyższe fragmenty pochodzą z książki „Fotoplastykon”, która ukaże się w październiku 2009 r. nakładem Wydawnictwa W.A.B.