Dorota Suwalska: Wojownik kreski. Wystawa rysunku i grafiki Tomasza Bohajedyna
„Teraz jestem jak kamień przydrożny, od którego można liczyć początek lub koniec podróży”.
Tomasz Bohajedyn, Kongo
Dawno nie miałam poczucia obcowania ze sztuką tak bardzo tożsamą z życiem autora. Są artyści, którzy po prostu wykonują swój zawód. Są tacy, dla których sztuka jest świętem, specjalną przestrzenią w codzienności, rodzajem medytacji… Natomiast rysunki i grafiki Tomasza Bohajedyna wydają się czymś codziennym i niezbędnym. Jak rozmowa, list lub zdjęcie z podróży; „Czas sprowadzony do długości papierosa”.
Chcę w tym miejscu dodać, że znam autora wyłącznie z maili, które wymieniliśmy przed publikacją jego grafik w „Wyspie” (i rysunków, które do nich dołączał – jakby to był nieodłączny element komunikacji). Jednak oglądając jego prace czuję się jak ktoś, kto zagląda w czyjś dziennik. Dziennik bardzo szczególny – skupiony nie tyle na autorze, co na świecie, który go otacza. Można też porównać je do okien, przez które autor ogląda rzeczywistość. Okna to niezwykłe, ponieważ pozwalają obserwować i uczestniczyć zarazem: „Dwaj robotnicy piją wódkę” – napisał Bohajedyn w tomie „Kongo” – „Obserwuję ich odbicie w oknie. W oknie pijemy w trójkę”.
„Prostytutki, żołnierze, samotni jeźdźcy, robotnicy, menele. Interesuje go chyba najbardziej margines społeczeństwa, lumpenproletariat” – domyśla się Marcin Czerwiński na stronie internetowej autora. „Proste z pozoru sytuacje (uliczna bijatyka, podróż pociągiem) wydają się częścią jakiejś dłuższej opowieści” – dodaje Maciej Kowalski. Marta Cywińska porównuje twórczość Bohajedyna do tkaniny z Bayeux. Stefan Zgliczyński wskazuje na tradycje sztuki zaangażowanej – Goyi, Diego de Rivery i Kathe Kollwitz. I trudno się z nim nie zgodzić, ponieważ twórczość Bohajedyna jest zaangażowania. W dobrym tego słowa znaczeniu. Bardziej wyczuwa się w niej emocje niż ideologię.
Sam autor przyznaje się do fascynacji niemieckim ekspresjonizmem. Upodobał sobie również ulubione przez ekspresjonistów techniki: linoryt; monotypie i duotypie; malowane z gestu dynamiczne prace tuszem, ołówek… W pracach kolorowych bardzo oszczędnie stosuje środki wyrazu, umiejętnie zestawiając płaszczyzny mocnych nasyconych barw. Coraz częściej fotografuje, co wdaje się całkiem naturalne zważywszy na czerpanie inspiracji z otaczającej go rzeczywistości. Wskazuje również na sentyment do podgórskiego krajobrazu. Nic w tym dziwnego – urodził w Bieczu na Podkarpaciu (w 1974 roku) i, mimo kilku lat spędzonych w dużym mieście, w swoich pracach wciąż wraca do „podgórskich” klimatów, których szuka również na Bałkanach i dalekiej Północy.
Rysunki i grafiki publikuje w czasopismach artystycznych i kulturalnych (m.in. w „Le Monde diplomatique”, „Ricie Baum” i „Studium”). Wystawiał m.in. w Le Madame w Warszawie, Galerii Teatru Komuna-Otwock i na Rozbracie w Poznaniu. W 2007 roku opublikował tomik „Kongo” (wydawnictwo Eneteia) – książkę opisującą historię pewnej wyprawy w górę rzeki w poszukiwaniu dobrego człowieka…
Pomimo tego na wskroś współczesnego życiorysu Tomasz Bohajedyn wydaje mi się kimś trochę „niedzisiejszym” – „jest wojownikiem rysunku, wilkiem-samotnikiem, romantykiem w masce ekspres-jonisty” – napisała Marta Cywińska. „Pomarańcza, pudełko zapałek, popiół z papierosa” – dodaje autor – „W samotności leży cała prawda o mnie.”
Cytaty z TomaszBohajedyn Kongo.
Więcej informacji i prace autora znajdą Państwo na stronie: www.bohajedyn.republika.pl.