Daria Ciunelis: Homilia z drzwiczek kredensu
Mauela Gretkowska, Kobieta i mężczyźni, Świat Książki, Warszawa 2007
Manuelę Gretkowską można by śmiało okrzyknąć polskim Paulo Coelho, bowiem rodzi równie skrajne emocje – wyznawczynie spijają słowa z jej ust, kolejne książki traktując jak następny odcinek wydawanej cyklicznie biblii, a przeciwnicy żałują, że palenie na stosie przestało być zwykłym sposobem pozbywania się czarownic. Nie spłoną więc „Kobieta i mężczyźni”, choć przed sądem czytelników stają raczej „Kobiety i mężczyzna”, gdyż dopiero po tej zmianie tytuł oddaje właściwego ducha książki.
Wyrok w odwiecznym sporze płci okazuje się niekorzystny dla mężczyzny, który u Gretkowskiej jest zawsze tak bezradny, że pomimo różnych bohaterów, możemy mówić o jednym tylko jego typie – mężczyzny zniewolonego, słabego i zdeterminowanego na klęskę. Jacka, Marka czy Julka odróżnia jedynie zmienność fenotypowa. Minotaur,, chirurg plastyczny, naśladuje kobiecą subtelność, wydaje się silniejszy (zastanawia obdarzenie go drapieżnym pseudonimem), ale tylko dlatego, że posiada wiele kobiecych cech. Ta predyspozycja nie wystarcza mu jednak, by dorosnąć do roli czułego kochanka. Do tego potrzebna jest jeszcze namiętność, szaleńcza siła ongiś integralna część męskiej osobowości, teraz wchłonięta przez kobiety. Te zawłaszczenie sprawiło, że w powieści Gretkowskiej jedyną ich słabością jest niemożność dania sobie przyzwolenia na bycie słabą, co uniemożliwia kultywowanie starego obrządku, szaleńczego tańca kobiecej zmienności wokół męskiego trwania. By się ratować mężczyzna szuka innych wartości, które mogłyby zastąpić podstępnie wykradzione. I tak, wierząc, że tu znajdzie odpowiedź, Jacek zamieszkuje w stodole by kontemplować jej konstrukcję. Wybór wydaje się trafny, gdyż istnieje realna szansa, że stodoła przetrwa dłużej niż skrajnie prawicowe idee Marka wyniesione z Opus Dei, których nie potrafił ocalić nawet sam Jan Paweł II wygłaszający doń homilie ze zdjęcia przypiętego do drzwiczek kredensu i to mimo uprzedniego przygotowania wiernego przez leki na chlamydię.
Kobiety Gretkowskiej nie potrzebują katechezy. Wymieszanie w nich cech żeńskich i męskich tworzy nową jakość, bo jak mówi papież: „Feminizm to nie redukcja do męskich przywilejów, to wołanie o prawdziwe człowieczeństwo”. Rozszerzenie o pierwiastek męski sprawia, że u wszystkich bohaterek książki pod jednym imieniem kryje się niejednorodny zlepek wielu istnień i świadomości. Obdarte z psychologii, stanowią nie tyle osoby, co zapis nagich myśli, rozważań i skojarzeń. Dlatego są zdolne do działania. Nastoletnia Gabrysia podąża w jednoosobowej Manifie, której efekt jest nawet bardziej skuteczny, niż przejście kilkuset kobiet środkiem Warszawy, ale nie jest to pierwsza kobieca przechadzka.
Poprzedza ją wędrówka w czasie, którą odbywamy wraz z Klarą pomiędzy dwiema częściami książki. Pierwsza stanowi źródło dla wydarzeń opisanych w drugiej, które toczą się dziesięć lat później. W tym czasie zmianie ulegają tylko męskie tło i wiek Klary, ale w obrębie jej refleksyjności nie zachodzi żadna zmiana. Narracja Gretkowskiej przyjmuje formę klasycznej powieści dla kobiet, którą autorka wykorzystuje jako idealną konstrukcję do wplatania refleksji, dygresji, które przede wszystkim dotyczą kobiety: jej roli, istoty czy relacji z mężczyznami. Mogłoby to być nużące, gdyby nie bogactwo skojarzeń, zwłaszcza natury seksualnej, które składa się na imponującą, ale zamkniętą bryłę słowa, którą Gretkowska zręcznie obraca.
Paulo Coelho pisze swoje książki aby udowodnić, że prawda jest prosta i każdy może bez większego wysiłku ją poznać. Autorka „Kabaretu metafizycznego” demaskuje rzeczywistość, ale tylko pozornie. – Powstaje nowa quasi rzeczywistości, która jest niestety równie fałszywą wizją zaludnioną przez groteskowe postaci. Gretkowska sprawiając wrażenie osoby, która dotarła do przyczyn wyższych, w gruncie rzeczy nie daje żadnych odpowiedzi. Jest bardziej wyrafinowana niż Coelho, ale czy przez to mniej cyniczna?