Aleksandra Tetera: „Pałac Ostrogskich” vel Pałac Ostrogskich
„Pałac Ostrogskich” – tytuł najnowszej książki Tomasza Piątka, a także nazwa jednego z warszawskich budynków. Pisarz do grona legend związanych z tym pałacem dosnuł kilka nowych opowieści. Jedno z pierwotnych podań mówi, że w piwnicach owego budynku do dziś zamieszkuje księżniczka, niegdyś zaklęta w złotą kaczkę. W bliźniaczym „pałacu” stworzonym przez Piątka aż roi się od innych znamienitych osobistości: Beethoven, Puszkin, Polański, Newton, Chopin, Bonaparte czy sam gospodarz tegoż bankietu, Tomasz Piątek. W takim towarzystwie nietrudno jest płodzić wywody na temat muzyki, malarstwa, historii, medycyny, kondycji współczesnego świata. Tym oto zestawem tematów raczy nas autor w „Pałacu Ostrogskich”.
I jak każdy człowiek, tak Pałac Ostrogskich posiada swoje nieprzeżyte historie, a rąbek tej tajemnicy nigdy nie zostałby dla nas odkryty, gdyby nie wyobraźnia pisarza. Podczas narkomańskich wizji główny bohater powieści, alter ego autora, przedostaje się do niewykorzystanych meandrów życia. Brzmi to oczywiście jak jedna z „Przygód Alicji w krainie czarów”. Tymczasem każdy z nas posiada w swojej biografii takie nieprzebyte ścieżki, którymi nigdy nie poszedł, bo za każdym razem dane było nam wybrać tylko jedną z wielu dróg. Lecz wyobraźmy sobie, iż prostopadle do wydarzeń mających swoje miejsce i czas, rozgrywają się te drugie – bezdomne losy świata, które spajają się w jedną całość: „Tak to wygląda, wśród różnych alternatywnych wersji ludzkiego losu jest też taka wersja, w której wszystkie alternatywne wersje żyją obok siebie razem”. Oczywistym jest, że te wariacje znajdują swoje ujście w „Pałacu Ostrogskich”.
Najnowsza powieść Tomasza Piątka to jednak nie tylko przegląd alternatywnych historii budynku, ale także prezentacja literackich manewrów. Momentami ten słowny karambol staje się na tyle sugestywny, że mamy szansę wejść niemal w skórę jednego z bohaterów „Pałacu”, stać się niemym upośledzonym chłopcem, którego mózg rozwinie się pod wpływem tortur. Każda kolejna komnata „Pałacu” to inny gatunek literacki. W tych zaklętych pokojach z trudem mieszczą się wszystkie literackie pasje autora. Jak chociażby w „Przypadku Justyny” i kilku poprzednich książkach, i tym razem nie brak motywów kryminalnych. Nietrudno jest dostrzec fascynację fantasy, nie sposób nie zauważyć inspiracji polską historią, jak to już było w „Bagnie”, by wreszcie napotkać wątki osobiste i autobiograficzne, prawie żywcem wydarte z „Heroiny”.
Tomasz Piątek zatacza koło i wraca do nałogu, czyli tematu uzależnienia, bo wszakże nie wiadomo co dla narkomana jest większym nałogiem: sam narkotyk czy opowiadanie o nim? Eksponowanie duchowej zawieruchy osiąga pewne kuriozum w momencie, gdy bohater książki zaczyna zastanawiać się jak wielkie są jego winy wobec ludzkości. Opisuje sny, w których otwiera zaadresowane do siebie koperty i wyciąga z nich żałobne zdjęcia osób, które uzależniły się od narkotyków po zaaplikowaniu sobie jego „Heroiny”. Od tego wersu nie powinniśmy mieć już wątpliwości, iż mamy do czynienia z dealerem literatury. Cienka granica między prawdą a fikcją została zmącona. Sam pisarz zaczyna prowadzić ze sobą kreatywny wywiad, w którym udziela mniej lub bardziej prawdziwych odpowiedzi na zadane przez siebie, mniej lub bardziej prawdziwe pytania: czy to prawda, że Tomasz Piątek z głównym bohaterem swej powieści ma tyle samo wspólnego, co Pałac Ostrogskich przy ulicy Tamka z tym, który znajduje się na księgarskich półkach? Jak można się zatruć własnym kałem? Czy w piekle pozwolą nam wierzyć w Boga?
Mimo trupa, który ściele się w „Pałacu”, powieść Piątka jest nadzwyczaj żywa, język dynamiczny i zwięzły, jednak wszystkie poglądy bohatera na temat siebie i świata należy przyjąć z przymrużeniem odurzonego oka, bo jak drwi sam autor: „kto by wierzył ćpunowi”…