Aleksandra Tetera: Death a Milano
Tomasz Piątek, Morderstwo w La Scali, Wydawnictwo W.A.B.
Jest święto. A ja w proteście chcę umrzeć z upokorzenia. (…)
I jestem przekonany, że moje ostatnie przedstawienie
– którego będę jedynym aktorem i jedynym widzem,
w rzece, nad którą nikt nie przychodzi – nabierze znaczenia.
Pier Paolo Pasolini, „Bestia stylu”
W noc Wszystkich Świętych, z 1 na 2 listopada 1975 roku znaleziono na plaży zwłoki włoskiego artysty Piera Paola Pasoliniego. Miał zgniecioną klatkę piersiową i zmasakrowaną twarz, palce u rąk były połamane, bądź obcięte. Biografia Pasoliniego jest nie mniej barwna niż opis jego martwego ciała: prozaik, poeta, dramaturg, scenarzysta, eseista, publicysta, teoretyk filmu, reżyser, aktor, malarz, działacz komunistyczny, krytyk literacki i filmowy, znawca dialektów ludowych, doktor historii sztuki i historii literatury Uniwersytetu Bolońskiego. Ponadto: prowokator, ekperymentator, homoseksualista, uczestnik rytualnych orgii, pasjonat przemocy, stający 36 razy przed sądem pogański wysłannik piekieł, który przepowiedział własną śmierć. Zainspirowany prawdą o życiu Pasoliniego, Tomasz Piątek stworzył fikcyjną historię „Morderstwa w La Scali”.
Jest jesień 1995 roku. Mario Cisi, dziewięćdziesięcioletni producent filmowy i teatralny postanawia zorganizować przedstawienie na cześć mistrza Pasoliniego. Niczym „Ojciec Chrzestny” dyryguje przygotowaniami do makabrycznego show. Swoją sztukę wystawia w Mediolanie, w słynnym teatrze operowym La Scala. Na scenie padają strzały. Śmierć przestaje być tylko grą aktorską. Świadkiem i korespondentem z miejsca zbrodni nie jest ani Cisi, ani mityczny Pasolini, być może nie jest nim nawet Tomasz Piątek. Opowieść z dreszczykiem snuje… kobieta – szczupła, umięśniona, poważna, chłodna i wieczna dziewica o imieniu Judyta (Judy, Giuditta). Losy sprawcy i ofiary odsłania w trzech językach: polskim, włoskim oraz angielskim. Polski to język autora powieści, angielski symbolizuje pochodzenie narratorki, włoski jest związany z miejscem akcji.
To rozszczepienie języka wprowadza chaos, zręcznie podsycany przez przewrotność wydarzeń. Pojawia się pytanie: na ile można pojąć treść, nie rozumiejąc słów? W odpowiedzi nasuwa się kolejne pytanie: czy osoba, która nie zna łaciny, jest w stanie czerpać przyjemność z lektury „Imienia róży”? Zarówno w dziele Umberto Eco, jak i w „Morderstwie w La Scali” język powieści nie jest kluczem do rozwiązania kryminalnej zagadki. W obu przypadkach, obco brzmiące wyrazy są podstawowym składnikiem atmosfery.
„Morderstwo w La Scali”, najnowsza książka Tomasza Piątka to chaotyczna wizja współczesnej kosmopolitycznej Europy, w której kiełkują takie wynalazki jak „tymczasowa narodowość”. To świat, który każe nam na nowo definiować naszą przynależność do miejsca, czasu, religii i kultury. Wszystkie dygresje utkane wokół kryminalnego wątku powieści, pozornie poboczne, w rzeczywistości są jej głównym nurtem. Na 293 stronach „Morderstwa…” oglądamy Włochy – jądro wszechświata, centrum spotkań ludzi o różnej narodowości, orientacji seksualnej, płci, o odmiennych politycznych poglądach i doświadczeniach, różnym kolorze skóry, wyznaniu religijnym, wieku i języku.
„Morderstwo w La Scali” to przeprawa przez labirynt znaczeń, w której asekuracja słownikiem może jedynie spowolnić tempo akcji. Tę krwawą filologiczną potyczkę przetrwają nieliczni, uzbrojeni w ostrą intuicję.