20 mar

Adrian Sinkowski: Na dwie babki wróżyłem

Kamila Janiak, Frajerom śmierć i inne historie, Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2007
Agnieszka Wolny-Hamkało, Spamy miłosne, Wydawnictwo a5, Kraków 2007

Nietrudno właściwie dostrzec, że poezja zaniemówiła, ucichła (stwierdzam po namyśle, że mijam się z prawdą, jednak bodaj nigdy poezja nie wzbudzała uczuć równie obojętnych, co dzisiaj), idąc jakby pod prąd, udając się na przeciwległy biegun literacki niż ten, na którym całkiem niedawno osiadła proza i, uważam, ma się zupełnie dobrze. Trudno zresztą o jakikolwiek prąd, od którego poezja mogłaby się odwrócić, we współczesnej liryce tyle jest bowiem stylów, prądów czy tendencji, że wszystkie razem stoją one całkowicie w sprzeczności. Tym jednak, co stanowi zaskakująco spójną propozycje całości są wiersze ogłaszane w Internecie (stwierdzam ponownie, że dopuściłem się nadinterpretacji, ale chodzi mi raczej o ogólną ocenę niż dokładną analizę, więc od razu wyjaśnię: poezją nie nazywam twórczości skrajnie grafomańskiej), daleko różne od tych, które czytamy w literackich periodykach, ale różne są przede wszystkim od wierszy w tomikach. Możemy mówić, że poezja internetowa (proszę mi wybaczyć ten niefortunny termin) zakrawa o styl życia, wymusza na autorach postawy tak w rzeczywistości, jak i postawy twórcze, zachęca do aktywności na wszelkiego typu slamach, wprowadza w obieg nowe poetyki, tworzy niekiedy ciekawe połączenia między literaturą a muzyką każdego prawie rodzaju (jazz, hip hop), wreszcie zbiera wokół siebie stałych odbiorców, zwykle performerów, twórców sztuki awangardowej. Niewielu spośród nich udaje się wydać książkę. Ale i to ulega znacznej poprawie, dowodem na co jest tomik Kamili Janiak „Frajerom śmierć i inne historie”. Uprzedzę, że nie przepadam za twórczością, którą nazwałem „internetową”, jednak mam poczucie wyjątkowości tomiku Janiak. Poczucie co najmniej tajemnicze, bo uzasadnione tym wyłącznie, że twórczość Janiak, choć mało z niej rozumiem, hipnotyzuje, lektura wciąga, a książka niewątpliwie stanowi przemyślaną całość, co wśród debiutantów cecha niezwykle rzadka. Powiem więcej: wiersze z książki „Frajerom śmierć” nie tylko chcą być oryginalne, ale w istocie takimi są. Weźmy fragment z wiersza, na przykład, „frajerom śmierć II”:

niejeden pozazdrościłby kondycji.
lubisz myśleć, że twoje gówno pachnie.
stajesz nad miastem i czekasz na dywan,
zwijają drogi, żebyś mógł się przejść.

wymagasz tytułów, a przesypiasz dym,
co strawił łóżko, obie półkule kobiety.

Niesmaczny, a zarazem imponujący. Język potoczysty i przemyślanie rytmiczny. Wiersz, jednym słowem, dobry. Czytamy gdzie indziej: „ciągniemy losy, żaden nie wygrywa, / kochamy bliskich, a oni nas mają, / chociaż my idziemy wciąż ci sami” (oby wkrótce „ci sami” nie zostali zastąpieni przez „sami”). Znamienne? Ciekaw jestem, na ile prorocze. Fragment ostatni cytowałem z utworu „wiersz dla królów, którzy zostali a powinni wisieć”. A gdyby odwrócić tytuł, pomyślałem, może autorka pisała „Frajerom śmierć” dla królów, którzy wiszą, a powinni zostać…
Podczas gdy podmiot w utworach Kamili Janiak jest „odwrócony” i, jak pisał Rafał Wawrzyńczyk, opowieści, które snuje, snuje głównie na własny użytek, pozostając w kręgu znajomych sobie postaci, miejsc i porównań, Agnieszka Wolny-Hamkało w tomiku „Spamy miłosne” wprawdzie dokonuje wielkich niekiedy i zaskakujących odkryć na poziomie języka, z jego niespożytych wprost możliwości czerpie główne inspiracje, jednak znacznie odważniej wychodzi także naprzeciw czytelnikowi. Joanna Mueller widziała w książce Wolnej-Hamkało przede wszystkim bajki, współczesne wielkomiejskie baśnie. Chciałbym oddać poetce sprawiedliwość, wskazując na miejsca, do których miałem mało pochlebne uwagi, skupię się jednak na tym, co „Spamy” mają najlepszego. Przede wszystkim pojedyncze wersy, w których, jak mówią poeci, dużo się dzieje: „Ślepa uliczka wpuszcza ich w maliny”, „Mgła się rozchodzi po kościach” czy „Bezgrzesznie, choć często zakochiwała się / przez sen”. Albo wyjątkowy, na mój gust, wiersz „czarne”:

Chciała go wreszcie nauczyć,
wymyślić dotkliwe zdanie,
ale z tej odległości, bez okularów,
była bezradna i okazała tylko,
że go nie rozumie.

Kiedy potem zatrzymali się
na pierwszy głęboki oddech –
pomyślała o kimś innym. „Kocham cię”
powiedziała, żeby tamto odpędzić,
żeby o tamtym zapomnieć. Kocham cię.

Może uzasadnionym jest nazywanie tych wierszy przecinkiem z zaświatów, gdy rzeczywistość, spod której z trudem prześwieca widmowy świat, to ledwie zdrapka (która ma przecież to do siebie, że obiecuje wygraną), ale dopiero Jakub Winiarski zwrócił moją uwagę na coś jeszcze. „Spamy miłosne” pełne są literackich aluzji, nawiązań, które odwołują do rzekomo znanego powszechnie kodu kulturowego, czyli do Sex Pistols na przykład, powieści Pera Olova Enquista „Opowieść o Blanche i Marie”, kiedy w świetnym utworze „lotka” autorka pisze: „A mówili, że cud nie szkodzi: radioaktywne butelki / z »wodą Curie do włosów«. Sole, pasty do zębów, / praliny. Robotnice padały jak muchy w fabryce / zegarów ściennych. Blanche patrzyła jak M. / rozkłada swoje precjoza: preparaty oprawione / w cienkie szkło, w nawias nauki”. Jaki pożytek z owych nawiązań? Dla mnie, przyznaję, żaden.