Maciej Stanecki: Powrót
Między wierzyć i wątpić
leży piękna dolina.
Płożą się drobne krzewy
— jałowiec i dereń.
Na pagórkach
kulą się jawory.
Nad wodą rozkwitły
ojczyzny owadów. Read More
Między wierzyć i wątpić
leży piękna dolina.
Płożą się drobne krzewy
— jałowiec i dereń.
Na pagórkach
kulą się jawory.
Nad wodą rozkwitły
ojczyzny owadów. Read More
Termin, terminowanie. Można się przejechać,
stracić poczucie czasu. Przynależność odkreśla się
cienką kreską, linią
frontu. Nie ma ekwiwalentów dla dopalaczy,
dopełniaczy z pogłosem echa, wciąż po złej stronie
mocy; prawda Read More
Jesteśmy na drodze do nowej dykcji, pod nowe
dyktando. Razem czy osobno nie ma znaczenia –
łóżko kojarzy z chorobą, dreszcze są pisane
tylko chłodnym spekulantom. Następne zdania prowadzą
do braku odniesienia –
odkładane w warstwach, mniej lub bardziej czytelnych
świadectwach przejrzałości. Patrzenie, z którego wynikają
obrazy i wzajemne pretensje. Dotyk, który sprowadza się
do szturchnięć – części ciała zmieniają kształty Read More
Byle tylko autor niczym Hitchcock, pojawił się
we własnej osobie w nie więcej niż jednym
wersie
Marcin Baran
Jestem w każdym wersie
Od stóp do głowy
bez filtrów przesłony soczewek
przezroczysta Read More
* * *
We wstecznym lusterku samochodu dostrzegłem, że patrzy na mnie coś. Pies, lub może małpa. Ilekroć zerkałem w lusterko, to już tam było. Zerknąłem za lusterko a tam tego nie było. Zerknąłem w lusterko i było. Rozebrałem lusterko i nie było. Zmyślny zwierz antycypuje mnie, przewidując trafnie wszystkie moje posunięcia.
Przylazł za mną do domu. Nawet nie próbowałem sztuczki z zaglądaniem za lustro. Cóż poradzę ja mieszczuch, z moją nędzną inteligencją przeciwko takiemu instynktowi?
Schowało się potem, a teraz, w nocy, kiedy wszyscy śpią, ujada. Jest na pewno, bo moja żona też go usłyszała. Powiedziała: skończ wyć idioto, bo wszystkich w bloku pobudzisz. Read More
Nie chcę opisywać tych miejsc w kategoriach ich istnienia lub nieistnienia. Nie chcę, choć wiem, że ich wcale nie ma. Ale jak mam napisać, że ich nie ma, skoro w nich bywam, znam ich historie i wiele związanych z nimi opowieści, krążących od drzwi do drzwi, od ust do ust. Sam też nieustannie niektóre podchwytuję, by się nimi ekscytować przez chwilę, a potem posyłam je dalej nieświadom, niedługo później, nawet ich bytności w mojej własnej głowie.
Do tych miejsc się jedynie wchodzi. Szczególnie unikając pytań o drogę, o ludzi oraz przyszłość, która jako pierwsza je omija. Wchodzi się tak jak wpada się na drugiego człowieka, idąc chodnikiem. Trudno uniknąć zderzenia. Tylko czy w ogóle można pozwolić sobie na takie porównanie, bo przecież z miejscami, które nie istnieją, na niewiele można sobie pozwolić. Read More
Napisano, że wiatr hula kędy chce. Tak napisano i nie sposób zaprzeczyć temu, że tak właśnie napisano. To zaś, co napisano, wdziera się w przestrzeń życia i stanowi prawdę. Nie możemy o niej jednak powiedzieć, pokazując palcem: „To prawda”, ponieważ ta prawda jest milcząca, ujawniająca się w samym fakcie istnienia. Podobnie do wiatru, który wieje kędy chce i trudno temu zaprzeczyć.
I razem z tym świszczącym wiatrem po Radocynie hulają dusze jej mieszkańców, których dawno już koleje zdarzeń wymieszały z przeszłością. Jednak właśnie w Radocynie najbardziej namacalnego sensu nabierają lekko traktowane intuicje, jakie wiatr zachował we własnym wnętrzu. Ta obecność, to obcowanie dusz świętych, których codzienne życie odbija się w szeleście traw porastających łagodne zbocze. A zbocze to połyskuje różnymi barwami przetykanymi złotem.
Ale drogi, które prowadzą przez świat, prowadzą jednak kędy chcą. Read More