15 lis

Piotr Wojciechowski: Czego tu chcieć?


Motto: Pomiędzy każde dwie wille w Zakopanym można wstawić trzecią.
I będzie ona brzydsza niż te dwie po bokach.
Tadeusz Schiele, kpt. RAF i WP, pilot.

Czas zrzuca skórę, czy świat zrzuca skórę? Po tych wylinkach trudno rozpoznać czas w czasie, świat w obrazie świata. Czytam Andrzeja Tadeusza Kijowskiego Opis obyczajów w XV-leciu międzysojuszniczym, jestem dość stropiony. O czym to? Cztery tomy, ledwie jestem w połowie pierwszego. Nie godzi się uciec. Kto by tę książkę ważył sobie lekce, okrętuje się na statek głupców. Kto jednak bierze ją całkiem serio, przypisuje istotne znaczenie zawartym w niej sprawom, chyba zbłądził daleko od ścieżek sensu. Przesypuję diuny liter, potykam się o fatamorgany. Pustynia merytoryczna? Już sam zaczynam pleść!

Czas zrzuca skórę, słowa znaczą co innego. Inteligencja polska? Inną ja znałem niż Junior Kijowski. Demokracja, inną widywałem. Demokracja, co się z nią dzieje? Read More

13 lis

Jerzy Górzański: Monologizująca indywidualizacja perpendykularna

W pewnej instytucji pomocowej na ścianie korytarza ujrzałem plakat dotyczący bezpieczeństwa pracy: „Uwaga! Roboty na wysokości.” Z tym, że „roboty” zostały przekreślone, o obok ktoś dopisał czerwonym flamastrem: „ludzie”. Ale na tym nie koniec. Bo jeszcze ktoś inny dopisał obok zielonym flamastrem: „poeci”, przekreślając „ludzi”. W ten sposób hasło plakatowe brzmiało następująco: „Uwaga! Poeci na wysokości”. Co odpowiadało mojej wrodzonej próżności. I w dodatku do rymu. Coś w tym, skądinąd słusznym i przestrzegającym plakacie, było surrealistycznego.

Władysław Broniewski, o którym często się powiada: poeta proletariacki (ktoś go nawet scharakteryzował pogardliwie: „to ten od barykady i sznapsa”)… Recytowałem jego Komunę paryską na akademii ku czci w praskiej podstawówce, jako dziecko sproletaryzowanej chłopki bez ziemi.

Pamiętniku 1918-1922 Broniewski napisał zdanie: „Kogo życie oślepia, może poznawać je przez literaturę jak przez szkło oddalające”. Read More

06 lis

Mirosław Bańko: Schody i wchody

Pasażerowie warszawskiego metra, jeśli podróżują nim do pracy lub do szkoły, pokonują rocznie około sześciu kilometrów w pionie, wspinając się po schodach z peronu na ulicę. To tak jakby trzy razy z poziomu bałtyckiej plaży weszli na Kasprowy albo pięćdziesiąt razy na najwyższe piętro Pałacu Kultury. Oczywiście zejść stamtąd też muszą.

Te godne uwagi osiągnięcia warszawiacy zawdzięczają temu, że na większości stacji metra nie ma ruchomych schodów. Owszem, jest winda, jedna na peronie, ale gęsty tłum, który wysiada z pociągu, zachowuje na tyle rozsądku, żeby nie ustawić się w kolejce do niej. Zamiast tego podróżni pędzą do kamiennych schodów, które – choćby się do nich modlić – nie pojadą. Rach, ciach, trzy piętra w górę na własnych nogach to nawet zdrowo. Kto widział inne zwyczaje w innych miastach, także mniejszych od Warszawy, ten się zdziwi. Jadą schody w górę, jadą w dół, gdyby ktoś chciał sobie po schodach pochodzić, to musi po tych jadących, bo zwykłych nie ma. A te ruchome pochylnie po co? Jak ktoś ma tyle fanaberii, żeby podróżować z wózkiem dziecięcym, to niech jedzie tramwajem. Read More

26 paź

Piotr Wojciechowski: Pieśń kozła

Nie przegadałem jeszcze tego ze znającą się na terapii uzależnień przyjaciółką, bo bliskość kryzysu podniosła popyt na usługi terapeutyczne, pacjenci walą do Leny, zajęta świątek- piątek. Nie przegadałem, a będę musiał wiedzieć, czy Arnold Sitarz jest prawdziwy tak jak go wymyśliłem. To znaczy – czy jest wystarczająco dobrze zmyślony, bo przecież tylko fikcja jest prawdziwa. To moja praca. Opisuję, jak fikcyjni bohaterowie radzą sobie, przeżywając fikcyjne przygody. Szukam więc czegoś – dla tych zmyślonych postaci – co jest przygodą prawdziwą, a potem stwierdzam, że oni ciągną mnie za sobą i na siłę stawiają w sytuacji prawdziwej i to dotkliwej przygody.

Read More

19 paź

Jerzy Górzański: Z hukiem czy ze skomleniem?

Wróżbiarzom, astrologom i innym przepowiadaczom przyszłości – tak by się wydawało – już dawno ludzie przestali wierzyć. Jednak nie do końca… Nie mam tu na myśli poetów pościelowych piszących wiersze na powłoczkach (przeczytałem na ten temat w gazecie) czy też liryków wpatrzonych w swoje audiobooki, ewentualnie downloady. Jaką przyszłość da się z ich jaśków i pecetów wyczytać?

Ostatnio karierę marketingową (a jakże!) robi koniec świata. Ten koniec świata od niepamiętnych czasów wieszczony, przywoływany, odganiany, który jakoś nie nadchodzi. Dla jednych byłby wybawieniem, dla innych katastrofą. Wybawieniem, bo nie trzeba by spłacać rat za samochód. Katastrofą, bo właśnie ktoś miał się wprowadzić do wymarzonego apartamentu. Tzw. celebryci (na to hasło ciarki przechodzą mi po plecach) zaprzęgli nawet koniec świata do swoich castingów – jedna z aktorek w wywiadzie telewizyjnym oświadczyła: „Dobrze, że Majowie się spóźnili z tym końcem świata, dzięki temu otrzymałam rolę w serialu Sklepowe”. Czyli w dalszym ciągu koniec świata jest możliwy. Read More

12 paź

Karol Maliszewski: W stronę utopii

Nieraz przytrafia się człowiekowi piszącemu coś w rodzaju metafelietonu. Zaczyna się od pytań niewinnych w stylu „co ja tu robię, czym się zajmuję?”, a kończy na fundamentalnych typu „kim jestem?” Ostatnio zagadywano mnie właśnie w ten sposób. Niewinnie i w miarę konwencjonalnie, aż tu nagłe łup! „Poeta, powieściopisarz, eseista, recenzent, wykładowca, nauczyciel. Kim właściwie jesteś?” I jak na coś takiego odpowiedzieć? Może tak… Read More

05 paź

Piotr Wojciechowski: Cztery głosy męskie

„Do stołu z ruletką zasiąść trzeba, a kasyna się nie ominie. I choć życie z definicji jest przegrane, a nadzieją, że da się w nim też coś wygrać, iluzoryczna, to jak się ma dwadzieścia lat, można tego nie wiedzieć” oto jedna z aforystycznych mądrości z kart powieści Eustachego Rylskiego Obok Julii. Po lekturze tej książki przyszło mi do głowy, że jej tematem jest polski mężczyzna, jego los, jego mit. A także – mit o nim. A skoro tak, nie wolno mi chyba zaniechać choćby próby konfrontacji bohatera Rylskiego z bohaterami trzech innych książek właśnie przeczytanych lub doczytywanych teraz. Przeczytałem tom wspomnień Jerzego Targowskiego Ankieta ostatniego szwoleżera, biograficzną powieść Marka Sołtysika Roman Maciejewski o wielkim a zapomnianym kompozytorze, mam za sobą cztery piąte potężnego autobiograficznego tomu Stanisława Moskala Niegdysiejsze śniegi, niegdysiejsze mgły wydanego pod pseudonimem Śledź Otrembus Podgrobelski. Kapitalne to dzieło czytamy sobie z żoną głośno, smakujemy, więc niespieszno nam do końca. Read More