15 paź

Wojciech Kaliszewski: ZAMYKANIE ŚWIATA

Poezja Tadeusza Różewicza – może zabrzmi to dziwnie i zaskakująco – sprawia wrażenie niezwykle lekkiej, jakby unoszącej się ponad ziemskością, konstrukcji. Jest wolna i czysta, wyzwolona z rygoru rymu i rytmu, pozbawiona masek i przebrań, ale ma – zawsze miała – swój jasno określony punkt odniesienia. Tym punktem jest i był poeta. To jego na początku tej, trwającej już ponad sześćdziesiąt lat, lirycznej opowieści otaczało pole słów porzuconych, popękanych i samotnych. Wtedy tej lekkości jeszcze nie było, rysowała się co najwyżej jej zapowiedź:

Weszli z chrzęstem sztywni i srebrni
rozpuszczali się w ciepłych kłębach izby
z ust mgły słały się dokoła
ciężkich mrocznych głów
na obrazach wschodziły aureole
i biała Gołębica migotała piórami
nad Synem Read More

15 paź

Henryk Skwarczyński: ZWIERCIADŁO PRÓŻNOŚCI

Mieczysławowi Orskiemu,
koneserowi luster.

Oglądając Las Meninas, czyli “Panny Dworskie”, mamy prawo nic z tego obrazu nie rozumieć. Aczkolwiek mamy za sobą pierwszy z nim kontakt (rzecz niezbędna przed podróżą w nieznane), nawet jeśli jest to tylko reprodukcja.
Interpretacja prawie każdego obrazu składa się z trzech elementów. Drugi z nich narasta w miarę, jak obrastamy w wiedzę dotyczącą obiektu naszego zainteresowania (pierwszym jest, rzecz jasna, oczny z nim kontakt). Przykład? Tytuł “Panny Dworskie” istnieje od wieku XIX-go, choć dzieło powstawało w czasach, kiedy Polska najechana była przez wojska szwedzkie, a Oliver Cromwell powoływał do życia kolejny Parlament. Faktów do ustalenia jest zresztą bez liku, choć tylko niektóre z nich mogą okazać się znaczące. Read More

15 paź

Kazimierz Orłoś: Wilk i Putin

„Żeby nie było niedomówień: bardzo wysoko cenię Władimira Putina” odpowiada Mariusz Wilk na pytanie Zbigniewa Zaperta (Wyspa Nr 2, czerwiec 2004). I uzasadnia swoją ocenę: „… to idealny na dzisiejsze czasy prezydent Rosji. Ludzie żyją tam dziś bezpieczniej, ufniej spoglądają w przyszłość” itd.
Czyżby Mariusz Wilk nie zdawał sobie sprawy, że Rosja znalazła się w rękach byłych oficerów KGB z Władimirem Putinem na czele i co to oznacza dla Rosji, ale także – w dłuższej perspektywie – dla nas wszystkich? Czyżby nie miała dla niego znaczenia wojna w Czeczenii – nie słyszał o setkach tysięcy ofiar, o zbrodniach ludobójstwa i okrucieństwach popełnianych przez armię rosyjską? Nie słyszał o dziesiątkach tysięcy młodych Rosjan, którzy zginęli w Czeczenii? Nie zastanawiał się, kto za to odpowiada? Może warto porozmawiać z matkami tych żołnierzy? Czyżby bez znaczenia było dla Mariusza Wilka kneblowanie demokracji w Rosji: zamykanie niezależnych gazet, stacji telewizyjnych? Mordowanie niezależnych dziennikarzy? Nie słyszał o Annie Politowskiej? Az trudno uwierzyć!
Przeczytałem właśnie książkę „Śmierć dysydenta – dlaczego zginął Aleksander Litwinienko?” napisaną przez jego żonę Marinę i przyjaciela Alexa Goldfarba. Dla kontrastu z opinią Mariusza Wilka przytoczę fragment „Oświadczenia” umierającego w męczarniach Litwinienki, otrutego – jak wiadomo – radioaktywnym polonem przez agentów nasłanych z Rosji. To „Oświadczenie” podyktował tuz przed śmiercią, w londyńskim szpitalu: „… nadeszła pora powiedzieć parę słów osobie, która odpowiada za mój obecny stan. Być może udało ci się zamknąć mi usta, ale nie ujdzie ci to na sucho. Dowiodłeś, ze jesteś tak okrutny i bezwzględny, jak twierdzili twoi najwięksi krytycy. Dowiodłeś, że za nic masz ludzkie życie, wolność i wszelkie cywilizowane wartości. (…) Może udało ci się uciszyć jednego człowieka, ale okrzyki protestu (…) będą do końca życia dźwięczeć w pańskich uszach, panie Putin. Niech Bóg wybaczy ci to, co zrobiłeś – nie tylko mnie, ale naszej ukochanej Rosji i jej narodowi.”
Gorąco polecam Mariuszowi Wilkowi lekturę książki o życiu i śmierci Litwinienki – może chociaż trochę nabierze wątpliwości wobec człowieka, którego fotografie, jak mówi „nieraz sąsiadują w wiejskich zagrodach z ikonami”.

Kazimierz Orłoś

Tytuł pochodzi od redakcji

15 paź

Henryk Waniek: Sześć epitafiów napisanych na wodzie

…a czas jak rzeka, jak rzeka płynie…
(usłyszane przypadkiem)

Wrocław

Jest kilka miejsc, które – ilekroć tu jestem – lubię zobaczyć; dotknąć; upewnić się. Zostawiłem rzeczy w hotelu i wyszedłem. Tuż obok, na ścianie kościoła świętej Elżbiety, jest puste miejsce po tablicy ku czci jakiegoś zmarłego. Piaskowiec mógł zmurszeć ze starości, ale trudno wykluczyć, że w powojennych latach jakiegoś krewkiego Polaka złościł niemiecki tekst epitafium i wszystko zdrapał do cna. Na takim tle Janusz Stankiewicz wykonuje fotograficzne portrety znanym osobom. Spojrzałem na ten uśmiercony nagrobek i poszedłem dalej, przez bramę między Małgosią a Jasiem, nawet nie czytając napisu MORS IANUA VITAE, który tam jest od zawsze. Rzuciłem wzrokiem na rynek i na nic więcej nie było już czasu. Resztę wieczoru po brzegi wypełniło gadanie, gadanie, gadanie. Przemówienia. Powitania. Dyskusje. Pogawędki. Tylko to zapamiętałem, nie licząc kradzieży torebki jednej z Niemek biorących w tym udział. To oszpeciło ostatni punkt programu w pięknym Oratorium Marianum. Read More

15 cze

Maria Jentys: ARGONAUTKA. Trzy pierwsze podróże

W poszukiwaniu pramaterii

Urodzona w roku 1962, w Sulechowie koło Zielonej Góry, na początku lat osiemdziesiątych studentka psychologii i psycholożka-wolontariuszka pracująca z chorymi objętymi systemem psychiatrycznej terapii środowiskowej, w roku 1985 wyszła za mąż, w 1986 wydała na świat syna, wkrótce potem wyjechała do pracy do Anglii i tam – po przekroczeniu kolejnego, bardzo wysokiego progu psychicznej dojrzałości – powzięła postanowienie, by zająć się pisarstwem. Wówczas narodził się pomysł jej pięknej i okrutnej powieści-baśni o poszukiwaczach Księgi Życia. Wcześniej jednak powstał tryptyk opowiadaniowy znany pod nagłówkiem „Szafa”, który wszakże ukazał się dopiero, gdy Olga Tokarczuk była już autorką głośnych powieści: „Podróży ludzi Księgi” (1993), „E.E”. (1995) oraz „Prawieku i innych czasów” (1996). Read More

15 cze

Magdalena Wojak: Bajka o wyspie

Zawsze daleko od obszaru, w którym się jest, w przestrzeni tęskniącej, by stać się miejscem, otoczony coraz to innym chaosem żyje okruch, ułomek lądu, fragment spragniony całości. Zawsze bardziej tam niż tu, pomiędzy teraz i wtedy wyspa rodzi się z ognia lub śmierci – wybucha z wnętrza jako erupcja nadmiaru i zastyga jako znak walki sił tworzenia z siłami destrukcji lub narasta powoli, budując swą strukturę ze szkieletów istot, których czas przeminął. Zawsze pozostaje tworem tymczasowym, zagrożonym kolejnym kataklizmem, jednak niesłychanie ważnym jako znak i tekst. I choć czasem bezludna, częściej przypomina Rabelaisowską Prokurancję – krainę całą zabazgraną i pokreśloną – wzywającą do czytania jej tajemnych szyfrów i poszukiwania wśród nich głęboko ukrytych linii własnego życia. Każdy, kto się tego podejmie, zostaje skazany na samotną bezdomność, czeka go los przechodnia i rozbitka, gdyż czas żeglarzy i pielgrzymów już minął. Read More

15 mar

Katarzyna Bieńkowska: Między Borgesem a Einsteinem, czyli literatura (polska) i czas ocalony

„Człowiek buduje domy, ponieważ żyje, ale pisze książki, bo wie że umrze. Mieszka w gromadzie, bo jest stworzeniem stadnym, czyta natomiast, bo zdaje sobie sprawę ze swej samotności. Lektura dotrzymuje mu towarzystwa, nie zajmując miejsca nikogo innego, ale też niczyje inne towarzystwo nie byłoby w stanie jej zastąpić. Nie zapewnia człowiekowi żadnego ostatecznego wytłumaczenia jego losu, jednak tka gęstą sieć wzajemnego porozumienia między życiem a nim. Ulotną i tajną sieć porozumienia, która wyraża paradoksalną radość życia, wydobywając jednocześnie tragiczną absurdalność istnienia”. Tak pisze Daniel Pennac, francuski prozaik i wieloletni nauczyciel licealny, w książce Jak powieść, którą miałam niedawno przyjemność tłumaczyć na polski. Read More