Lech Budrecki /1930-2004/. Wspomnienie
Pisanie o Leszku w czasie przeszłym… Jakieś obrazy wydobywane z pamięci… To przecież tak niedawno, trzy i pół roku temu… Kościół jezuitów na Rakowieckiej, garstka żegnających go przyjaciół… Nie jedziemy na cmentarz. Kremacja, prochy zostaną złożone do grobu rodzinnego Basi, bodaj w Gliwicach.
Obrazek pierwszy. Szukam kogoś do redagowania w „naziemnym” już „Przedświcie Biblioteki Amerykańskiej”, serii, która ma Polakom pokazać to, co w literaturze amerykańskiej nowe, nieznane, warte odkrycia. Krzysztof Mętrak przyprowadza w Aleje starszego pana (takim mi się wówczas wydał) o pogodnej twarzy, delikatnym uśmiechu. Miałem wrażenie, że Leszek wstydzi się swojej wiedzy (a może wstydził się naszej niewiedzy?). Patrzę na Mętraka, na jego zachwyt każdym słowem Budresia. Gdzieś na osobności szepce mi do ucha: nie ma w Polsce nikogo lepszego, widzisz, widzisz… Jest najlepszy, nie mam co do tego cienia wątpliwości. Read More →