15 mar

Konstatny Pieńkosz: Pożegnanie Andrzeja Szmidta

Tuż po świętach Bożego Narodzenia, w szary i deszczowy dzień odprowadziliśmy na Cmentarz Powązkowski Andrzeja Szmidta, poetę. Aura dostroiła się do smutku pogrzebu. Śpiewany przez Ewę Demarczyk Taki pejzaż współbrzmiał z mrocznym południem, rozpościerającą się mgłą, siąpiącym deszczem.
Zmarł poeta bardzo dobry, rozpoznawalny po kilku usłyszanych wersach. Odszedł także bardzo dobry człowiek, życzliwy zatroskany o innych. A także pogodzony z losem z przypisanym mu miejscem, z tym, co o nim mówiono i pisano. Także pogodzony z cierpieniem. Read More

15 mar

Wacław Holewiński: Nie tknął mnie nikt (fragment)

Łosiew nie znosił mężczyzn, którzy się rozklejali. Sam nie płakał od dziecka. Wiedział, rozumiał to doskonale, że ranny nie płacze dlatego, że nagle wystraszył się szubienicy. Sądził raczej, iż musi przeklinać los, który nie dał mu szans realizacji własnych pomysłów. Przez chwilę starał się wczuć w rolę swego przeciwnika, ale sama myśl, że mógłby wystąpić przeciwko carowi i swojemu państwu, napawała go obrzydzeniem.
Wstał i zaczął chodzić po celi. Przez chwilę nie zwracał uwagi na leżącego. Jego myśli zaprzątała już nie zbliżająca się kaźń, ale konieczność powrotu do Wilna i zaplanowane spotkanie z gubernatorem. Trochę się go obawiał. Z drugiej jednak strony miał się czym pochwalić. Jego sukcesy były niepodważalne. Read More

15 mar

Mariusz Sieniewicz: PIELĘGNIARZE. KOMEDIA STARCÓW (fragment)

(…)
Tirlij, tirlaj – rozbrzmiał ptasi szczebiot. Tirlij, tirlaj – niósł się nad głowami tańczących. Tirlij, turlaj – wilk pomylił krok, nieznajoma nadepnęła mu na łapę. Tirlij, tirlaj – słychać było coraz głośniej. Jakiś ptak uznał sen Kolumba za odkryte właśnie gniazdo i tirlij, tirlaj, trelelej! – obwieszczał swoje posiadanie, zakłócał rytm walca. Para nie chciała popełnić kolejnego faux pas i płynnymi obrotami ustępowała tirlilijom miejsca. Tirlij, tirlaj, trelelej. Odpływała poza sen. Obłok skrywający twarz nieznajomej rósł i pęczniał, aż całkowicie zakrył oboje tancerzy… Tirlij, tirlaj, trelelej – pozostał ptasi śpiew. Tirlij, tirlaj, pynk, trynk, dyng – do tirlilejów dołączył jeszcze jeden, drugi, trzeci dźwięk. Pynk, trynk, dyng – niosły się uderzenia szklanego bębenka. Tirlij, pynk, tirlaj, trynk – niewidzialny dobosz akompaniował ptasiemu śpiewowi. Trelelej, dyng, dyng, dyng – ptak i dobosz śpiewograli, treltrynkali zgodny koncert. Kolumb otworzył oczy – tirlij, tirlaj, pynk, trynk, dyng nie milkło. Read More

15 mar

ANNA PIWKOWSKA: CZERWONY PUNKT

Ta czerwona kropka to nie jest boja
wyznaczająca granice falom przyboju.
To lśniący czepek dziewczyny,
to wyplatany z barwionych witek
koszyk puszczony na morze,
to dojrzałe jabłko Hesperyd i piłka Heleny
podarowana jej w dniu ślubu przez Menelaosa.
Ten czerwony punkt to granica,
gdzie rozrzedzony lazur zmienia stan skupienia
i staje się czarną, ołowianą kroplą.
Czarną piłką. Czarną boją.

Kreta, lipiec 2006

15 mar

ANNA PIWKOWSKA: Ranek Ifigenii

Kto poznał te rozstaje, trujące moczary,
błędne ogniki świateł na soczystych bagnach?
Gdzie przebywacie dzisiaj i jakie wywary
w waszych miedzianych garnkach, jaka nowa, nagła
wizja strasznego losu kazała wam spełnić
znajomą przepowiednię? motać kłębki wełny? Read More