Zawsze daleko od obszaru, w którym się jest, w przestrzeni tęskniącej, by stać się miejscem, otoczony coraz to innym chaosem żyje okruch, ułomek lądu, fragment spragniony całości. Zawsze bardziej tam niż tu, pomiędzy teraz i wtedy wyspa rodzi się z ognia lub śmierci – wybucha z wnętrza jako erupcja nadmiaru i zastyga jako znak walki sił tworzenia z siłami destrukcji lub narasta powoli, budując swą strukturę ze szkieletów istot, których czas przeminął. Zawsze pozostaje tworem tymczasowym, zagrożonym kolejnym kataklizmem, jednak niesłychanie ważnym jako znak i tekst. I choć czasem bezludna, częściej przypomina Rabelaisowską Prokurancję – krainę całą zabazgraną i pokreśloną – wzywającą do czytania jej tajemnych szyfrów i poszukiwania wśród nich głęboko ukrytych linii własnego życia. Każdy, kto się tego podejmie, zostaje skazany na samotną bezdomność, czeka go los przechodnia i rozbitka, gdyż czas żeglarzy i pielgrzymów już minął. Read More →