Zyta Oryszyn: Góry Ciemności
Nakrywało się do stołu i zasiadało do obiadu: consommé, pommes aux frites i polędwica. Po polędwicy cygara i kawa. Najlepsza była consommé z wody po gotowanej marchwi — tylko nie mówcie, bo szału dostanę, consomme tylko konsome i nie pommes aux ale pom u frit, denerwowała się matka. Woda po gotowanej kapuście trochę śmierdziała.
Dobre też były pom u frit z przypiekanych na kuchennej płycie ziemniaczanych obierek. Że się je polędwicę, to się tylko tak mówiło. Ale kawę piło się naprawdę i cygara paliło się naprawdę. Cygara brat skręcał z przywiędłych kapuścianych liści. A kawa była prawdziwa — zbożowa. Zabawa nazywała się — życie przed wojną. Read More