15 wrz

O poezji, przekładzie i sztuce podawania płaszcza z Jakubem Ekierem rozmawia Krystyna Dąbrowska

Twój debiutancki tomik “Cały czas” ukazał się w bibliotece “brulionu”. Czy byłeś wtedy związany ze środowiskiem “brulionu” albo należałeś do jakiejś innej grupy literackiej, czy raczej wolałeś chodzić własnymi drogami?
Dziękuję Ci za to pytanie, bo pozwala ono sprostować pewne nieporozumienia. Zawdzięczam oczywiście Robertowi Tekielemu debiut w czasopiśmie “brulion” i publikację pierwszego tomiku, ale nigdy nie byłem związany z “brulionem” bardziej niż ktoś, kto zwyczajnie publikuje w danym piśmie i wydawnictwie. Rozumiem, dlaczego niektórzy krytycy literaccy przez jakiś czas potrafili wielu autorów określać mianem poetów “brulionu”. Że robią to w odniesieniu do obecnej ich twórczości – to już jest dla mnie niepojęte. Natomiast ja nigdy nie definiowałem się i nie będę definiował przez przynależność do jakiejkolwiek grupy. Read More

15 wrz

Tomasz Burek: Zaczytana kobieta. Szkic do portretu Małgorzaty Łukasiewicz

O jakości, a także wyjątkowości małych szkiców, które Małgorzata Łukasiewicz pisuje na marginesach czytywanych, a nierzadko tłumaczonych też przez siebie książek, przesądza idealne zestrojenie postaw, jakie na ogół nie chodzą ze sobą w parze. Zestrojenie postaw, usposobień, dyspozycji, talentów bardzo w swych właściwościach rozmaitych i – mogłoby się wydawać – głęboko niewspółmiernych, jak dzień niepodobny jest do nocy.
Jedna postawa, jeszcze pół wieku temu dość rozpowszechniona, obecnie już coraz rzadsza, to postawa czytelnika namiętnego. Romantyczny podrzutek ery Gutenberga, pożeracz odurzającego druku, łatwowierny i wielkoduszny zarazem, stanowi pierwsze w porządku logicznym wcielenie osobowości literackiej Małgorzaty Łukasiewicz. Read More

15 wrz

Tomasz Różycki: 23. Ósemka opolska

To siwe miasto rankiem, tutaj właśnie
wznosi się tron rozpaczy – w południe
wróble, w nocy myszy. I tak powoli, dzień
za dniem wypija napój z wszelkich szklanek,
które nam poustawia noc. Wieczorem tron
jest we krwi, przecięte oko słońca płonie,
pani dyrektor idzie spać i trzech marszałków
na dobranoc cmoka ją w myszkę i gotycką skroń. Read More

15 wrz

Tomasz Różycki: 22. Ósemka zimowa

Była długa zima, siedzieliśmy w cieple,
w sali dawnego szpitala, mówiłem o Zoli,
o bandażach i ranach Paryża, a oni
siedzieli i cierpienie naprawdę czuć było
w powietrzu – febryczny pośpiech,
przekleństwo ciała i śpiący gniew mas.
Za oknem padał śnieg i płatki wirowały
i w każdym był zapisany znak, kosmiczny Read More

15 wrz

Hanna Musiał: Tournee

O świcie, z mroku więziennych baraków wyłaniają się tancerki zespołu „Droga”. Idą w eskorcie wychowawców, gęsiego. Każda trzyma w górze swój kaukaski strój na wieszaku; zimowy wiatr targa czerwone płaszcze i tiulowe szale.
Te pachnące, już od rana umalowane kobiety dnie i noce spędzają w więziennych celach. Jak twierdzą pracownicy penitencjarni, pół roku temu były agresywnymi, patrzącymi spode łba przestępczyniami. Taniec je zmiękczył, wysubtelnił, dowartościował. Wydobył uśpioną wrażliwość. Read More

15 wrz

Jan Prowincjusz (Krzysztof Markuszewski): bordello peerelo

Jeszcze w klasie maturalnej urząd się mną zainteresował. Jakubowski był wówczas porucznikiem, ale tego przecież nie wiedziałem. Ja nawet nie wiedziałem, że on nazywa się Jakubowski, bo przedstawił się całkiem inaczej. Milicjant zgarnął mnie, gdy przechodziłem ulicę nie na pasach. A to główna ulica w miasteczku, dość długa, zaś pasy wymalowali tylko w jednym miejscu. Nikomu do niczego nie były one potrzebne. Jeśli przejeżdżał pojazd mechaniczny, to raz na parę minut. Nikt nie zwrócił uwagi. Ten milicjant – Waszak, wcale nie był zły. Powiedział tylko, że przeszedłem nie na pasach i musi mnie na chwilę zatrzymać. Ja mu na to, że przecież jestem grzeczny, starszym osobom się kłaniam, ale nie powiedziałem, że przecież u nas w ogóle nie ma pasów – mógłby to poczytać jako kpiny z władzy ludowej albo jakąś prowokację. Wreszcie – mógłby się zezłościć i na komendzie sprać mnie. Chłopaków często prali na komendzie, ale nie mnie. Jakoś tak się wiedziało. Kogo z miasteczka mogą sprać, gdy mieli ochotę, a kogo raczej nie. To zależało od rodziców – jeśli coś znaczyli, to ich synom nic specjalnego nie groziło. W zasadzie… (…) Read More