15 lip

Zofia Krzywicka: Historie codzienne

Kazimierz Orłoś, Bez ciebie nie mogę żyć, Wydawnictwo Literackie

Na nowy zbiór opowiadań Kazimierza Orłosia składają się teksty, które powstawały począwszy od drugiej połowy lat sześćdziesiątych XX w. po czasy obecne i były już wcześniej publikowane w zbiorach opowiadań lub w czasopismach literackich.
Tom, starannie skomponowany z wyrazistych, znakomicie skonstruowanych, nierzadko naprawdę poruszających opowiadań, stanowi swego rodzaju przegląd ważnych tematów stale obecnych w pisarstwie Orłosia. Najważniejszym z nich jest miłość – w różnych jej odmianach i wcieleniach, oglądana przez pryzmat różnych ludzkich losów. Zawsze jednak jakoś niedoskonała, bardzo odległa zarówno od tego, co mówi o niej biblijny hymn, jak i od popkulturowych wyobrażeń na jej temat. Raz widziana niemal w kategoriach antycznego fatum, któremu nie sposób się wymknąć. Innym razem, jak w dramacie szekspirowskim – to bohaterowie ponoszą odpowiedzialność za jej kształt, za swoje życiowe decyzje i ich, nierzadko dramatyczne, konsekwencje. Read More

15 lip

Kazimierz Orłoś: Ojciec wraca na ziemię. Opowiadanie mazurskie

Maćkowi

Ojciec powiedział w piątek wieczorem, że musi wejść na dach. Chciał zatkać przed wyjazdem komin naszego mazurskiego domu. Chodziło o to, że w czasie śnieżnej zimy śnieg wpada do otworów kominowych, topnieje i powoduje zawilgocenie ściany pokoju przy kuchni.
Zacząłem odradzać ojcu tę eskapadę. Ma już siedemdziesiąt pięć lat, kłopoty z krążeniem, nadciśnienie, cierpi na bóle kręgosłupa – i tak dalej.
– Nie jesteś na tyle sprawny fizycznie. Spadniesz i co ja wtedy zrobię? Pamiętaj, że przyjechałem, żeby ci pomóc, a nie wozić do szpitala.
To prawda: przez cały piątek pracowaliśmy od rana. Spuszczaliśmy wodę z rur wodociągowych, tak samo – z kanalizacyjnych. Zamówiony przez ojca szambiarz wypompował szambo. Przyniosłem hydrofor z przybudówki do piwnicy. Ojciec grabił i palił liście, ja wyczyściłem rynny.
– Dlaczego masz mnie wozić do szpitala? – obruszył się.
– Możesz przecież spaść! Nie podejmuję się wchodzić na dach, zamiast ciebie. To na pewno!
Ale ojciec jest uparty – żadne argumenty nie przemawiały. Miał już przygotowaną deskę, którą zamierzał przywiązać do komina. Cały plan w głowie. Zadzwoniłem do matki. Wykrzyczała ojca przez komórkę – wysłuchał cierpliwie i powiedział:
– Nie denerwuj się. Nic mi się nie stanie. Read More

15 lip

Wojciech Kaliszewski: Sceny z pamięci

Jan Polkowski, Cantus, Wydawnictwo a5

Ostatni tom wierszy Jana Polkowskiego ukazał się dwie dekady temu. To były „Elegie z Tymowskich Gór i inne wiersze”. Dwadzieścia lat to bardzo dużo. Przez ten czas nasz świat zdążył wejść nie tylko w nowe stulecie, ale i w tysiąclecie. Odmieniał się, zmieniały się jego perspektywy, granice i horyzonty. Ale tamten czas otwierał przecież w wyobraźni poety szczelinę, przez którą można było spojrzeć w nadchodzącą przyszłość:

Za trzydzieści lat, za parę miesięcy, za godzinę,
        ktoś będzie czytał nasze wiersze – otworzy
        pachnąca farbą książkę, zegnie płachtę czasopisma,
        ukradkiem wyciągnie samizdat.
        W jakiejś chwili, w jakimś kraju, ktoś odkopie
        nasze zetlałe oddechy,
        jak ja, gdy w chwili spokojnej czytam wiersze
        pewnego Żyda żyjącego w Polsce
        w latach 1921-1943. Read More