20 paź

Agata Tuszyńska: Oskarżona: Wiera Gran

Rozmawiamy przez tydzień na wycieraczce. Białe stołki. Niewygoda. Drobna kamienna kostka na podłodze, malowane olejno, mdłe lamperie.
Przejściowe miejsce. Jesteśmy na progu zaufania. W przedsionku znajomości.
A potem któregoś dnia zapukałam, jak dotąd, a ona uchyliła drzwi. Nieśmiało, przepraszająco, ale stanowczo zagarnęła mnie do środka. Bokiem, przez wąski korytarz weszłam do pokoju, którego rysy trudno było określić. Zniecierpliwiona wskazała jakieś krzesło. Niewiele pamiętam poza ciemnością i nieruchomym, ciężkim powietrzem.

— Kurz. Nie dusi się pani?
— Zawarłam z kurzem układ. Ja go nie ruszam, on mi nie szkodzi. Ma litość. On ma. Moi wrogowie są niewyczerpani. Słuchałam ostatnio audycji radiowej o Stasi. To o moim życiu. Odkąd zostałam trupem, wszyscy mnie kochają, jak Arafata. Read More

20 paź

Małgorzata Mostek: Śnieg, ścierwo i inne znaki intymne

(na marginesach Kampanii zimowej Tomasza Różyckiego)

Zima w militarnym opakowaniu to oczywiście historia nienowa. Jak zaświadcza Michał Głowiński, chwyt ten stał się szczególnie popularny w pod koniec lat 70.:

Ukształtował się ostatnio w prasie swoisty język, którym się pisze o surowej tegorocznej zimie. Ta militarna metaforyka stała się jedynym niemal używanym cliché. Zima nie nadchodzi, nie panuje, właśnie – atakuje, jak wróg. Atakuje gwałtownie i niespodziewanie. (…) Wyraża się w tym coś więcej niż charakterystyczne dla nowomowy umiłowanie metafor z dziedziny wojskowości, jest to element techniki perswazyjnej, która zmierza do udowodnienia, że mróz i śnieg są czymś, czego przewidzieć nie można, a więc nie można się przygotować do ich uderzenia. Metaforyka tego typu służy usprawiedliwieniu bezradności. Read More

20 paź

Tomasz Różycki: 77. Kunst der Fuge (Alba)

„Zacznij od Bacha”, tego się domaga
tutejsze radio, ale co innego
szepcze mu krew. I na darmo taka
piękna erekcja rano, po spowiedzi
odbytej nocą wobec tego świata
w pensjonacie Kosmos, w pościeli,
z której wygląda sama Marylin Monroe,
namalowana na ścianie, z mocnym
zezem. Nigdy więcej takich poranków,
to obiecuje jedna dłoń na jądrach,
druga robi dywersję – fuga w parku
nad szara rzeką, ta sroka na łące,
toccata dział, deszcz? Wpół do czwartej
skacze do wody i tonie, naocznie.
Inni twierdzą, że jest na tamtym brzegu,
pod topolami. Zacznijmy od tego.

20 paź

Tomasz Różycki: 62. Czy warto

Czy było warto? W szpitalu dziecięcym
wydało się wreszcie, że Bóg jest to
krzyk idący od planety do planety, w mroku.
Czy było warto? Nieść na rękach tak długo,
żeby na końcu upaść? Na kafelkowanym
korytarzu, przy migoczącej świetlówce
tyle nocy wołać? Tyle dni, żeby usłyszeć
ten śmiech, żeby widzieć, jak dziecko
wbiega do wody. Czy było warto
brać to wszystko? Gość, który kupił
ten świat, nie potrafi odpowiedzieć,
dlaczego to zrobił. Przychodzi zmierzch,
zbierają się goście, są wśród nich tacy,
którzy tutaj przyszli posłuchać,
są i tacy, z którymi warto posiedzieć
i stracić wszystkie noce, wszystkie dni.

20 paź

Tomasz Różycki: 52. A życie kurz

Gość, który kupił świat, pewnie zwariował,
bo czy można świat kupić? Można tylko
przez szkiełko z rozbitej korony patrzeć
na obroty chmur ponad oceanem.
Chciałby wyprzedzić starego Zeitgeista,
i co dzień kupuje pięć egzemplarzy
tej samej gazety, szuka, dies ille? Lang ist
die Kunst, a życie kurz i nasermater? Read More

20 paź

Mirosław Pisarkiewicz: List z Jerozolimy

„Szanowny Panie! Proszę Pana o pomoc. Podobno tylko Pan zna tu historię. Tak mi odpisali z Instytutu w Warszawie. Ja już słabo pamiętam po polsku. Przepraszam. Niech się Pan nie boi, że ja chcę coś odzyskiwać. Ja chcę tylko wiedzieć, kiedy się urodziłem”.

*

Kilka miesięcy później telefon zrywa mnie rano z łóżka.
– Pan Stanisław ? Pan mojemu bratu znalazł życiorys, a mnie rok urodzenia. Dokumenty rodziny. Szkoda, że bez daty brata. – Słyszę
w słuchawce niepoprawną polszczyznę.
– Ja dzwonię z Israel. Ja bardzo dziękuję.
– A wie Pan, na jaką ulicę Pan dzwoni ? – Pytam
– Wiem. – Odpowiada. – Ja tam mieszkałem przed wojną.
Tyle. I jeszcze podziękowania. „Ja tam mieszkałem przed wojną”. Ja tu mieszkam po wojnie. Tamtego domu już nie ma. Właściwie to nie ma całej pierzei ulicy. Wyburzyli ją Niemcy po wywiezieniu mieszkańców do Chełmna. Chełmna nad Nerem. W czasach stalinowskich postawiono stylizowany budynek. Ale została żydowska nazwa ulicy. Read More

20 paź

Bogdan Nowicki: Medicina mystica w “Sanatorium pod klepsydrą” Brunona Schulza”

Pamiętam jak ojciec często leżał na starym poddaszu zasłanym ziołami, pośród dużych, grubych, oplecionych wikliną balonów kwasu siarkowego, obwieszonych gęstą, szarą pajęczyną, w brzęczeniu połyskliwych bąków, gdzie na długich, wyschniętych krokwiach smażyły się pogięte, piernikowo brunatne dachówki, a z niego biły siódme poty. Gdzie zawsze tak cudownie pachniał zeschły rumianek, rabarbar, koper, piżm i kora chinowa, a on w tym magicznym zaduchu wciąż kombinował i kombinował. Read More