Agata Tuszyńska: Oskarżona: Wiera Gran
Rozmawiamy przez tydzień na wycieraczce. Białe stołki. Niewygoda. Drobna kamienna kostka na podłodze, malowane olejno, mdłe lamperie.
Przejściowe miejsce. Jesteśmy na progu zaufania. W przedsionku znajomości.
A potem któregoś dnia zapukałam, jak dotąd, a ona uchyliła drzwi. Nieśmiało, przepraszająco, ale stanowczo zagarnęła mnie do środka. Bokiem, przez wąski korytarz weszłam do pokoju, którego rysy trudno było określić. Zniecierpliwiona wskazała jakieś krzesło. Niewiele pamiętam poza ciemnością i nieruchomym, ciężkim powietrzem.
— Kurz. Nie dusi się pani?
— Zawarłam z kurzem układ. Ja go nie ruszam, on mi nie szkodzi. Ma litość. On ma. Moi wrogowie są niewyczerpani. Słuchałam ostatnio audycji radiowej o Stasi. To o moim życiu. Odkąd zostałam trupem, wszyscy mnie kochają, jak Arafata. Read More