15 mar

Wacław Holewiński: Nie tknął mnie nikt (fragment)

Łosiew nie znosił mężczyzn, którzy się rozklejali. Sam nie płakał od dziecka. Wiedział, rozumiał to doskonale, że ranny nie płacze dlatego, że nagle wystraszył się szubienicy. Sądził raczej, iż musi przeklinać los, który nie dał mu szans realizacji własnych pomysłów. Przez chwilę starał się wczuć w rolę swego przeciwnika, ale sama myśl, że mógłby wystąpić przeciwko carowi i swojemu państwu, napawała go obrzydzeniem.
Wstał i zaczął chodzić po celi. Przez chwilę nie zwracał uwagi na leżącego. Jego myśli zaprzątała już nie zbliżająca się kaźń, ale konieczność powrotu do Wilna i zaplanowane spotkanie z gubernatorem. Trochę się go obawiał. Z drugiej jednak strony miał się czym pochwalić. Jego sukcesy były niepodważalne. Read More

15 mar

Mariusz Sieniewicz: PIELĘGNIARZE. KOMEDIA STARCÓW (fragment)

(…)
Tirlij, tirlaj – rozbrzmiał ptasi szczebiot. Tirlij, tirlaj – niósł się nad głowami tańczących. Tirlij, turlaj – wilk pomylił krok, nieznajoma nadepnęła mu na łapę. Tirlij, tirlaj – słychać było coraz głośniej. Jakiś ptak uznał sen Kolumba za odkryte właśnie gniazdo i tirlij, tirlaj, trelelej! – obwieszczał swoje posiadanie, zakłócał rytm walca. Para nie chciała popełnić kolejnego faux pas i płynnymi obrotami ustępowała tirlilijom miejsca. Tirlij, tirlaj, trelelej. Odpływała poza sen. Obłok skrywający twarz nieznajomej rósł i pęczniał, aż całkowicie zakrył oboje tancerzy… Tirlij, tirlaj, trelelej – pozostał ptasi śpiew. Tirlij, tirlaj, pynk, trynk, dyng – do tirlilejów dołączył jeszcze jeden, drugi, trzeci dźwięk. Pynk, trynk, dyng – niosły się uderzenia szklanego bębenka. Tirlij, pynk, tirlaj, trynk – niewidzialny dobosz akompaniował ptasiemu śpiewowi. Trelelej, dyng, dyng, dyng – ptak i dobosz śpiewograli, treltrynkali zgodny koncert. Kolumb otworzył oczy – tirlij, tirlaj, pynk, trynk, dyng nie milkło. Read More

15 mar

Andrzej Mularczyk: POST MORTEM. Opowieść filmowa (fragment)

1

W górze szare, przedwiosenne niebo. A może błękitne? Może akurat słońce  przebiło szarą opończę chmur, rozproszyło mokrą zawiesinę  mgły? Las stoi w ciszy. Otacza polanę. W głębi widać jeszcze siwy nalot śniegu. Drzew z pierwszego rzędu w niektórych miejscach obnażają swoje  korzenie, spod których usunięto piach. Sterczą w powietrzu nad ogromnym dołem. Spomiędzy nich cichym strumyczkiem osypuje się piach. Zasypuje mrówki, które usiłują wspiąć się po ścianach wykopu. Read More

15 mar

Krystyna Sakowicz: SEN, STRAŻNIK ŚWIATA

Czy to się uda, czy sny przepłyną i ten rok wyjdzie z tego żywy? Sen to stara, wypróbowana forma płynna. Chodziliśmy w deszczu, według wzoru postępowania przekazanego przez sen, sny natomiast płynęły wzorem niezliczonych rzek, a tam, gdzie przepłynął sen i gdzie został on ujawniony, śnił się natychmiast odpowiadający mu sen zwierciadlany, piękny i srebrzysty. Gdyż jest sen we śnie i sen za snem, są sny obok snów i na wprost, zwinięte i rozwinięte, jawne i ukryte. To, co nie ujawnia się bezpośrednio, jest częścią porządku zwiniętego, mówi David Bohm. To, co widzialne, wyraża porządek rozwinięty. Świadomość, początkowo zwinięta jak wąż, stopniowo wydłuża się i rozwija. Ogarnia coraz więcej zjawiskowych form. W końcu jest jej tak dużo, że materializuje się w byt realny albo zapada w otchłań, w jedną z tych czarnych dziur, zresztą nie wiem. Read More

15 mar

Marek Nowakowski: DOGASANIE

Po przeciągającej się zimie, chłodnym kwietniu i maju, dopiero w czerwcu buchnęło upałem. Niedziela, duszna i nagrzana, sprawiła, że miasto opustoszało. Żar bił z murów i asfaltu niby z hutniczego pieca. Zatykał. Niewielu przechodniów pokazywało się na ulicach. Trzymali się cienia. Większość barów i kawiarni została zamknięta. Read More