20 paź

Tomasz Różycki: 77. Kunst der Fuge (Alba)

„Zacznij od Bacha”, tego się domaga
tutejsze radio, ale co innego
szepcze mu krew. I na darmo taka
piękna erekcja rano, po spowiedzi
odbytej nocą wobec tego świata
w pensjonacie Kosmos, w pościeli,
z której wygląda sama Marylin Monroe,
namalowana na ścianie, z mocnym
zezem. Nigdy więcej takich poranków,
to obiecuje jedna dłoń na jądrach,
druga robi dywersję – fuga w parku
nad szara rzeką, ta sroka na łące,
toccata dział, deszcz? Wpół do czwartej
skacze do wody i tonie, naocznie.
Inni twierdzą, że jest na tamtym brzegu,
pod topolami. Zacznijmy od tego.

20 paź

Tomasz Różycki: 62. Czy warto

Czy było warto? W szpitalu dziecięcym
wydało się wreszcie, że Bóg jest to
krzyk idący od planety do planety, w mroku.
Czy było warto? Nieść na rękach tak długo,
żeby na końcu upaść? Na kafelkowanym
korytarzu, przy migoczącej świetlówce
tyle nocy wołać? Tyle dni, żeby usłyszeć
ten śmiech, żeby widzieć, jak dziecko
wbiega do wody. Czy było warto
brać to wszystko? Gość, który kupił
ten świat, nie potrafi odpowiedzieć,
dlaczego to zrobił. Przychodzi zmierzch,
zbierają się goście, są wśród nich tacy,
którzy tutaj przyszli posłuchać,
są i tacy, z którymi warto posiedzieć
i stracić wszystkie noce, wszystkie dni.

20 paź

Tomasz Różycki: 52. A życie kurz

Gość, który kupił świat, pewnie zwariował,
bo czy można świat kupić? Można tylko
przez szkiełko z rozbitej korony patrzeć
na obroty chmur ponad oceanem.
Chciałby wyprzedzić starego Zeitgeista,
i co dzień kupuje pięć egzemplarzy
tej samej gazety, szuka, dies ille? Lang ist
die Kunst, a życie kurz i nasermater? Read More

20 paź

Irena Wyczółkowska: Umarli piszą wiersze

I
on umarł
a wiersze bały się być same

najpierw się zbiły w gromadkę
jakby chciały żeby je policzyć
podzielić

lub jakby w trwodze przed śmiercią  – wilkiem
który teraz weźmie się za nie

a potem koczowały  gdzieś między niebem a ziemią
coś się w nich łączyło i coś rozdzielało
czegoś  było więcej albo i ubyło
i niekiedy to nowe
chciałoby wypchnąć dawny wiersz

zająć jego miejsce Read More

20 paź

Irena Wyczółkowska: Prawda o karpiu

Nie będę jadł przyjaciela –
mówił mój syn
który polubił to dziwne coś pływające w wannie

I trzeba mu było opowiadać
że  w nocy gdy wszyscy spali
karp sam wyciągnął zatyczkę
i uciekł przez  ten mały otworek
żeby popłynąć do domu

A on w to wszystko wierzył –
wierzył
bo tylko tak mógł uratować karpia

20 paź

Irena Wyczółkowska: Boże Narodzenie na ulicy Kościuszki

Po przedpokoju można było jeździć rowerem.
Wielka przestrzeń zimna.
Nieusłuchane kaflowe piece, darmo im grozić pogrzebaczem,
w łazience – Arktyka!
Ale duży balkon, murowany, tak, to była zaleta.
Tam się stawiało garnek z bigosem, barszcz i – kupioną wcześniej choinkę.
Potem trzeba było przekonać drewniany krzyżak,
że znów jest ważny, po roku wygnania,
kiedy się droczył: za gruby ten pień albo za cienki. Read More

15 lip

Mariusz Grzebalski: Torby

są już nieco zniszczone, niektóre bardzo –
o świcie przypominają foki na brzegu morza.

Kiedy przejeżdżają obok mnie,
na rozklekotanych wózkach handlarzy,

i spływa po nich deszcz,
widzę, że od zawsze są martwe.

Nigdy nie wypłynęły dalej niż ten
rozrastający się jak nowotwór rynek. Read More