Marcin Jurzysta: Krótki pocałunek na dobranoc
and all the children are insane…
Żegnam was dzieci niespełna rozumu
zawsze byłyście i będziecie pełne
obgryzionych obaw paznokci skurczów
jelit żołądków gardeł Read More
and all the children are insane…
Żegnam was dzieci niespełna rozumu
zawsze byłyście i będziecie pełne
obgryzionych obaw paznokci skurczów
jelit żołądków gardeł Read More
Gdy uchylasz już furtkę wychylasz głowę
zawczasu wybiegnij na schody zastanów się
czy masz na tyle odwagi i wyobraźni
wybujałej jak krzaki za ogrodzeniem
puszczającej do ciebie oczko co już puszczało
w niejednej parze rajstop pończoch i innych
fatałaszków które okazują się zbędne opadają
jak łuski fasoli gdy przychodzi co do czego
nikt ich nie pozbiera uwierz mi
drzewa za ogrodzeniem nie będą płakać
uwierz mi nie załamią gałęzi
nie odwołają zabawy w którą wpadła taka jedna
lub taki jeden bez zapowiedzi czy też na zaproszenie
mniejsza o to uwierz mi nie zrezygnują tak łatwo
nie odmówią sobie tego i owego uwierz mi
albo nie wierz wcale i idź gdzie twoje miejsce.
Czas wesołej śmierci zaczyna się codziennie
gdy przechodzę obok głazu który epoka
lodowcowa wyrzuciła na aut to tutaj
właśnie przebiega linia końcowa boiska
fatalny błąd który zaprzepaścił wygraną
to jest obszar nad którym straciłem kontrolę
pozostaje mi zacieśnić grę w środku pola
i rozstawić pięć tępych ołówków na stole Read More
Kiedy ojcu ucięli nogę, czyli już po wszystkim, zaczął o sobie przypominać. Ważne: gdy dowiedziałem się o historii z nogą, ojciec już nie żył. Noga poszła do piachu trzy lata przed nim. Miał czas przywyknąć. Nie każdy ma to szczęście. Lewa czy prawa? Dla ojca, myślę, nie bez znaczenia. Chociaż, jakby nie patrzeć, rachunek jest ten sam: noga plus dwie kule to nie to samo co para nóg.
A ci mają obie nogi – i dokąd one ich niosą? Idę za nimi. Chociaż nie żywię wielkiej nadziei. Mają swoje zegarki i więcej im nie trzeba. Całą chmarą ciągną na rynek, gromadzą się pod ratuszowym zegarem, by pod niebem rozświetlonym noworocznymi fajerwerkami oczekiwać północy. Tańczą, piją szampana i nie wiedzą. Read More
Liście jak dzwonki
Na wietrze
Załopotał biały
Sztandar
Gołębi nad lasem
W okiennej ramie,
Na szarym tle,
Czarne zacieki
Topól
I wydrapane brzozy.
Łodzią wypływało się o świcie, gdy niebo było w połowie czarne,
A w połowie granatowe. Najtrudniej jest przeżyć. – Powtarzali rybacy,
Wspominając tych, którzy zamarzli zeszłej zimy. Gdzieś w oddali, za biało-
Czerwonymi słupami, krążyły radzieckie patrole. Przed nami prężyła się wyspa. Read More