Adam:
To była jeszcze jedna wkurzająca reklama. Pora tylko jakaś nieokreślona. Sztuczne zęby zawsze szły w porze obiadu, pampersy w porze piwa popołudniowego, a podpaski w porze oddawania moczu po piwie. A ta zjawiła się wbrew życiowym przyzwyczajeniom.
Akurat rozcierałem łydkę, bo mi ścierpła, patrzę, a tam rakieta startuje. Myślę, kanał przeskoczył, a ja scence fiction nie lubię. No to prztyk. Prztyk i prztyk, i nic ciekawego. Wróciłem. Znów rakieta, a w okienku twarz. Ale twarz jakby z mojego koszmaru. Mojego własnego, nie tam wymyślonego. Żadna iluzja. Ale nic nie rozumiem, więc patrzę. A tu już tylko słychać radosny głos przetłoczony przez sztuczny uśmiech: Read More →