23 sie

Wyspa 2/2016 już w sprzedaży!

Zapraszamy do lektury nowego numeru. Wyspa 2/2016 w wersji papierowej dostępna jest w empikach oraz w sklepie internetowym rynek-ksiazki.pl, w wersji elektronicznej – na stronie virtualo.pl

wyspa2

Spis treści numeru 2/2016:

DWUGŁOSY
Czy jest dzisiaj możliwa poezja metafizyczna?
O tomiku Raptularz Adriana Sinkowskiego dyskutują: Dariusz Karłowicz („Teologia Polityczna”), Justyna Sobolewska („Polityka”), Jerzy Sosnowski (pisarz), prowadzenie: Tomasz Rowiński („Christianitas”) Read More

23 sie

Wojciech Kaliszewski: Kiedy liście ruszają

Posłowie do wyboru wierszy Radomira Andricia „Na błyszczącym ostrzu” w przekładzie Grzegorza Łatuszyńskiego. Wybór ukaże się nakładem Wydawnictwa Agawa.

Wiersze Radomira Andricia powstają, rozwijają się i trwają w tonacji niezwykle silnej, czystej i wznoszącej się śmiałą kadencją. Odzywa się w nich echo pradawnych okrzyków zachwytu i przerażenia, które ludziom towarzyszyły o różnych porach dnia, kiedy przemierzając nieznany im jeszcze dziwny i tajemniczy świat, opowiadali o nim pieśnią. W tej mocnej, jakby z kamiennych źródeł wytoczonej artykulacji kształtowały się podstawowe pytania, które człowiek – zadziwiony różnorodnością zmiennością świata – zadawał najpierw sam sobie, a potem innym. Read More

23 sie

Dagmara Klein: Matka Boska czasów świętego spokoju. Opowieść nieomal prawdziwa

Matka Boska się nudzi. Wierci się w ramie obrazu. Ziewa. Ciężko wzdycha. Przewraca oczami. Za oknem płynie czas, schnie pościel na sznurach, czerwienieją jabłka, pulchnieją niemowlęta, gnije od wilgoci kapusta, cielą się krowy, przelatują nad głowami komety, wywleczone z wody tłuste ryby duszą się powietrzem. Za oknem zwozi się siano, pije, cieszy się, leje się po mordach, kradnie, kocha, nienawidzi.
Tu w najparadniejszej izbie nie dzieje się nic. Za ładnie tu, aby wpuszczać życie w butach prosto z obory. Żeby grzebało w kredensie, gdzie schowana głowa cukru i dawno już zwietrzałe przyprawy. Jeszcze by tego brakowało, żeby tu jakieś życie łaziło. Siadało na zeżartym przez mole, przykrytym płótnem szezlongu, starą książeczkę do nabożeństwa przeglądało, macało te kilka talerzy z porcelany, w obraz się gapiło. Read More

23 sie

Mirosław Bańko: Parasol i parapluj

„Noś parasol przy pogodzie” – mówi przysłowie. Ma rację. Nie w tym sensie, że należy „chuchać na zimne” i „przezorny zawsze ubezpieczony”, ale w czysto etymologicznym.
Parasol bowiem – po francusku, z którego to języka wzięliśmy nasze słowo – chroni tylko od słońca. Od deszczu Francuzi mają parapluie, co nasi przodkowie spolszczyli jako parapluj. Purystycznie nastawiony autor hasła w tzw. słowniku wileńskim (1861) notuje: „Parasol chroniący od słońca tłómaczy się na polskie Ciennikiem. Parapluj, parasol, co chroni nas od deszczu, nazywa się niekiedy Oddeszcznikiem; jest to lepsze miano niż Deszczochron”. Read More

23 sie

Piotr Wojciechowski: Amir i ludzie tragiczni

Amir ma 17 lat i czuje się mężczyzną. Jest wyznawcą Islamu, szyitą. Pochodzi z dużej patriarchalnej rodziny mieszkającej od pokoleń w Isfahanie, starym i pięknym mieście. Perskim – czyli irańskim. Ojciec Amira ma warsztat, reperuje samochody, także rowery, duży zarobek przynosi mu handel rowerami.
Teraz Amir wędruje swoją miniaturową trójkołową ciężarówką przez okolicę słonych jezior na pograniczu Iranu i Iraku. Wiezie do Palestyny dwoje młodych Polaków, rodzeństwo, piętnastoletniego brata i trzynastoletnią siostrę. Read More

23 sie

Karol Maliszewski: Druga strona

Mam drugą stronę zeszytu. Parę kartek. Tam można odetchnąć, przecież nikt nie zajrzy. I trzeba maczkiem rzucać tak, żeby trafić. Nie w sedno, bo coś takiego nie istnieje. Cały czas krąży się wokół niego. To jest idea, która napędza czy uzasadnia dreptanie myśli, natomiast sedno samo w sobie nie występuje. Jest w czymś po trochę. Rozsypane sedno. I tak jest dobrze. W przejściu minąłem Zbigniewa Macheja. Obejrzał się, skinął głową. Read More

23 sie

Rafał Wojasiński: Stanisław Baj. Obcowanie

Sens
Przez otwarte drzwi wchodziło światło i padało na stolik w kawiarni Piotruś przy Nowym Świecie w Warszawie. Pamiętam, że Baj mówił do mnie, bo zadałem mu wcześniej pytanie. Bronił sensu, sensu przypadku, który niezbędny jest do tego, żeby przypadku nie było. Ja broniłem w myślach braku sensu, bez którego nie da się szczerze użyć słowa Bóg. Jeśli istniał sens wtedy i w każdej sekundzie istnienia świata, to był w tym, że drzwi do kawiarni zostały otworzone, stół stał zastawiony filiżankami, a nasze ręce, części dwóch żywych i prawdziwych ludzi, leżały na stole. Read More