Anna Domaszewska: Koniec
Dziękujemy
mamy nadzieję że podobało się
państwu
Tak wiemy
sporo rzeczy wymknęło się
spod kontroli –
gwałty
porwania
niektóre choroby
nie zostały zawarte w scenariuszu Read More
Dziękujemy
mamy nadzieję że podobało się
państwu
Tak wiemy
sporo rzeczy wymknęło się
spod kontroli –
gwałty
porwania
niektóre choroby
nie zostały zawarte w scenariuszu Read More
Wydawnictwo Lokator wypuściło niedawno na rynek Pamiętam że Georges’a Pereca. Znanego u nas z takich książek, jak Życie instrukcja obsługi (rewelacja!), Gabinet kolekcjonera, Urodziłem się. Eseje, Człowiek, który śpi.
Perec żył krotko – 46 lat. Urodzony w 1936 roku. Mniej więcej moje pokolenie – dwa lata ode mnie starszy. Dlaczego to takie ważne? Ano dlatego, iż Pamiętam że – przynajmniej dla mnie – ma charakter autobiograficzny, wspomnieniowy. Autorem przekładu i przypisów, rzetelnych i istotnych, jest Krzysztof Zabłocki.
Zapiski Pereca dotyczą lat 50. XX wieku, ale nie tylko – również lat 30., czy 40., a nawet 70. Polecam Pamiętam że czytelnikom z pokolenia Pereca (no i z mojego przy okazji), chociaż urodzeni wcześniej czy później też zapewne znajdą się pod wrażeniem tej niezwykłej książki. Read More
Szczepan Twardoch, Morfina. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012.
Szczepan Twardoch denerwuje. I konserwatystów, i liberałów, i krytyków zajmujących się literaturą współczesną, i dziennikarzy parających się wątkami kulturalnymi. Dlaczego? Chyba dlatego, że nie można go jednoznacznie sklasyfikować. Wymyka się uproszczonym opiniom, przez co jego obraz pozostaje hybrydyczny. I wszystko byłoby dobrze, gdyby można było tę sprawę przemilczeć – na zasadzie nie dotykaj, bo się pobrudzisz. Niestety się nie da. Po pierwsze dlatego, że Twardoch jest autorem przypadkowym – Morfinę, która uczyniła z niego mainstreamowego autora, poprzedza szereg wcześniej napisanych i wydanych książek. Czy gorszych, jak piszą krytycy, nie wiem, z pewnością innych. Po drugie dlatego, że autor doskonale wie, jak grać formą i kreacją młodego pisarza. Wie, czego oczekują media, z kolei mediom wydaje się, że wiedzą, czego oczekują ich odbiorcy albo po prostu ich projektują, toteż konsumpcyjne koło kultury zręcznie zostaje domknięte, a my, konsumując, czy tego chcemy, czy nie, pozostajemy w orbicie Morfiny i Twardocha. Read More
Dorota Masłowska, Kochanie zabiłam nasze koty. Noir Sur Blanc, Warszawa 2012.
Kochanie, zabiłam nasze koty rozpoczyna się niemal tam, gdzie dobiega finiszu tzn. pod koniec ostatniego aktu. Motyw to bardziej kinowy niż teatralny, gdyż w filmie powielany bodaj najczęściej. Zresztą, cała powieść jest jeszcze większym kuszeniem dla reżyserów niż poprzednie: Wojna polsko-ruska… i Paw królowej. Oszczędne, dowcipne dialogi, kosmopolityczne motywy i lekkostrawność fabuły sprawiają, że całość aż się wprasza na ekran. Książkę tę dogłębnie poznać można już w jeden wieczór, noc mogłaby się okazać za długa…
Dorota Masłowska postanowiła wziąć pod lupę kolejną klasę społeczną, tym razem – średnią. W jej ironicznym, krzywym zwierciadle odbijają się postaci współczesnych (około) trzydziestolatków. Podstawowym elementem, który odróżnia tę powieść od poprzednich dokonań pisarki, jest miejsce wydarzeń. Tym razem akcja nie rozgrywa się w Polsce, lecz za oceanem. Autorka po raz kolejny postanowiła nakreślić socjologiczną miniaturę, a raczej damską torebkę, z której wysypują się: żel antybakteryjny, instruktor jogi, niedojedzone sushi i samotność w rozmiarze XXL. Read More
Klara Nowakowska, Ulica Słowiańska. Fundacja na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza, Wrocław 2012.
Czwarta książka Klary Nowakowskiej, wrocławskiej poetki, zaliczanej czasem do generacji „roczników 70.”, nie przynosi rewolucji, ale konsekwentnie i z gracją rozwija nieco zapomniany już idiom. Ulica Słowiańska jest tomem doskonale przemyślanym od strony typograficznej (pokłony dla wydawcy) i przypomina brulion lub intymny dzienniczek. Szara, nienarzucająca się okładka, całość spięta na wzór zeszytu, do tego antykwa Półtawskiego stosowana w XX-leciu – to wszystko składa się na swoistą „książeczkowość”, na łudzącą lekkość tomiku, jakby nakreślony został mimochodem, nieco pensjonarską ręką.
Barbara Janas-Dudek, Zakład pracy chronionej. Zaułek Wydawniczy „Pomyłka”, Szczecin 2012.
Mam przed sobą dość pokaźnej grubości książkę poetycką Barbary Janas-Dudek. Składa się na nią: monodram oparty na wierszach, w drugiej części same wiersze z monodramu oraz inne, z monodramem związane pośrednio, a na koniec zbiór prac Macieja Woltmana, który zajął się opracowaniem graficznym dzieła.
Na początek warto przyjrzeć się wstępowi do tomiku pióra Karola Samsela. Tenże poeta i krytyk literacki pisze: „Zakład jest książką o kobietach; mówiąc precyzyjniej o alegoriach kobiet. Więcej: o wykorzystaniu kobiet przez alegorie”. To cenna uwaga. Alegoryczność postaci podkreśla już pierwsza część książki zapisana w formie monodramu. Pokazuje z bolesnym spokojem kobiece postacie zaklęte w czterech schematach jak w czterech kadrach filmu. Scena, na niej odrębne pola: Stanowisko Montażowe – Matka, Stanowisko Półproduktu – Uwodzicielka, Stanowisko Kontroli Jakości – Zakład Psychiatryczny i Stanowisko Wyrobów Gotowych – Urzeczowienie. Read More
Jerzy Jarniewicz, Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną. Biuro Literackie, Wrocław 2012.
Myśląc o czasie, konieczne jest spojrzenie wielopłaszczyznowe. Jego tak zwany bieg obejmuje bowiem zarówno doznania jednostki, pojedyncze zdarzenia budujące obecność człowieka na Ziemi, jak i otaczającą, obojętną na ludzkie losy zewnętrzność.
Obie te, przenikające się wzajemnie przestrzenie odnajdziemy w zbiorze wierszy Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną Jerzego Jarniewicza. Poeta obok tekstów relacjonujących zdarzenia historyczne, dotyczących istnienia świata, umieścił ludzkie, intymne działania. Życie, ukazane w tych utworach, to zbiór chwil w różnych odcieniach tęczy (i nie tylko), bardziej lub mniej przemyślanych decyzji oraz ludzi, którzy kierują na właściwe tory lub wręcz przeciwnie. Człowiek istnieje wśród otaczających go obcych, nieznanych bytów. Mimowolnie jest świadkiem tworzenia historii, jednocześnie kreując własną mikro-rzeczywistość, tym samym nieustannie potwierdzając swą obecność.