30 paź

Jacek Dehnel: Rorschach

Jeśli podejść do biurka, gdzie leży na stosiku innych zdjęć i pocztówek, wygląda jak plansza z testu Rorschacha, tyle tylko, że z prawej strony tło jest nieco ciemniejsze, a kształty — zamazane. Na szczęście jest  napis i pamięć — pamięć wież, odbić, gotyckiej architektury, pamięć innych widoków wyspy ze strzelistą iglicą, reprodukowanych w albumach „Najpiękniejsze miejsca świata”, pamięć jej nazwy. I napis „191 MONT– SAINT–MICHEL (Côté Est). — a LL –“.

Napis, z jego czytelnymi regułami, zawsze wszystko wyjaśni. Gdzie góra, gdzie dół, gdzie lewa, gdzie prawa. Trafiamy do krainy opisanego, czyli oczywistego i rozpoznawalnego. Read More

30 paź

Joanna Mueller: krymu mir, cry & crime

przylecą tu na czole burzy / na skraj trzeciego światła
w tłuste wydajne zbożne czarnoziemy
w majdany proste jak protest
w muslimskie tłamsin-tłamsin
a tam w kraju kroi się kryzys
otwierają się banie z lękami
posady się chwieją w posadach
przyrasta zewnętrze / wnętrze kurczy się

Read More

30 paź

Daria Ciunelis: Polish szok

Rafał Kosik, Felix, Net i Nika oraz Orbitalny Spisek 2: Mała Armia, Powergraph, Warszawa 2009

Do niedawna zapytana o dobrą, polską serię dla młodzieży, poleciłabym nieśmiertelnego „Tomka…” Alfreda Szklarskiego, mimo że realia początku XX wieku są całkowicie obce współczesnym nastolatkom. Zbiegiem okoliczności w ręce wpadł mi piąty tom serii Rafała Kosika o Felixie, Necie i Nice. Opowieść urywała się gwałtownie po 418 stronach słowami: „Ciąg dalszy nastąpi.” Na szczęście w tym samym czasie odbyła się premiera kolejnej części: „Felix, Net i Nika oraz Orbitalny Spisek 2: Mała Armia”, a w sprzedaży dostępne były jeszcze dwa pierwsze tomy. Przeżyłam głębokie zaskoczenie. Jak to możliwe, że mamy tak dobrą serię dla młodzieży, a właściwie nikt o tym nie mówi? Read More

30 paź

Wojciech Kaliszewski: Jasność ukryta w ciemności

Julia Hartwig, Jasne niejasne, Wydawnictwo a5, Kraków 2009

Życie człowieka biegnie pomiędzy tym, co jasne i tym, co niejasne. Nie potrafimy tego zmienić i nie umiemy ostatecznie przekroczyć granicy, która wyzwoliłaby nas od konieczności nieustannego rozpoznawania siebie, innych i świata. Musimy więc żyć wplątani w tę odwieczną agonię prawdy i złudzenia, zmagając się z cieniem i przyjmując — jak chcieli stoicy — nieuchronność swojego losu. A to oznacza wezwanie do wyborów, do ciągłego samookreślania się i do — co najważniejsze — przyjmowania odpowiedzialności za siebie. Read More

30 paź

Jacek Dehnel: Ecce homo

Zdjęcie to wykonano w czasach historycznych z przeznaczeniem dla  wyznawców pewnej, dzielącej się na kilka odłamów, religii, i  przedstawia ono czczone w niej bóstwo, żydowskiego myśliciela i reformatora religijnego, działającego w Judei w czasach cesarza rzymskiego Tyberiusza.

Gdyby nie niedoskonałość techniki, można by powiększać ten obraz tak długo, aż zobaczylibyśmy wnętrze odbite w tęczówce oka: oparte o ścianę rodzajowe tła, pomagiera, przestawiającego jakiś mebel, wreszcie samego fotografa, który nakrył właśnie głowę i plecy czarnym suknem i, naciskając guziczek, równocześnie podpalił magnezję. Read More

30 paź

Maria Magdalena Beszterda: Polonez na polu minowym

Janisz Rudnicki, Śmierć czeskiego psa, W.A.B., Warszawa 2009.

Najnowsza książka Rudnickiego jest zbiorem miniatur, w których absurdalność, humor, śmierć przeplatają się jak w skarnawalizowanym tangu. Wzniosłość ślizga się po skórce od banana w komicznych szusach, przekleństwa dotykają sfer sakralnych, rytm powieści przedrzeźnia sam siebie, demaskuje. Narracja jest kolokwialna, tokująca. Różni bohaterowie opowiadań, zdają się być postaciami o tych samych właściwościach, stanowią coś w rodzaju wariantów biograficznych życiorysu samego autora „Śmierci czeskiego psa”. Poczucie identyczności zabiera świadomość własnej wyjątkowości, wszak: „klucze do siebie podobne jeszcze bardziej niż ludzie”. Read More

30 paź

Jacek Dehnel: Negatyw

Noc: drzewa, bielone wapnem po czubki gałęzi, na tle bezgwiezdnego nieba. Dom solidny, nie żadna tam chatynka: z rozświetlonym niewidoczną lampą gankiem, przestronny, kryty gontem. Jak to w delcie Missisipi. Bo tylko w delcie Missisipi tak wyglądają pogrzeby: ogromna, murzyńska rodzina, nieprzebrany tłum w letnich płóciennych garniturach; niektórzy, wystylizowani na chłopaków z teledysków, pysznią się w jasnych futrach; inni w wysokich botkach, krzyk mody, być może ostatni. A wszyscy albo siwi, albo utlenieni; złote łańcuchy kryją się pod połyskliwymi szalikami. Read More