Piotr Wojciechowski: Ma pan pilota?
Nie wiem, jak zmylił ochroniarzy i sekretarki, nie wiem nawet jak i którędy wszedł — może przez kuchnię i pokoje kredensowe?
— Przyniosłem memoriał — powiedział. Odłożyłem pióro i podniosłem oczy znad brudnopisu eposu. Stał przede mną człek stary, słusznej tuszy, twarzy szlachetnej i rumianej, ubrany odświętnie. Było coś prowincjonalnego jakby czy niedzisiejszego w tej elegancji.
Wziąłem papier z żylastych rąk — trochę drżały. Prosiłem siadać, kazałem dać herbaty z biskwitami. Pochyliłem się nad spisanym równym kancelaryjnym pismem dokumentem. Oto, co w nim napisano:
My, starcy i staruszki zwracamy się do władz odnośnych z gorącym apelem — nie darujcie nam abonamentu na radio i telewizję! Przecież nagim okiem widać, że to będzie katastrofa. Read More